Cosnature, Naturalny szampon z olejem z pestek granatu

Lubię naturalne szampony, choć muszę uczciwie przyznać, że trzeba się do nich trochę przyzwyczaić. Zdecydowana większość z nich potrafi plątać włosy, ponieważ nie zawiera silikonów, które oblepiają kosmyki i dają złudne wrażenie gładkiego, zdrowego włosa. Zazwyczaj po umyciu i tak używam maski lub odżywki, więc dla mnie nie jest to problem. Zauważyłam natomiast, że naturalne kosmetyki potrafią wywołać łupież i podrażniać skórę głowy, dokładnie jak samo jak drogeryjne. Trzeba się nieźle naszukać, aby odpowiednio dobrać do indywidualnych potrzeb naturalny szampon, który dobrze oczyszcza i nie niszczy naturalnej warstwy lipidowej skóry głowy, a przy tym nie powoduje negatywnych skutków jak przyspieszone przetłuszczanie, łupież, swędzenie.



Cosnature, Szampon zwiększający objętość włosów

"Szampon o silnym działaniu odżywczym i wzmacniającym. Wnika wgłąb włosa, odżywia go i regeneruje. Chroni skórę głowy i włosy przed szkodliwym wpływem czynników zewnętrznych, w tym promieni słonecznych, a także utratą wody. Działa łagodząco i kojąco, a także spowalnia proces starzenia się komórek. Łagodnie myje włosy i nie podrażnia skóry głowy. Pozostawia włosy czyste, mocne, błyszczące i nie obciążone."


Butla szamponu z porządnego plastiku została zaopatrzona w wygodny korek na klik. Korek bardzo mocno trzyma, co jest zaletą np. w podróży. W codziennym użyciu również łatwo go otworzyć, nawet mokrymi rękoma.


Skład: Aqua (woda), Coco-Glucoside (roślinny, bardzo łagodny detergent, myje i tworzy pianę, także emulgator), Sodium Cocosulfate (średnio łagodny detergent, może wysuszać wrażliwą skórę, nie polecany dla osób z AZS), Sucrose (cukier, nawilża, łagodzi i koi skórę, oczyszcza i zapobiega rozdwajaniu się końcówek), Betaine (humektant, nawilża i ułatwia wnikanie innych składników), Sodium Chloride (sól, zagęstnik), Citric Acid (regulator kwasowości, pomaga także domknąć łuski włosa, dzięki czemu jest on błyszczący i gładki), Glyceryl Oleate (emulgator, nawilża, utrzymuje wilgoć w skórze, nadaje połysk włosom i je wygładza), Ounica Granatum Seed Oil (olej z pestek granatu, działa antyoksydacyjnie i przeciwzapalnie, wygładza i regeneruje, odżywia i wzmacnia), Parfum, Limonene, Citral, Linalool, Geraniol (kompozycja zapachowa i jej składniki, mogą uczulać), Tocopherol (wit. E, chroni oleje przez jełczeniem, odmładza i odżywia, chroni przed szkodliwymi czynnikami zewnętrznymi), Hydrogenated Palm Glycerides Citrate (naturalny emulgator, także substancja myjąca i kondycjonująca), Lecithin (lecytyna, naturalny emulgator, zmiękcza i odżywia)), Ascorbyl Palmitate (estrowa pochodna wit. C, stymuluje ukrwienie skóry, rozjaśnia, ujędrnia i uelastycznia), Sodium Benzoate (konserwant, dopuszczony w produkcji kosmetyków naturalnych, bezpieczny dla kobiet w ciąży).


Szampon posiada przyjemny, dość słodki zapach, identyczny jak olejek Cosnature z serii z granatem. Zdecydowanie wyczuwam tu nuty owocowe, dość naturalne, ale intensywne, choć sam zapach ulatnia się po jakimś czasie z włosów. Jeśli zapach szamponu bardzo się komuś spodoba może go wzmocnić użyciem właśnie wymienionego wyżej olejku, który świetnie nadaje się także do olejowania włosów.



Konsystencja szamponu jest średnio gęsta, wystarczająco aby nie przeciekała przez palce w trakcie nakładania piany na włosy. Produkt jest całkowicie przezroczysty, nie zawiera żadnych barwników. Kosztuje 15-16zł/200 ml.


Szampon bardzo dobrze się pieni, dzięki zawartości SCS (Sodium Cocosulfate, substancja podobna do SLS/SLES, troszkę delikatniejsza, tu występuje po bardzo łagodnym detergencie). Jeśli lubicie dużo piany to będziecie zadowoleni. Słyszałam, że niektórzy są tak mocno przyzwyczajeni do nadmiernego pienienia się kosmetyków, że mają wrażenie "niedomycia" lub wręcz braku działania, kiedy piany jest mało, choć stałe katowanie skóry silnymi detergentami nie jest dla niej dobre. Przesuszenie zmusza skórę do obrony i niszczy jej naturalne procesy ochronne, przez co staje się ona często podrażniona, łuszcząca lub nadmiernie wydziela sebum. W przypadku szamponu Cosnature mamy pewnego rodzaju kompromis, formułę łagodniejszą i dobrze się pieniącą, jednak powinny na niego uważać osoby z AZS i bardzo wrażliwą skórą głowy.


Szampon Cosnature zwiększający objętość włosów właściwie robi to co obiecuje. Dobrze oczyszcza włosy, choć w przypadku tłustych olei warto umyć włosy dwa razy. Włosy są lekko splątane, ale po umyciu zawsze nakładam odżywkę lub maskę, które sobie radzą z tym problemem. Pozostawia włosy lekkie i sypkie, delikatnie odbite u nasady. Szampon na szczęście nie wysusza włosów ani nie sprawia, że są "sianowate". Nie obciąża ich, co przy cienkich, delikatnych włosach jak moje jest szczególnie ważne. Podoba mi się, że fryzura po umyciu nabiera zdrowego blasku, jest puszysta i miękka, a włosy lepiej się układają. Zauważyłam także, że włosy zupełnie się nie elektryzują. Szamponu jednak używam co 2-3 mycia.


Kosmetyki Cosnature to fajna alternatywa dla tych drogeryjnych, a także dobry początek dla wszystkich tych, którzy chcą spróbować naturalnych, łagodniejszych składów, a jednocześnie nie rezygnować z intensywnych, ładnych zapachów i gęstej piany. Warto zwrócić uwagę, że marka używa sporej ilości substancji zapachowych, które mogą wywołać reakcje alergiczne (spotkało mnie to przy pierwszym kontakcie z kremem do twarzy z zieloną herbatą, jednak przy drugim podejściu było już ok). Są niedrogie i łatwo dostępne np. w Hebe, aptekach DOZ i Cefarm, w wielu drogeriach eko stacjonarnych i internetowych.



Znacie te produkty? Lubicie naturalne kosmetyki?

Słynna czarna maska Pilaten. Hit czy kit?

Czarna maska na zaskórniki i wągry. Każdy już chyba o niej słyszał. Jedni ją kochają, inni nienawidzą, ale każdy chce poznać jej działanie na własnej skórze. Chciałam i ja, ponieważ mimo dokładnego oczyszczania i starannej pielęgnacji nadal posiadam trochę zaskórników na nosie. To takie miejsce, które trudno dobrze oczyścić. Musiałam sprawdzić jak i czy w ogóle czarna maska działa. I co to w ogóle jest czarna maska? Co to za marka Pilaten i skąd pochodzi? Jaki skład ma czarna maska Pilaten?



Zacznę od zakupu. Swoją kupiłam na chińskiej stronie i teraz zastanawiam się czy to nie był błąd? Wiele razy zarzekałam się, że nie kupię kosmetyku pielęgnacyjnego na chińskiej stronie, a jednak zrobiłam to. Zawsze będę się zastanawiać czy maska Pilaten to oryginał czy podróba. A może wszystkie są podróbami? Obecnie te maski są dostępne praktycznie wszędzie: w znanych drogeriach i popularnych sklepach internetowych, a nawet w sklepach z naturalnymi kosmetykami, co jest grubą przesadą. Z łatwością można ją więc kupić także w Polsce. Wszyscy chcą zarobić na fejmie czarnej maski :D Kosztuje od 10 do 28 zł/60 g, więc ceny są mocno zróżnicowane. Widziałam też saszetki za ok. 2 zł.



Pilaten, Czarna maska oczyszczająca pory

Opis ze strony ekobieca.pl (opakowanie identyczne jak moje, brak podanego składu)
"Czarna maska z aktywnym węglem z bambusa, polecana do wielu typów cer, w szczególności do pielęgnacji skóry trądzikowej. Produkt świetnie oczyszcza skórę, odblokowuje pory oraz skutecznie usuwa wągry. Usuwa martwy naskórek, wygładza powierzchnię skóry. Maska zawiera aktywny węgiel pozyskiwany z bambusa, który ma właściwości oczyszczające, bakteriobójcze i ściągające, dzięki czemu dokładnie usuwa nadmiar tłuszczów znajdujących się na powierzchni skóry. Poprawia koloryt skóry, niweluje błyszczenie się."


Pilaten to chińska marka

Marka została zarejestrowana w 2008 r. w Chinach, a już w 2011 r. zainwestowano milion dolarów w centralę w Hangzhou (miasto we wschodnich Chinach, 2 mln ludności). Marka podobno posiada certyfikat GMPC (dobre praktyki produkcyjne dla kosmetyków). W 2014 r. marka rozpoczęła współpracę z różnymi programami telewizyjnymi, a w 2015 r. zaprezentowała się na ogromnych Międzynarodowych Targach Kosmetycznych w Chinach. I tak się zaczęło, w 2016 i 2017 r. czarna maska zrobiła zawrotną karierę w USA, Kanadzie i Europie (głównie we Włoszech, Hiszpanii i Polsce). A teraz bomba, na stronie producenta (jedyną, jaką znalazłam pilaten-mask.com) każde opakowanie wygląda inaczej! Są moje (chińskie znaczki) oraz dwa inne, różniące się szczegółami. I bądź tu mądra... A maska kosztuje tam 9,99$ (czyli dużo drożej niż w Polsce).  

Małe internetowe śledztwo uświadomiło mi, że Pilaten posiada także inne kosmetyki. Szybkie przejrzenie wyszukiwarki i już wiem, że poszczególne opakowania masek różnią się szczegółami od mojego. Identyczne jak moje sprzedaje Douglas, Empik, Smyk (!), Mintishop, doz.pl (apteka!), Apteka Gemini (!), ezebra.pl, iperfumy.pl, paatal.pl czy kosmetykizameryki.pl. Inne opakowanie widziałam np. w Naturze (więcej napisów na dole tubki). Daje mi to do myślenia.


Tak czy owak moja maska przyszła w zafoliowanym kartoniku. Pod zakrętką posiada dodatkowe zabezpieczenie. Z chińskich znaczków nie jestem w stanie praktycznie niczego wyczytać. Na spodzie na szczęście mamy wyraźną i czytelną dla nas, Europejczyków, datę ważności. Z boku sposób użycia po angielsku (żeby było śmiesznie podane tam 10-15 minut nie wystarcza na zastygnięcie maski).


Sama maska praktycznie nie posiada zapachu. Jest faktycznie czarna, bardzo lepka. Łatwo się rozprowadza, ale bardzo trudno ją spłukać, ponieważ dość szybko tężeje. Jest to maska typu peel-off, więc po nałożeniu jej na skórę twarzy najlepiej od razu umyć ręce (jeśli nakładacie ją palcami jak ja, bo tak jest najwygodniej) albo poczekać, aż warstwa zastygnie i wtedy dopiero ją zerwać ze skóry dłoni.

Sposób użycia: na oczyszczoną, suchą skórę (można przedtem wykonać także delikatny peeling lub parówkę) nałożyć równą, dość cienką warstwę maski. Nie trzeba rozprowadzać ją na całej twarzy, można wybrać tylko zanieczyszczone miejsca np. czoło, nos. Uwaga na okolice oczu i brwi - absolutnie nie nakładać maski na te partie, bo będzie bolało, a włoski zostaną wyrwane. Po całkowitym wyschnięciu (zwykle 30-40 min, w zależności od grubości nałożonej warstwy) należy ją jak najbardziej delikatnie zerwać. Podane na opakowaniu 10-15 minut nie wystarcza na stężenie maski!


Skład czarnej maski trudno zrozumieć. Nie potrafię czytać chińskich krzaczków, więc szukałam kogoś kto je przetłumaczy. Udało się tylko połowicznie, więc opieram się na składzie podanym na stronie doz.pl. UWAGA! Na innych stronach znalazłam trochę inne składy :(

Skład: Water (woda), Polyvinyl Alcohol (syntetyczne lepiszcze i zagęstnik; stosowane głównie w produkcji lakierów do paznokci oraz klejów kosmetycznych, np. do sztucznych rzęs; tworzy elastyczną powłokę; stosowany w produkcji różnych folii i opakowań; jest częściowo biodegradowalny; może podrażniać wrażliwą skórę), Glicerol (glycerin; gliceryna; substancja nawilżająca i penetrująca warstwę rogową naskórka; niestety może też wysuszać skórę), Propylene Glycol (syntetyczny rozpuszczalnik; nawilża i jest nośnikiem innych substancji; podejrzewany, że stosowany na skórę wysusza naskórek i podrażnia gruczoły łojowe, wywołując stan zapalny i wysięki wokół gruczołów; uszkadza również powłoczki włosów, a w razie dostania się do oczu wywołuje zapalenie spojówek; stosowane w Europie dawki zostały oficjalnie uznane za nieszkodliwe, ale nie ma pewności, czy te same normy dotyczą kosmetyków chińskich), Collagen (kolagen; substancja pochodzenia zwierzęcego; nawilża, napina, ujędrnia, łagodzi podrażnienia i uczulenia, przyspiesza gojenie), Diazonium Imidazolidinyl Urea (konserwant; donor formaldehydu; może wywołać alergiczne kontaktowe zapalenie skóry, zaczerwienienie, pieczenie lub świąd, pękanie skóry, może wydzielać także rakotwórczy formaldehyd; unikam jak mogę, szczególnie w kosmetykach do twarzy), CI 28440 (syntetyczny czarny barwnik, silnie alergenny, uwalnia histaminę, więc jest niebezpieczny dla osób uczulonych na aspirynę, może wywołać astmę; zakazany w USA, uznany za toksyczny i rakotwórczy), Fragrance (bliżej nieokreślona kompozycja zapachowa).

Na wielu stronach widziałam jako składnik także Iodopropynyl Butyl Carbamate (syntetyczny konserwant, substancja toksyczna; wywołuje przesuszenie skóry i złuszczanie naskórka; może wywoływać alergie, UWAGA! nie jest bezpieczny dla kobiet w ciąży, nie należy go także używać w kosmetykach do stosowania w okolice błon śluzowych takich jak... nos, oczy, usta).

Najgorsze jest to, że nie mam zielonego pojęcia co znajduje się z kosmetyku, który nakładam na twarz, a powyższe wcale nie napawają mnie optymizmem. Co ciekawe w wielu opisach sprzedawcy przekonują nas, że składnikiem aktywnym jest czarny węgiel, ale powyższe składy wcale tego nie potwierdzają!


Na polskich stronach mowa o węglu, ale zaraz. Zerknijcie jeszcze raz na skład: nie ma tam żadnego węgla, za kolor odpowiedzialny jest barwnik, kontrowersyjny zresztą. W nakładaniu maski trzeba nabrać wprawy, ponieważ jest ona bardzo lejąca, lubi brudzić wszystko dookoła. Ważne, aby zaaplikować równą, dość cienką warstwę, ale bez przerw, musi być jednolita powierzchnia, wtedy dobrze się odrywa w całości. To też wymaga wprawy, ponieważ jeśli nałożymy ją nierówno będziemy baaaardzo długo czekać, aż zastygnie cała. 
Stosowałam ją kilka razy, w różnych warunkach: po parówce, po peelingu mechanicznym, po peelingu enzymatycznym, na suchą, oczyszczoną tylko skórę. Nie zauważyłam najmniejszej różnicy, za każdym razem rezultat był taki sam.
Maskę nakładałam najczęściej na nos i jego okolice, brodę oraz czoło. Dwa razy zaryzykowałam nałożenie jej na policzki, jednak skóra tam jest zbyt delikatna i podatna na podrażnienia, ponadto nie jest tak mocno napięta jak na czole, więc zrywanie maski zwyczajnie bardzo boli! Dodatkowo ryzykujemy popękaniem naczynek, akurat ja mam do tego tendencję, więc przestałam nakładać czarną maskę na te rejony, szkoda mi skóry.
Ból faktycznie towarzyszy zrywaniu maski, także z nosa czy czoła, ale jest do wytrzymania. Obyło się bez łez, ale relaksem też bym tego nie nazwała. Rezultat? Wyrwane drobne włoski wraz z cebulkami, zerwane suche, odstające skórki - to najbardziej rzuca się w oczy i właśnie to widać najbardziej na zerwanej masce. Dzięki temu skóra faktycznie jest gładka i wydaje się być lepiej oczyszczona, jak po peelingu. Zaskórniki i wągry wyrywa w bardzo minimalnym stopniu, zaledwie kilka sztuk! Za każdym razem, bez względu czy wcześniej wykonałam parówkę czy peeling efekt był dokładnie ten sam.
Po zdjęciu maski warto zaaplikować na skórę łagodzący hydrolat czy wodę termalną, a po chwili nałożyć cieniutką warstwę dobrego żelu aloesowego, co ukoi podrażnienia i ewentualny ból (pod warunkiem, że nie macie uczulenia na aloes). Szczerze to taki efekt zupełnie nie jest wart ryzyka, a cała sława czarnej maski Pilatena mocno przesadzona.


Podsumowując słynna czarna maska jest farbowanym na czarno, dobrze zakonserwowanym klejem. Wierzę, że można zauważyć działanie tego produktu, ponieważ klej jak sama nazwa wskazuje przykleja się do skóry i przy odpowiednim sposobie nakładania może "wyciągnąć" kilka zaskórników oraz dać efekt gładkości (usuwa włoski i suche skórki). Jednak czy naprawdę chcemy nakładać na twarz tak kontrowersyjny produkt, o którym niewiele wiadomo? Zdecydowanie lepiej kupić węgiel w aptece, najlepiej w kapsułkach i wymieszać go z żelatyną (dla niewegetarian) lub agarem (dla wegetarian). W ten sposób otrzymamy bezpieczną maskę o podobnym działaniu, bez szkody dla skóry i błon śluzowych, bez strachu czy przypadkiem nie nakładamy czegoś, co w przyszłości się na nas może zemścić. Jestem zwolenniczką kosmetyków bezpiecznych, a przynajmniej takich, co do których mam pewność. Czarna maska zaś nie jest przyjazna skórze, jest agresywna, niedelikatna i nie do końca wiadomo co zawiera. Ja mówię pas.

Miałyście tą czarną maskę? Czy Wy też musiałyście przekonać się jak działa na własnej skórze?

Organic Shop, Cukrowy scrub do ciała Papaya

Uwielbiam peelingi, używam ich regularnie, ponieważ moja skóra jest wtedy miękka i lepiej nawilżona. Balsam czy masło mogą dogłębniej odżywić skórę, więc rzadko mam problemy z przesuszeniem poniżej szyi. Jakiś czas temu miałam obsesję na punkcie robienia własnych scrubów, ponieważ to takie proste! Ostatnio wróciłam jednak do gotowców ze względu na brak czasu i wygodę. Mam nadzieję, że Wy również lubicie peelingi, zwłaszcza te z fajnym składem, tanie i pięknie pachnące. Tak? Cieszę się, dzisiaj mam coś idealnego dla Was.



Organic Shop, Naturalny scrub do ciała, Organic Papaya & Sugar

"Peeling na bazie naturalnego cukru, wzbogacony w ekstrakt z papai. Delikatnie oczyszcza, złuszcza skórę, regenerując ją. Posiada mocno owocowy zapach."


Skład: Sucrose (cukier), Glycerin (roślinna gliceryna), Cetearyl Alcohol (emolient, regulator lepkości, daje poślizg), Butyrospermum Parkii Butter (masło shea, natłuszcza, odżywia, regeneruje), Carica Papaya Fruit Extract* (organiczny ekstrakt papai), Citric Acid, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate,  Cocamidopropyl Betaine, Aqua, Parfum, Limonene, Linalol, CI 77492 (żółty tlenek żelaza, naturalny barwnik), CI 77491 (czerwień żelazowa, naturalny barwnik). Nie zawiera SLS, parabenów i silikonów.


Opakowanie jest plastikowe i bardzo delikatne, mój egzemplarz pękł już podczas wysyłki, więc trzeba na nie uważać. Scrub jest tani, z łatwością można go kupić już za 6-8 zł w promocji, standardowa cena to 10 zł/250 ml. Kolejnym plusem jest duża dostępność. Preferuję zakupy przez internet, ale wielokrotnie widziałam je stacjonarnie np. w Carrefour lub Auchan, więc z zakupem nie ma problemu. Jest jeszcze kilka innych wersji zapachowych, każdy znajdzie coś dla siebie.


Zacznę od zapachu, ponieważ jest on niesamowicie soczysty i owocowy. Czuć go od razu po otwarciu wieczka. Jest intensywny, wydaje się naturalny, nie za słodki i nie męczący. Jakbym wąchała świeżo rozkrojony, egzotyczny owoc! Wspaniale umila każdą aplikację i nie traci na intensywności. Utrzymuje się też dłuższą chwilę na skórze. Scrub ma ciekawą konsystencję lekko ciągnącego się żelu z zatopionymi, licznymi drobinkami cukru. Z biegiem czasu konsystencja staje się coraz bardziej lepka, co ułatwia masaż kosmetykiem - przykleja się delikatnie do skóry i nie spływa. Body scrub posiada kolor pomarańczowy. Czasem widzę w internecie bardzo podobny produkt, ale żółty - jest to body peeling, który nieznacznie różni się składem. Scrub przed użyciem dobrze jest wymieszać, ponieważ drobinki cukru osiadają na dnie.

Zobacz też: Monotheme IOeco, Peeling do ciała z karczochem
Zobacz też: White Tree, Cukrowy peeling z oślim mlekiem
Zobacz też: Apis, Cukrowy peeling z żurawiną
Zobacz też: Orientana, Peeling różany z dobrym składem


Masaż peelingiem jest bardzo przyjemny. Produkt dobrze trzyma się skóry dzięki swojej lepkości, a jednocześnie gładko po niej sunie. Łatwo się spłukuje. Drobinki cukru dość konkretnie oczyszczają skórę oraz usuwają martwy naskórek, choć moc scrubu zależy także od siły nacisku naszych dłoni. Najbardziej lubię masować scrubem uprzednio zwilżoną skórę, ale jeśli lubicie mocne zdzieranie można użyć go także na sucho, wtedy zdecydowanie jest mocniejszy. Zapach jest tak niesamowity, że łatwo można się zrelaksować i przenieść myślami na egzotyczną plażę. Peeling nie pozostawia na skórze żadnej warstwy, mimo zawartości masła shea po jego użyciu wklepuję w skórę delikatny balsam lub mus. Nie czuję, aby skóra była po nim wysuszona, ale i nie jest nawilżona. Na pewno pozostawia skórę miękką i delikatną, bardzo przyjemnaą w dotyku. Scrubu używam także do stóp i dłoni. Jest całkiem wydajny.

Zobacz także: Jak zrobić cytrusowy peeling do ciała?
Zobacz także: Jak zrobić kawowy peeling do ust w domu?
Zobacz także: DIY zielony peeling oczyszczający do twarzy
Zobacz także: Delawell, Cukrowy peeling z dobrym składem
Zobacz także: Babuszka Agafia, Peelingi w saszetkach


Lubimy się z tym scrubem, a był to mój pierwszy kosmetyk tej marki. Obecnie w zapasach mam kolejne, czekają na swoją kolej. A Wy znacie Organic Shop?

Bionigree, Naturalne kosmetyki do pielęgnacji włosów i skóry głowy

Niedawno zachwycałam się serum marki Bionigree, które niesamowicie pozytywnie zadziałało na szybko przetłuszczającą się skórę głowy. Serum działa podobnie jak peeling enzymatyczny, oczyszcza skórę, reguluje wytwarzanie sebum i przedłuża świeżość włosów, odbijając je u nasady. Byłam więc niesamowicie ciekawa pozostałych produktów marki, a mianowicie delikatnego szamponu i odżywki nawilżającej. Czy oprócz niesamowitego zapachu spełniają oczekiwania i potrzeby cienkich włosów? Czy naturalne kosmetyki trychologiczne różnią się od drogeryjnych?



Opakowania kosmetyków są plastikowe, lekkie i przejrzyste. Szata graficzna bardzo mi się podoba, jest minimalistyczna i ładna. Warto wspomnieć, że etykiety są bardzo dobrej jakości, nie wycierają się ani nie odklejają, więc przez cały czas buteleczki wyglądają estetycznie. Szampon posiada wygodny korek na klik, natomiast opakowanie odżywki zostało zaopatrzone w pompkę. Z łatwością możemy śledzić zużycie obu kosmetyków.


Bionigree, Szampon oczyszczający do włosów

"Szampon do włosów to naturalny kosmetyk trychologiczny (specjalistyczny kosmetyk do pielęgnacji skóry głowy) o polskim pochodzeniu z dodatkiem ekstraktu z czarnej porzeczki. Ma delikatne działanie oczyszczające, przeciwłupieżowe i antybakteryjne. Preparat jest przeznaczony dla osób o wszystkich rodzajach włosów, do codziennej pielęgnacji włosów." Kosztuje 44zł/200ml.


Skład: Aqua (woda), Coco-Betaine (betaina kokosowa; łagodny środek myjący, nie niszczy włosów i nie powoduje nadmiernego wysuszenia, skutecznie usuwa brud, zapobiega elektryzowaniu się włosów, zmiękcza i wygładza skórę głowy i włosy), Saponaria Officinalis Extract (wyciąg z korzenia mydlnicy lekarskiej; naturalna substancja pieniąca o dobrych właściwościach myjących i działaniu przeciwłupieżowym), Coco-Glucoside (bardzo łagodna substancja myjąca), Capryloyl/Caproyl Methyl Glucamide, Lauroyl/Myrystoyl Methyl Glucamide, Glycerin (gliceryna; nawilża), Ribes Nigrum Fruit Extract (wyciąg z owoców czarnej porzeczki; substancja bogata w witaminę C, wit. z grupy B i cenne składniki mineralne, uzyskiwany poprzez wyciskanie i odwirowywanie soku i skórki ze świeżych owoców, skąd ekstrahowany jest resweratrol - silny antyutleniacz chroniący komórki; działa nawilżająco, ściągająco i eksfoliacyjnie), Xanthan Gum (zagęstnik), Methylcellulose (zagęstnik), Hydroxypropyl Mthylcellulose (substancja konsystencjotwórcza), Sodium Chloride (sól; konserwant), Panthenol (prowitamina B5; nawilża, sprawia, że włosy stają się grubsze i lśniące), Lactic Acid (kwas mlekowy; nawilża), Sodium Benzoate (bezpieczny konserwant), Potassium Sorbate (bezpieczny konserwant), Parfum (kompozycja zapachowa).


Szampon posiada ciekawą konsystencję galaretki, dzięki czemu jest bardzo wydajny. Nie ścieka szybko z dłoni i bardzo dobrze aplikuje się na włosy. Uwielbiam jego delikatny, naturalny zapach, który przypomina mi bukiet kwiatów. Nie jest ziołowy i na pewno nie przypomina mocnego aromatu Serum Bionigree. Jest łagodny, niesamowicie relaksujący, raczej lekko słodki i kobiecy. Szampon łatwo się pieni, choć nie wytwarza dużo piany, dla mnie jest to plusem, ponieważ potwierdza użycie delikatnych detergentów, a i tak dobrze myje włosy. Nie obciąża ich i nie puszy, nie podrażnia skóry głowy. Nie spowodował u mnie łupieżu.


Bionigree, Odżywka nawilżająca do skóry głowy i włosów

"Odżywka nawilżająca to kosmetyk trychologiczny, który ma działanie odżywcze, odbudowujące i intensywnie nawilżające skórę głowy i włosy. To specjalistyczny produkt kosmetyczny do użytku profilaktycznego oraz wspomagającego leczenie poważnych dolegliwości skóry głowy i włosów." Kosztuje 64zł/200ml.


Skład: Aqua (woda), Glycerin (gliceryna, nawilża), Cetearyl Alcohol (zmiękcza, wygładza, zachowuje wilgoć we włosie), Stearyl Alcohol (emolient; wygładza, tworzy film, zapobiega odparowaniu wilgoci), Ribes Nigrum Fruit Extract (ekstrakt z owoców czarnej porzeczki; uzyskiwany w wyniku wyciskania i odwirowania soku i skórki ze świeżych owoców czarnej porzeczki, źródło witaminy C, witamin z grupy B, kwasu foliowego i rutyny, antyoksydantów chroniących DNA; nawilża), Betula Alba Bark Extract (ekstrakt z liści i kory brzozy; leczy podrażnienia, ułatwia gojenie ran; dezynfekuje, działa ściągająco i antyseptycznie), Isopropyl Isostearate (emolient tzw. suchy, wygładza, kondycjonuje i zmiękcza), Betaine (betaina; nawilża i zapobiega elektryzowaniu), Polyepsilon-lysine (ε-polilizyn; emulgator, tworzy konsystencję), Argania Spinosa Kernel Oil (olej arganowy tłoczony na zimno; regeneruje, odżywia, wnika we włosy odbudowując ich barierę ochronną), Ricinus Communis Seed Oil (olej rycynowy, wpływa pozytywnie na porost włosów oraz ich elastyczność, odżywienie i wzmocnienie; nabłyszcza i ułatwia rozczesywanie), Malus Domestica Fruit Cell Culture Extract (ekstrakt komórek macierzystych ze szwajcarskiej jabłoni domowej; chroni komórki skóry opóźniając procesy starzenia, zwiększa witalność skóry i odmładza mieszki włosowe), Xanthan Gum (guma ksantanowa; zagęstnik), Lecithin (lecytyna; nawilża i ułatwia wchłanianie innych substancji aktywnych, regeneruje i odżywia), Sucrose Palmitate (emulgator, tworzy konsystencję), Glyceryl Stearate (emulgator; nawilża, zmiękcza, wygładza), Glyceryl Stearate Citrate (emulgator; zmiękcza, wygładza), Sucrose (sacharoza; nawilża, łagodzi i koi podrażnienia), Mannan (naturalna substancja filmotwórcza, zagęstnik), Hydrolyzed Vegetable Protein (hydrolizowane proteiny roślinne; odżywia, nawilża, wzmacnia skórę, tworzy elastyczny, wygładzający film, chroni przed elektryzowaniem), Glutamine (glutamina; aminokwas, bierze udział w procesie budowy i wzrostu włosów), Caffeine (kofeina; antyutleniacz, chroni włosy i skórę głowy przed promieniowaniem UV, zwiększa krążenie krwi w skórze przyczyniając się do lepszego odżywienia włosów), Methyl Nicotinate (powoduje efekt rozgrzania skóry, dzięki czemu przyspiesza mikrocyrkulację i metabolizm komórkowy, pobudza krążenie krwi, zmiękcza, tonizuje, zmniejsza świąd i pieczenie), Parfum (kompozycja zapachowa), Lactic Acid (kwas mlekowy; nawilża, zmiękcza warstwę rogową naskórka, złuszcza zrogowaciały naskórek, odblokowuje pory, działa antybakteryjnie).



Odżywka jest bardzo lejąca, co było to dla mnie zaskoczeniem. Trzeba uważać podczas aplikacji, aby nie przeciekła przez palce. Nakładanie produktu bardzo ułatwia pompka, dzięki której szybciej można zaaplikować kosmetyk i zminimalizować ewentualne straty. Zapach ma podobny do szamponu, jednak mocniej wyczuwalne są zioła i coś bardziej pobudzającego zmysły. Odżywki używa się inaczej niż w przypadku produktów drogeryjnych, ponieważ należy ją zaaplikować na skórę głowy i ewentualnie włosy. Jednak skupiamy się głównie na skórze, ponieważ to właśnie ją chcemy przede wszystkim odżywić i nawilżyć. Odżywka dobrze się spłukuje samą wodą, nie obciąża włosów. Włosy są lekko uniesione u nasady, wyglądają zdrowiej, nie elektryzują się i łatwo rozczesują. Odżywka dzięki swojej lekkiej konsystencji nie powoduje szybszego przetłuszczania włosów, do czego mam tendencję.


Zaskoczyło mnie to, że szampon pomimo delikatnego składu i braku silikonów nie plącze włosów i nie tworzy "kołtunów", których potem nie można rozczesać. Mam różne doświadczenia z naturalnymi szamponami, a ten jest jednym z lepszych. Kosmetyk dobrze oczyszcza włosy, także z oleju (obecnie używam oleju z pestek moreli) oraz masek. W razie konieczności można umyć włosy kilkukrotnie, choć mi wystarcza max. 2 razy. Włosy są lekko błyszczące, gładkie i nie splątane, nawet bez odżywki. Oczywiście najczęściej i tak nakładam po umyciu włosów i skóry głowy maskę lub odżywkę.



Jak wspomniałam odżywkę nakłada się na skórę głowy, ponieważ chcemy pobudzić mikrokrążenie krwi, a co za tym idzie lepiej odżywić włosy i pobudzić je do wzrostu. Czytałam, że wiele osób odczuwa delikatne ciepło po jej nałożeniu, ale ja nigdy nie miałam takiego odczucia, wiec jest ono bardzo indywidualne. Staram się nakładać odżywkę co 2-3 mycia delikatnie wcierając ją w umytą skórę głowy. Nigdy nie odczuwałam pieczenia czy swędzenia, produkt jest łagodny dla skóry. Zdarza mi się ją trzymać 10 minut, ale i całą noc - bez negatywnych skutków ubocznych. Uważam, że im dłużej potrzymam ją na skórze głowy, tym więcej się wchłonie i lepiej zadziała. Czasem nakładałam ją także na włosy, jednak w przypadku moich, obecnie średnioporowatych kosmyków jest zbyt lekka, a poza tym szkoda mi jej, skoro skład został idealnie dobrany do skóry głowy. Zapach utrzymuje się we włosach dość długo, co jest kolejnym plusem.
Odżywka przy dłuższym stosowaniu zdecydowanie wpływa na wygładzenie i porost nowych włosów, które rosną miększe i bardziej elastyczne. Skóra głowy jest lepiej nawilżona, miękka, nie mam zupełnie łupieżu. Odżywka niweluje również miejscowe swędzenie, które czasem mi doskwiera, szczególnie po myciu głowy szamponami z SLS lub SLES. 
Uważam, że całe trio czyli serum, szampon i odżywka to idealne produkty dla osób lubiących naturalne kosmetyki i szukających skutecznych sposobów do pielęgnacji włosów.  Jestem bardzo zadowolona, że kosmetyki mają świetne składy i są naturalne, pełne sensownych substancji aktywnych, mogących mieć faktyczny wpływ na skórę i włosy. Dodatkowo są produkcji polskiej.


Zdaję sobie sprawę, że dla wielu osób cena wyda się niekorzystna, jednak produkty są wydajne. Producent umożliwia też zakup próbek (szampon 2,20 zł/10 ml; odżywka 3,20 zł/10 ml; serum 9,60 zł/10 ml). Kosmetyki nie zawierają składników pochodzenia zwierzęcego i nie były testowane na zwierzętach. Produkty trychologiczne Bionigree zostały skomponowane tak, aby faktycznie zadziałać, a nie tylko zamaskować problem. Są to zupełnie wyjątkowe perełki na naszym rodzimym rynku kosmetycznym, pełne składników aktywnych, naturalne i łagodne dla skóry.

Znacie kosmetyki Bionigree? Kuszą Was kosmetyki trychologiczne do pielęgnacji skóry głowy?

Konkurs z okazji trzecich urodzin CosmetiCosmos.pl

Jak ten czas szybko mija! Ani się spostrzegłam nastał dzień 1 września, a mój blog ukończył trzy lata. Niesamowite! Dziękuję wszystkim, dzięki którym wciąż mam ochotę pisać. Dziękuję za każde miłe słowo, za każdego maila i wiadomość prywatną, które dodają mi powera i natchnienie na kolejne wpisy. Z tej okazji zapraszam Was serdecznie do konkursu, w którym możecie wygrać wszechstronny zestaw kosmetyków i gadżetów. Zasady proste, więc nie zastanawiajcie się długo :)



Zasady konkursu:
1. Zaobserwuj blog lub Facebook lub Instagram CosmetiCosmos (aby zaobserwować blog kliknij obraz "Dołącz do obserwatorów" na samym dole strony, musisz być zalogowany na swoim koncie gmail)
Facebook: https://www.facebook.com/cosmeticosmos/
Instagram:  https://www.instagram.com/cosmeticosmos/
2. Udostępnij w dowolny sposób konkursowy baner i dodaj link do udostępnienia w komentarzu (np. baner na blogu, udostępnienie na Facebooku, udostępnienie na Instagramie, Google+)
3. W konkursie wygra 1 osoba, bez względu na to, czy zgłosi się tutaj, na FB czy IG.
4. Każdy uczestnik może się zgłosić na każdym z podanych medium, czyli łącznie 3 razy, zwiększając szanse na wygraną.
5. Jeżeli w konkursie weźmie udział łącznie ponad 250 osób zostanie przyznana druga nagroda dla drugiej osoby.
6. Konkurs trwa do 30 października.

Zestaw kosmetyków do wygrania (baner)


Druga nagroda, jeśli zgłosi się ponad 250 osób



Regulamin konkursu jest dostępny pod linkiem Regulamin.

 
WYNIKI:
Tym razem poszczęściło się Ance Wojczal i Żanecie Paulinie Guraj. Akurat obie Panie zgłosiły się na Facebooku. Gratuluję i czekam na Wasze adresy. Wszystkim pięknie dziękuję za udział, zgłosiło się Was ponad 300 osób! Jesteście wspaniali :*

Powodzenia!

Delia, Liftingujący roll-on pod oczy ze świetlikiem

Rano często wstaję nieprzytomna, przy czym nie ma najmniejszego znaczenia czy rano to godzina 6:00 czy 9:00. Myję twarz i zwykle wpatruję się chwilę w zombie w lustrze, po czym przypominam sobie, że mam taki fajny gadżet, który pomaga się obudzić. Mowa o roll-onie Delii, który dzięki metalowej, wiecznie zimnej kuleczce pobudza i sprawia, że spojrzenie wydaje się znośne. Znika lekkie opuchnięcie okolic oczu i jestem gotowa na kolejny dzień.



Delia, +3D Hyaluron Fusion, Liftingujący roll-on pod oczy

"Unikalny produkt stworzony dla kobiet oczekujących natychmiastowych efektów w pielęgnacji przeciwzmarszczkowej. Intensywnie nawilża do 24 h, wygładza drobne zmarszczki, redukuje oznaki zmęczenia, rozświetla spojrzenie."


Roll-on pod oczy Delii kosztuje 8-10 zł/15 ml. Produkt kupimy w kartoniku, który jest zafoliowany. Całość, mimo że bardzo tania, wygląda ładnie, połyskująco i wiele nam obiecuje.


Skład: Aqua (woda), Glycerin (gliceryna; pomaga substancjom aktywnym wniknąć głębiej, przyspiesza regenerację, wygładza, zmiękcza), Propylene Glycol/Aesculus Hippocastanum Extract (wyciąg z kasztanowca zwyczajnego; poprawia mikrokrążenie i zmniejsza obrzęki, uszczelnia naczynia krwionośne), Propylene Glycol/Euphrasia Officinalis Extract (wyciąg ze świetlika lekarskiego; rozświetla skórę wokół oczu, zmniejsza obrzęki i opuchliznę, działa antybakteryjnie, kojąco), Hydrolyzed Caesalpinia Spinosa Gum (modyfikowana guma z drzewa tara; stabilizator emulsji, emulgator, nawilża), Caesalpinia Spinosa Gum (stabilizator emulsji), Phenoxyethanol/Ethylhexylglycerin (konserwanty, zaliczane do delikatnych), Hydroxyethylcellulose (zagęstnik), Globularia Cordifolia Callus Culture Extract (komórki macierzyste; pobudzają naturalne procesy regeneracji skóry), Xanthan Gum (zagęstnik), Allantoin (łagodzi podrażnienia, nawilża, koi), Biosaccharide Gum-1 (polisacharyd; nawilża, regeneruje, łagodzi), Sodium Hyaluronate (kwas hialuronowy intensywnie nawilża skórę i wypełnia drobne zmarszczki mimiczne).


Opakowanie roll-onu jest bardzo wygodne podczas stosowania. Zakrętka skrywa metalową kuleczkę, która jest zawsze zimna, nawet jeśli nie trzymamy produktu w lodówce. Pojemnik jest poręczny i jedyną wadą jest to, że nie stoi stabilnie, łatwo się przewraca na półce.


Płyn jest przezroczysty, dość lejący i bezzapachowy. Bardzo szybko się wchłania w skórę, dzięki czemu nadaje się pod makijaż. Używam go zarówno rano jak i wieczorem, choć zdarza mi się o nim zapominać. Rano używam go solo, natomiast wieczorem po krótkiej chwili aplikuję na niego treściwszy krem. Roll-on traktuję trochę jak pierwszy krok w dwuetapowej pielęgnacji okolic pod oczami, zwłaszcza że jego skład pomoże innym składnikom aktywnym wniknąć głębiej w naskórek.



Uwielbiam ten moment, kiedy rano lekko masuję skórę pod oczami zimną kuleczką z płynem. Roll-on nigdy się nie zaciął, wydobywa idealną ilość produktu, nie za mało i nie za dużo. Dzięki niemu bardzo szybko znikają niewielkie, ponocne opuchnięcia. Delikatnie wpływa też na zasinienia, ale nie jest to spektakularny efekt. Płyn błyskawicznie się wchłania łągodnie napinając skórę, choć oczywiście zmarszczek nie zmniejsza. Dodatkowo wygładza, leciutko ujędrnia i sprawia, że spojrzenie wydaje się świeższe. Skład pomaga też nawilżać delikatne okolice oczu, a nie pozostawia tłustej warstwy, więc jeśli potrzebujecie tylko nawilżenia mocno polecam spróbować, zwłaszcza, że cena jest niska. Na efekt liftingu raczej nie liczcie. To fajny kosmetyk dodatkowy do pielęgnacji oczu, wzmacniający działanie innych produktów.


Jestem bardzo zadowolona z tego kosmetyku, choć nie oczekiwałam spektakularnych efektów. Delikatnie nawilża, przyjemnie chłodzi okolice oczu, co cenię szczególnie rankiem - budzi mnie to i zmniejsza opuchliznę. Subtelnie napina i wygładza skórę, choć zmarszczek nie usuwa.

Znacie roll-ony pod oczy? Używacie takich produkty?

Żele pod prysznic bez SLS i SLES: Bioline, Nature Moi, Africa Organics

Lubię naturalne kosmetyki ze względu na ich delikatność i mniejszą ingerencję w organizm. To głównie na nie stawiam w pielęgnacji twarzy, a ostatnio coraz częściej sięgam po nie do ciała. W przypadku drogeryjnych żeli pod prysznic możemy mieć do czynienia ze swędzącą, podrażnioną skórą, zaczerwienieniami i łuszczeniem. Tak skóra może reagować na silne substancje odtłuszczające i oczyszczające ją ze wszystkiego - także z naturalnego, niezbędnego do prawidłowego funkcjonowania płaszcza lipidowego. Skóra nie jest głupia (choć oczywiście świadomego rozumu nie ma) - przez setki tysięcy lat zostały wypracowane mechanizmy ochronne, które powinniśmy szanować i które powinnyśmy wziąć pod uwagę podczas pielęgnacji. Oczywiście mocniejsze oczyszczanie raz na jakiś czas nie powinno zaszkodzić, ale wieloletnia, konsekwentna walka z naturą może skończyć się chorobami skóry, dyskomfortem i osłabieniem naturalnych mechanizmów obronnych. Skóra jest najważniejszym organem, warto o nią dbać ze szczególną starannością, skutecznie, ale jak najbardziej łagodnie i naturalnie. Podstawowymi zabiegami pielęgnacyjnymi jest oczywiście kąpiel lub prysznic i tak powracamy do tematu żeli do mycia ciała.


naturalne-zele-pod-prysznic

Nature Moi, Żel pod prysznic odżywiający Prowansalska Figa

"Łagodna formuła myjąca z delikatną pianą pomogą zmyć wszelkie zanieczyszczenia, jednocześnie chroniąc skórę przed szkodliwym działaniem substancji chemicznych. Połączenie cudownego zapachu i bezpieczeństwa stosowania."


Skład: Aqua (woda), Glycerin (gliceryna; nawilża, zatrzymuje wilgoć w skórze), Sodium Lauroyl Methyl Isethionate (bardzo łagodna substancja myjąca, pochodzenia naturalnego, bezpieczna dla kobiet w ciąży), Cocamidopropyl Betaine (substancja myjąca, stabilizator piany, bezpieczna w produktach spłukiwanych), Parfum (kompozycja zapachowa), Sodium Benzoate (bezpieczny konserwant), Glycor Distearate (emolient tłusty, tworzy na skórze ochronny film, nie należy go stosować na uszkodzoną skórę), Salicilic Acid (działa antybakteryjnie i przeciwzapalnie), Polyquaternium-10 (polimer naturalnego pochodzenia, kondycjonuje, tworzy ochronny film zapobiegający utracie wody), Trisodium Ethylenediamine Disuccinate (stabilizator łatwo utleniających się związków, bezpieczny), Sodium Hydroxide (regulator pH), Ficus Carica Fruit Extract (wyciąg z figi: działa antyoksydacyjnie, odżywia skórę, regeneruje, wspomaga syntezę kolagenu), Potassium Sorbate (konserwant, bezpieczny dla kobiet w ciąży, ale może uczulać).  


Ogromne opakowanie 750 ml zostało zaopatrzone w pompkę, dzięki czemu bardzo wygodnie używa się tego produktu. Zapach jest nieziemski, słodki z nutą egzotycznych owoców, wydaje się "kemowy" i subtelny. Uwielbiam go! Przezroczysty żel nie jest bardzo gęsty, ale i nie przecieka przez palce. Pieni się wystarczająco, ale nie za mocno. Pokochałam go za to, że zupełnie nie wysusza skóry, wręcz zostawia na niej lekką warstewkę, która sprawia, że ciało jest miękkie i pachnące nawet bez użycia balsamu. Nie swędzi mnie po nim skóra, co jest kolejną zaletą. Idealny do codziennego użytku.


Skład pokazuje, że przede wszystkim to łagodny detergent o pięknym zapachu, wyciągu z figi jest w nim niewiele. Nie wysusza skóry, dobrze oczyszcza. Duże opakowanie 750 ml jest niesamowicie wydajne i wygodne w codziennym użytku, a kosztuje ok. 35-39zł. Z przyjemnością kupię go jeszcze nie raz.


Africa Organics, Nawilżający żel pod prysznic Kalahari Melon

"Produkt idealny do pielęgnacji każdego rodzaju skóry, także wrażliwej i alergicznej. Zawartość olejków oraz ekstraktów odżywczych sprawia, że skóra jest nawilżona. Dodatek ekstraktu z aloesu łagodzi nawet podrażnioną skórę. Kosmetyk nie zawiera agresywnych substancji myjących, które mogłyby wysuszać skórę i wywoływać reakcję alergiczną, a mimo to dobrze się pieni i idealnie usuwa wszystkie zanieczyszczenia. Skóra jest odżywiona i świeżo pachnie dzięki olejkowi z pomarańczy i kadzidła."


Posiadam wersję z gratisem w postaci mini mleczka do ciała. Mleczko jest bardzo lekkie, posiada piękny zapach o identycznej, pomarańczowej nucie jak żel, jednak subtelniejszy. Balsam szybciutko się wchłania, przyjemnie nawilża, jednak nie pozostawia żadnej warstwy ochronnej, więc przy mocno wysuszonej skórze może być zbyt delikatny. W składzie zawiera wiele cennych olei, cały skład jest naturalny. Posiada certyfikat ECO CERT.


Skład: Water (woda), Decyl Glucoside (naturalny, łagodny środek myjący, delikatny nawet dla oczu), Aloe Barbadensis (Vera) Leaf Gel* (żel aloesowy, łagodzi podrażnienia, nawilża, koi i goi, działa przeciwbakteryjnie i przeciwzapalnie, usuwa wypryski, reguluje pracę gruczołów łojowych, działa ściągająco, zapobiega odparowaniu wody z naskórka), Sodium Cocoyl Glutamate (łągodna, bezpieczna, naturalna substancja myjąca), Ethanol (rozpuszczalnik, działa antybakteryjnie, konserwuje, zwiększą przenikanie innych substancji głębiej, nie musi wysuszać skóry jeśli w formule użyte są substancje nawilżające i ochronne), Citrus Sinensis (Orange) Peel Oil* (olejek eteryczny z pomarańczy, nadaje piekny zapach, działa antybakteryjnie, łagodzi podrażnienia, relaksuje), Coco-Glucoside (łagodna, roślinna substancja myjąca), Glyceryl Oleate (emulgator, emolient - tworzy na powierzchni skóryfilm zapobiegający odparowaniu wody), Xanthan Gum (naturalny zagęstnik), Glycerin (nawilża, zatrzymuje wilgoć w skórze), Aspalathus Linearis (Rooibos) Leaf Extract* (naturalny wyciąg z czerwonej herbaty; antyoksydant, regeneruje i napina skórę, działa antybakteryjnie), Citrullus Lanatus (Kalahari Melon) Seed Oil (olej z melona Kalahari; nawilża i odbudowuje skórę, działa antystarzeniowo), Cyclopia Genistoides (Honeybush) Leaf Extract* (wyciąg z miodokrzewu; silny antyoksydant, wzmacnia skórę), Citric Acid (regulator pH), Sodium Phytate (stabilizator łatwo utleniających się związków), Tocopherol (witamina E zwana witaminą młodości, antyoksydant, odmładza, odżywia, poprawia ukrwienie skóry, zabezpiecza ją przed czynnikami zewnętrznymi), Boswellia Carterii (Frankincense) Oil (olejek kadzidłowy; działa ściągająco i przeciwzmarszczkowo, nadaje zapach drzewny, z lekko cytrynową nutą), Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Wood Oil*, Linalool**, Limonene**, Geraniol**
*składniki pochodzące z upraw ekologicznych
**naturalne olejki eteryczne


Opakowanie to miękka, plastikowa tuba z korkiem na klik o pojemności 210 ml. Zapach żelu jest bardzo naturalny. Wyraźnie wyczuwam w nim prawdziwą nutę pomarańczowego olejku eterycznego oraz cytrynowego Rooibosa. Coś niesamowitego! Sam żel jest dość gęsty i posiada pomarańczową barwę. Pieni się dość delikatnie, ponieważ zawiera łagodne substancje myjące. Pozostawia skórę odświeżoną, stonizowaną, pięknie pachnącą prawdziwą pomarańczą. Egzotyczna uczta dla zmysłów! Nie wysusza i nie podrażnia. Posiada certyfikat ECOCERT, jeden z niewielu, którym w pełni ufam. Skład marzenie!


Jedyny żel spośród dzisiejszych z certyfikatem ECOCERT, który potwierdza jego dobrą jakość, ale niestety wpływa również na cenę. Tuba 210 ml kosztuje standardowo aż 45 zł, choć często spotykam go w promocjach (nawet 30 zł) lub w wersji z mini balsamem gratis. Do kupienia np. na empik.com. Najdelikatniejszy żel, naturalnie pachnący, dobrze myje.


Bioline, Żel pod prysznic do twarzy i ciała Olive Oil & Figa

"Naturalny żel do ciała z oliwą z oliwek i odżywczym kokosem delikatnie oczyszcza i przywraca odpowiedni poziom nawilżenia. Skóra zostanie zregenerowana i odżywiona, a delikatny zapach fig otula ciało pozostawiając przyjemną aromat."


Skład: Aqua (woda), Potassium Cocoate (substancja myjąca z orzecha kokosowego; emulgator), Potassium Olivate (substancja myjąca z oliwy z oliwek, często stosowana może podrażniać; emulgator), Glycerin (gliceryna; nawilża, zatrzymuje wilgoć w skórze), Parfum (kompozycja zapachowa), Hydroxyethylcellulose (zagęstnik, stabilizator konsystencji), Polyglyceryl-3 Caprylate (emolient, substancja renatłuszczająca skórę), Cocos Nucifera Oil (olej kokosowy; natłuszcza i odżywia skórę, pozostawia na niej ochronną warstwę zatrzymującą odparowanie wody), Potassium Benzoate (konserwant, może uczulać), Potassium Sorbate (konserwant), Tocopherol (witamina E zwana witaminą młodości, antyoksydant, odmładza, odżywia, poprawia ukrwienie skóry, zabezpiecza ją przed czynnikami zewnętrznymi), Olea Europeae Oil (oliwa z oliwek, natłuszcza, odżywia i kondycjonuje skórę).


Butla z twardego plastiku została zaopatrzona w wygodny korek. Niestety pod koniec bardzo trudno wydobyć produkt z opakowania. Pojemność to 250 ml, za które trzeba zapłacić 15-20zł (bardzo często są w promocji). Zapach jest delikatny i cudowny, nie za słodki, z lekko cytrusową, kwaskowatą nutą. Uwielbiam! Przezroczysty żel jest dość lejący, trzeba na niego uważać. Pieni się również wystarczająco, nie za mocno. Dobrze myje skórę, pozostawia uczucie świeżości i nie przesusza. Zapach przez jakiś czas utrzymuje się na skórze. Nie testowany na zwierzętach, posiada certyfikat Viva, więc jest odpowiedni dla wegan i wegetarian. 


Dość łatwo dostępny żel, zwłaszcza w porównaniu z pozostałymi. Można go znaleźć także stacjonarnie. Chętnie poznam inne wersje zapachowe, choć nie ukrywam, że figa bardzo przypadła mi do gustu. Producent kilkakrotnie oferował promocję 2 żele w cenie 1, więc można się skusić. Trochę niewygodne opakowanie, które trzeba mocno ściskać, zwłaszcza pod koniec, nie zniechęca mnie, ponieważ obłędny zapach i delikatność żelu zachwycają.


I Provenzali, Delikatny płyn pod prysznic i do kąpieli

"Stworzony wyłącznie z najdelikatniejszych baz myjących pochodzenia roślinnego, wzbogacony czystym masłem karite płyn pod prysznic. Mocno skoncentrowany, o niskiej zawartości wody. Głęboko nawilża i zmiękcza skórę podczas kąpieli. Pozostawia delikatny, subtelny zapach świeżości. Idealny dla osób wrażliwych i nie tolerujących zwykłych, syntetycznych środków myjących."


Skład: Aqua (woda), Disodium Laureth Sulfosuccinate (substancja myjąca z grupy SLS, ale delikatniejsza, może jednak wysuszać wrażliwą skórę), Cocamidopropyl Betaine (substancja myjąca, stabilizator piany, bezpieczna w produktach spłukiwanych), Magnesium Laureth Sulfate (dość silna substancja myjąca, podobna do SLS, może podrażniać), Sodium Lauroyl Sarcosinate (łagodna substancja myjąca, ale może być zanieczyszczona nitrozoaminami), Decyl Glucoside (naturalny, łagodny środek myjący, delikatny nawet dla oczu), Polysorbate 20 (emulgator i substancja myjąca, może być zanieczyszczona dioksynami), Cocamidopropylamine Oxide (substancja myjąca i stabilizująca pianę), Glycol Stearate (emulgator), Cocamide Mea (substancja myjąca i zagęstnik, może być zanieczyszczony nitrozoaminami, nie stosować na uszkodzoną skórę), Laureth-6 (substancja myjąca, emulgator, może być zanieczyszczony dioksynami, nie używać na uszkodzoną skórę ani przez dzieci i kobiety w ciąży), Parfum (kompozycja zapachowa), Glycerin (nawilża), Butyrospermum Parkii Butter Extract (wyciąg z masła shea zwanym karite; odżywia, nawilża, łagodzi suchość skóry, zmiękcza, natłuszcza i wygładza), PEG-40 Castor Oil (substancja myjąca, emulgator, może być zanieczyszczona dioksynami, nie używać na uszkodzoną skórę), Citric Acid (regulator pH), Lactic Acid (kwas mlekowy; nawilża, zmiękcza warstwę rogową, działa antybakteryjnie), Sodium Dehydroacetate (konserwant), Imidazolidinyl Urea (konserwant, donor formaldehydu, bardzo alergenny, warto minimalizować ilość kosmetyków z tą substancją).


Solidna butla o pojemności 400 ml zakończona została wygodnym korkiem. Zapach nie jest oczywisty, przypomina trochę mydło i orzechy, jest doprawdy dziwaczny, ale orzeźwiający. Nawet mi się podoba, ale zdaję sobie sprawę, że nie każdy go polubi. Ten żel pieni się najmocniej ze względu na zawartość silniejszych detergentów - tak, w liczbie mnogiej. Mojej skóry nie przesusza podczas kąpieli, ale nie używam go codziennie, a co kilka dni do mocniejszego oczyszczenia ciała. Używałam go także jako mydła w płynie do rąk i zbyt często używany niestety wpływa negatywnie na natłuszczenie skóry, wyraźnie czułam, że dłonie potrzebują kremu. Ta włoska marka nie testuje na zwierzętach, stawia na produkty mocno skoncentrowane, wolne od metali ciężkich i parabenów. pH neutralne dla skóry.


Patrząc na skład łatwo zauważyć, że wcale nie jest taki delikatny. Specjalnie umieściłam go w tym zestawieniu, aby zwrócić uwagę na fakt, że na opakowaniu producent może zadeklarować brak SLS i SLES, natomiast zamiast nich użyć bardzo podobnych w działaniu i równie drażniących substancji. Tutaj mamy ich aż kilka, do tego dochodzą potencjalnie nieciekawe konserwanty, co sprawia, że produkt nie nadaje się dla skóry wrażliwej. Nie polecam go także kobietom w ciąży oraz do mycia dzieci.


Delikatne żele pod prysznic nie pienią się tak mocno jak te oparte na SLS i SLES, ale nie jest to ich wadą. Wręcz przeciwnie, pomimo że jesteśmy od lat przyzwyczajani do grubej, gęstej piany podczas kąpieli warto mieć na uwadze, że aby powstała konieczne jest użycie mocnych spieniaczy, czasem więcej niż jednego - a to może wpływać negatywnie na skórę. Nie będę nikogo na siłę przekonywała, sama czasem pozwalam sobie na tani żel Isany lub Balei, wszystko jest dla ludzi. Jednak na co dzień stawiam na delikatniejsze produkty, a moja skóra nie jest przesuszona, nie mam z nią żadnych większych problemów (oprócz łydek zimą, ale to inna historia). Warto jednak czytać składy i nie ufać opisom w ciemno.

A Wy używacie delikatniejszych myjaczy czy uważacie, że to zbędne?
Moje zdjęcie
CosmetiCosmos
Witaj na CosmetiCosmos.pl! Mam na imię Aneta i od kilku lat interesuję się kosmetykami i ich składami, szczególnie naturalnymi. Szukam prawdziwych perełek, lubię polskie manufaktury, kręcę też własne kremy. Interesują mnie także eko środki czystości. Mam nadzieję, że znajdziesz tu coś ciekawego dla siebie (polecam wyszukiwarkę). Kontakt ze mną: cosmeticosmos@gmail.com

Jestem tutaj