Czy warto stosować filtry UV codziennie?
Ochrona przeciwsłoneczna w ostatnich latach mocno zyskała na popularności. I dobrze! Jeszcze kilka lat temu wcale nie było tak łatwo kupić dobrego filtra zimą, nawet w aptekach. Czy trzeba używać filtrów codziennie? Osobiście jestem zdania, że warto! Promieniowanie słoneczne odpowiedzialne jest nie tylko za przyspieszone starzenie skóry i zmarszczki, ale także za poważne choroby jak rak. Tymczasem producenci prześcigają się w coraz to nowych produktach z wysokim filtrem. Nie brakuje również kremów z ochroną przeciwsłoneczną wśród kosmetyków naturalnych albo z tzw. dobrym składem (bez kontrowersyjnych substancji, z minimalną zawartością składników syntetycznych).
Zapraszam na wpis z serii HITY BLOGEREK, w którym opowiemy Wam o swoich ulubionych, naturalnych kremach z filtrem.
Neutrea, UV Protector SPF50 krem z filtrem z lekkim kolorem - opinie, recenzje
Diana z Instagrama @naturale.blog:
Kremy z filtrem to moja zmora i ciężko jest mi znaleźć coś, co naprawdę spełni moje wszystkie oczekiwania. Jednak to grupy filtrów, które naprawdę bardzo lubię, zdecydowanie należy krem z filtrami fizyczno-chemicznymi Neutrea UV Protector SPF50. Moja cera z natury jest sucha, wrażliwa i ze skłonnością do rozszerzania się naczyń krwionośnych, ale mimo to wiele składników działa na nią niekorzystnie i potrafią zapychać.
Neautrea jest chyba jednym z najlżejszych filtrów, jakie kiedykolwiek używałam. Na początku aplikacji wyczuwalna jest delikatnie lepka warstwa, która po niedługim czasie znika. Filtr ma lekki kolor (mój jest w odcieniu Nude), jednak na twarzy jest on praktycznie niewidoczny. Bardzo dobrze współgra też z produktami do makijażu. Przed jego aplikacją lubię nałożyć antyoksydacyjne serum – taki duet sprawdza się u mnie naprawdę znakomicie.
Bema Cosmetici, Krem i spray ochronny SPF 50 - naturalne filtry przeciwsłoneczne, recenzje, opinie
Ola z bloga crazyecogirl.pl:
Dla mnie ochrona przeciwsłoneczna jest bardzo ważna. Zwracam również uwagę, aby kosmetyki ochronne były jak najbardziej naturalne. Dla mnie i mojej rodziny z pomocą przychodzą kosmetyki marki Bema Cosmetici. Używamy dwóch rodzajów kremu SPF 50 oraz sray’u o tej samej wartości. Krem jak i spray szybko się wchłaniają, z tym że krem odrobinę bardziej bieli, dlatego ja wsmarowuję go ciut dłużej. Używam tych kosmetyków do ciała oraz twarzy. Pachną bardzo delikatnie. Zawierają naturalne i bezpieczne składniki. Krem ma zbitą, gęstą konsystencję, spray, natomiast bardziej wodnistą i tłustszą. Wydaje mi się, że spray muszę częściej reaplikować.
Seria Solartea nie zawiera: parabenów, nanocząstek, filtrów chemicznych, barwników syntetycznych, glutenu, PEG i PPG, wazeliny, silikonów oraz substancji zapachowych z alergenami. Krem wydaje się być odrobinę wydajniejszy od spray’u. Lubię je i stosuję, ponieważ nie tylko sprawdzają się w ochronie przeciwsłonecznej, ale także są bezpieczne dla zdrowia. Bardzo polecam te produkty, jeżeli zwracamy uwagę na ochronę i bezpieczeństwo. Cena kremu: 83,00 zł/100 ml. Cena sprayu: 93,00 zł/100 ml.
We Love The Planet, Filtr SPF30 w sztyfcie, less waste - opinia, recenzja
Klaudia z Instagrama @ja_ekodama:
Idealna propozycja less waste dla miłośników filtrów fizycznych. SPF We Love The Planet znajduje się w solidnej tubie, co skutecznie zapobiega zgnieceniu. Sama kartonowa tuba wykonana jest w 100% z papieru FSC. Filtr przeciwsłoneczny w tubie to świetna opcja na szybką aplikację np. na dłonie, ramiona, uszy czy nos. Szczególnie kiedy jesteśmy w pośpiechu, w górach, na łodzi czy jako opcja do torebki lub plecaka.
Formuła filtra jest bezwodna. W składzie oprócz filtrów mineralnych (tlenek cynku i dwutlenek tytanu) znajdziemy także składniki pielęgnujące skórę, m.in. olej kokosowy, olej rzepakowy i olej słonecznikowy.
Aplikacja filtra jest wygodna i prosta. Po zdjęciu nakładki należy wcisnąć od dołu wkład z kosmetykiem, a następnie rozprowadzić równomiernie produkt na skórze
. Filtr We Love The Planet w pewnym stopniu bieli, ale po chwili ten efekt znika. Świetnie sprawdził się na moich dłoniach, uszach, nosie i karku. To mój hit szczególnie na lato. Będzie to odpowiednia opcja dla zabieganych, podróżników i miłośników less waste.
Manaslu, City Outdoor, Krem z filtrem SPF30 (naturalny, chemiczny, lekki) - recenzje, opinie
Plantea, Wodoodporny krem z filtrem Sun Sheld SPF50
Aneta z bloga cosmeticosmos.pl:
Manaslu, Naturalny, lekki krem z filtrami chemicznymi UVA, UVB
Krem miejski, który oprócz codziennej ochrony przed promieniowaniem ultrafioletowym ma za zadanie stworzyć szczelną warstwę chroniącą również przed smogiem (cząsteczkami pyłu PM 2,5 i PM 10, czyli cząsteczek o średnicy odpowiednio do 2,5 μm oraz do 10 μm), zanieczyszczeniami np. metalami ciężkimi i przesuszeniem. Co ciekawe, krem ten spełnia także funkcję kremu pielęgnującego, a to dzięki zawartości naturalnych emolientów (olej z marakui oraz winogron), jak i kompleksu roślinnych ekstraktów, będących bombą antyoksydacyjną i bogactwem witamin. Całości dopełnia naturalny biopolimer, chroniący skórę przed smogiem oraz nowoczesne i niekontrowersyjne filtry chemiczne (organiczne), czyli:
- Bis-Ethylhexyloxyphenol Methoxyphenyl Triazine (zwany Tinosorb S) - fotostabilny, chroniący skórę głównie przed UVA i częściowo przed UVB,
- Ethylhexyl Triazone, chroniący głównie przed UVB,
- Diethylamino Hydroxybenzoyl Hexyl Benzoate, chroniący skórę przez UVA (najlepiej UVA 1 długie).
SPF30 chroni przed UVB, natomiast UVAPF wynosi 12,7 (według informacji bezpośrednio od producenta). Jest to więc naturalny krem, ale z filtrem chemicznym.
Krem Manaslu jest niebielący, dość lekki i ładnie pachnie (kwiatowo). Według producenta jest odporny na pot i ścieranie i mam wrażenie, że faktycznie dobrze się trzyma pod maseczką, bo nie jest "śliski". Łatwo się rozprowadza i można go bez problemu nałożyć w odpowiedniej ilości. Nadaje się dla każdego, nie tylko kobiet, aczkolwiek polecam raczej osobom dorosłym i cerom mniej wrażliwym. Świetnie współgra z makijażem - zarówno mineralnym, jak i bardziej tradycyjnym. Nie roluje się, nie warzy, nie tworzy plam i nie zbiera się w zmarszczkach. Łatwo się go również reaplikuje. Nie jest to konsystencja żelowa, a kremowa (ja osobiście żeli nie lubię). Tubka 40 ml kosztuje 65 zł. Polska marka, zawiera 87% składników pochodzenia naturalnego i jest wegański.
Plantea, Wodoodporny krem z filtrem Sun Sheld SPF50
Krem o cięższej konsystencji i potrafiący delikatnie bielić (naprawdę delikatnie), ze względu na filtry mineralne (fizyczne). Dlaczego więc go lubię? Mam do niego kompletne zaufanie jeśli chodzi o "szczelność i nieścieralność". To jest krem do zadań specjalnych, nie do ruszenia. Formuła oparta o naturalną dyspersję tlenku cynku, bardzo komfortowy na skórze, nie ściąga i nie wysusza. Zawiera przede wszystkim mój ulubiony, super nawilżający Pentavitin (Saccharide Isomerate) i kilka innych humektantów, antyoksydanty (enzym z drożdży czyli dysmutazę ponadtlenkową Superoxide Dismutase oraz ekstrakt z zielonej herbaty), wzmacniającą warstwę hydrolipidową skóry lecytynę oraz filtr fizyczny (mineralny) w postaci:
- dyspersja tlenku cynku (Zinc Oxide) - stabilna
i wysoce efektywna, teoretycznie nie powoduje bielenia skóry
i nie daje uczucia lepkości; zapewnia szerokie spektrum ochrony
przed promieniowaniem UVA/UVB,
- nie jest to filtr nano,
- certyfikowany przez COSMOS.
Krem poddany został specjalistycznym badaniom
laboratoryjnym (in vitro oraz in vivo), które potwierdzają współczynnik
SPF50, bardzo wysoką wodoodporność oraz ocenę UVA/UVB w skali Boots’a (trzy gwiazdki według informacji od producenta).
Badania prowadzone były zgodnie z normą PN-EN ISO 24444.
Konsystencja Sun Shield Plantea jest cięższa i bardziej tłusta niż Manaslu, ale po rozsmarowaniu zachowuje się ok. Zostawia lekko tłustawą powłoczkę i tutaj dużo zależy od cery. Na suchej będzie ona praktycznie niewyczuwalna, po chwili wręcz z matowym wykończeniem. Na tłustej trochę bardziej, wiadomo. U mnie, mimo tłustej cery, nie jest szczególnie uciążliwa, nie świeci się też tak bardzo jak wiele innych mineralnych filtrów - ale to jest mocno subiektywna ocena (filtra nakładam sporo, w odpowiedniej ilości). Świetnie trzyma się skóry, nie ślizga się po niej, nie roluje. Nie zauważyłam, żeby ten filtr "zapychał" - to też kwestia odpowiedniego zmywania - u mnie zawsze olejkiem myjącym z emulgatorem np. Bioup i pianką np. Feel Free lub Bema Cosmetici. Zapach filtra jest bardzo delikatny i naturalny, pachnie "surowcowo" i tylko przez chwilkę, nie przeszkadza mi to. Najlepiej krem nakładać na całkowicie suchą skórę (jeśli pod spód nakładamy serum lub krem to powinien być on lekki i odparować do "sucha"). Nałożony na sucho jedynie leciutko rozbiela karnację, przynajmniej moją dość bladą. Pewnie na ciemniejszej skórze może być bardziej widoczny, ale wciąż to nie jest typowe bielenie, jakiego można się spodziewać po filtrach fizycznych. Dobrze dogaduje się z makijażem, tak minerałami jak i płynnym podkładem. U mnie nic się nie warzy i nie ciastkuje. Fajnie wygląda także delikatnie przypudrowany pudrem z kolorem albo tylko z lekkim kremem BB. Opakowanie z pompką air less o pojemności 50 ml kosztuje 119 zł. Polska marka.
Bema Cosmetici, Naturalny filtr mineralny w kremie SPF30
Alteya Rose, Organic Face Sunscreen SPF30
Asoa, Sunny Day Krem z filtrem SPF30 - recenzja, opinia
Justyna z Instagrama @naturalne_blogowanie:
Filtry zyskały ostatnio bardzo dużą popularność i coraz więcej osób ich używa. No i całe szczęście! Czy u mnie były one zawsze? Otóż nie. Po urodzeniu pierwszego dziecka i pojawieniu się potrzeby zaopatrzenia go w takowy, od razu zrodziła się myśl, że ja również powinnam się w taki sposób zabezpieczać. Moje nastoletnie lata przypadły akurat na czasy kultu spieczonej skóry, tzw. skwarka, który musiał być regularnie podtrzymywany na solarium. Ja (nie)stety wracałam z solarium i musiałam zmierzyć się z mega uczuleniem i poparzeniem skóry. Moja skóra była... dziwna. Przez lata pojawiały się na niej, ni stąd, ni zowąd, reakcje uczuleniowe, a najczęściej w kontakcie ze słońcem. Dziś już wiem, że to rodzaj fotoalergii.
Od kilku lat staram się regularnie używać filtrów do skóry, a przede wszystkim skupiam się na twarzy. Minęły czasy wiecznie opalonej skóry i przestała mi się też ona tak skrajnie podobać, jak wcześniej.
Jeszcze dwa-trzy sezony do tyłu ciężko było wybrać coś w miarę naturalnego, ale przy tym nie robiącego na twarzy białej maski, która wyglądała niezbyt estetycznie. Dziś mam dla Was trzy różne propozycje filtrów, które różnią się od siebie i w zależności od potrzeb, możecie dokonywać swoich wyborów, jaki filtr będzie dla Was najbardziej odpowiedni.
Bema Cosmetici Solar Tea Antiage SPF 30
To jeden z pierwszych filtrów, jakie kiedykolwiek używałam, gdzie skład jest w porządku. Najpierw kupiłam odpowiednik dla dzieci SPF50, dla syna, a później również dla mnie wersję SPF30. Jest to filtr, który wybieram w dni, kiedy nie potrzebuję perfekcyjnie wyglądającej skóry twarzy, bo niestety, ale trochę bieli i nie do końca się wchłania, pozostawiając na skórze dość obficie swoją obecność. Natomiast jest przyjemny na skórze, nie ma tego tępego uczucia, który pojawia się w innych filtrach. Idealnie sprawdza się w leniwe, gorące dni, które spędzam np. u rodziców na wsi.
Alteya Rose Organic Face Sunscreen SPF30
Jest to filtr, który przepięknie pachnie różami i ma także delikatnie różowy kolor. Niestety ten kolor wybija się nieco na skórze i ja lubię go troszkę przytłumić podkładem mineralnym lub pudrem z kolorem. Wybieram go w dni, w które wiem, że będę pokazywać się ludziom, no i nie chcę mieć białych pozostałości na skórze. Daje trochę tego tępego uczucia na skórze, które nie niweluje się jakoś specjalnie w ciągu dnia.
Asoa Sunny Day, Krem z filtrem i kolorem SPF30
To chyba najbardziej odpowiadający mi filtr, który miałam okazję używać. Jest łatwy w aplikacji i naprawdę dobrze wygląda na skórze. Przez to, że ma pigment, który fajnie wyrównuje koloryt skóry, to idealnie zastępuje u mnie podkład. Skóra wdzięcznie wygląda pod nim, więc dla mnie to filtr pierwszego wyboru, kiedy muszę liczyć na bardzo dobry wygląd skóry twarzy. Dobrze się wchłania i pozostaje na skórze.
Wszystkie z wymienionych przeze mnie filtrów mają dobre składy, które bez obaw można stosować chcący iść w tę naturalną stronę. Mają różne konsystencje, mniej lub bardziej gęste, ale zadanie jedno i najważniejsze. W moim przypadku połączenie filtra i kremu korygującego koloryt skóry to połączenie idealne i zauważyłam, że zwracam uwagę na takie kosmetyki w szczególności.
Skóra to nasz największy organ- dbajmy o nią w sposób szczególny.
Macie swój ulubiony krem z filtrem?