Nominacja Liebster Blog Award 2014

Zostałam nominowana do Liebster Blog Award 2014 przez Zeznania Blondynki oraz Kaleid (Kalakteryzacja) za co bardzo dziękuję i z czego niezmiernie się cieszę :)

Ale co to właściwie oznacza?

,,Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za “dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.” 

Bitwa! Kremy do stóp z mocznikiem: No36 vs FussWohl

Dziś zapraszam Was na prawdziwą bitwę :)

W prawym narożniku mamy, gotowego na wszystko, PharmaCF No36 Krem do stóp intensywnie regenerujący

W lewym narożniku natomiast do walki szykuje się FussWohl Intensywny krem do stóp.

Oba kremy mają jednakowe szanse. Oba zawierają 10% urea.

Który wygra?
Który okaże się lepszy?



Różana pieszczota dłoni od Green Pharmacy

Green Pharmacy poznałam niedawno, ale już pierwsze spotkanie było bardzo udane i satysfakcjonujące. Był to płyn micelarny z owsem, o którym możecie poczytać tutaj. Idąc tym tropem obkupiłam się także w inne produkty tej marki, między innymi w krem do rąk z różą. Bardzo lubię kremy do rąk i używam ich nałogowo, ponieważ moje dłonie mają sporo do roboty i niestety wszystko na nich widać. Regularne używanie właściwych kremów trzyma je w dobrej kondycji.

Green Pharmacy – Krem do rąk i paznokci Róża


Przeznaczony dla dłoni potrzebujących odżywienia i nawilżenia.

 

Mój balsam do ust z cyklu "Zrób to sama" - recenzja :)

Niedawno zrobiłam sama balsamik do ust. Jeśli macie ochotę na własny - przepis znajdziecie tutaj. Zachęcam, bo zabawa jest przyjemna, szybka (góra 5 minut!) i macie pewność, z jakich składników został wykonany kosmetyk. Ale jak działa? Moim zdaniem tak:

 Naturalny balsam do ust na bazie masła shea :)


Nibyszlachetne oczyszczanie twarzy od Bielendy

Uwielbiam kosmetyki, zwłaszcza pielęgnacyjne. Często czytam składy, ponieważ znam składniki, które mi nie służą, zwłaszcza jeśli chodzi o skórę twarzy. Ten produkt dostałam, sama go nie kupiłam. Testowałam go kilka dni, tyle mi wystarczyło, aby się dowiedzieć na jego temat wystarczająco dużo...

 

O zapachu słów kilka...

Zapach nie jest w kosmetykach najważniejszy. Zgoda. 
Zapachy sztuczne, chemiczne są przeze mnie niepożądane. Zgoda. 
Zapachy naturalne (z olejków eterycznych itp.) mogą uczulać. Zgoda. 
W końcu: to czy dany zapach nam się podoba to sprawa indywidualna. Zgoda.

A co zrobić jeśli kosmetyk jest świetny w działaniu, ale... śmierdzi? I to tak, że nie można wytrzymać? 

Używać? Z obrzydzeniem i niechęcią. 
Wyrzucić? Szkoda! 
Oddać? Komuś też może się nie spodobać i wyjdzie na to, że podrzucamy kukułcze jajo. 

Ech... Trudny wybór. Zostało chyba się przemęczyć, zużyć i zapomnieć!

Moje dylematy zapachowe, oprócz przedziwnego olejku Naturalis, o którym pisałam tutaj (jupi! nareszcie się skończył! zapomniany raz na zawsze!) dotyczą takich oto cudów:


Podróżujące kosmetyki

Pewnie każda z nas to zna: wybieramy się w podróż i stajemy przed dylematem: co ze sobą zabrać?  
Moja łazienka, sypialnia i sporo innych miejsc obfituje w kosmetyki wszelkiej maści, przeznaczenia, marek itp. Kiedy muszę się spakować dostaję bólu głowy :) To znaczy kiedyś dostawałam, bo teraz stawiam na próbki i małe opakowania, dzięki czemu nie wożę ze sobą kilku waliz, ale ograniczam się do minimum. To, że zwykle czegoś zapomnę albo akurat okaże się, że koniecznie muszę użyć czegoś, czego nie wzięłam też da się rozwiązać: kupi się. I już. A oto co dziś ze sobą zabieram na długi weekend:
PS. Szkoda, że pogoda jest paskudna! Liczę, że się poprawi od jutra :) Nadzieja umiera ostatnia :P


Oczyszczanie twarzy Pastą Liście Manuka Ziaja

Jeszcze niedawno wszędzie było głośno o serii Liście Manuka Ziaji, zwłaszcza o Paście do głębokiego oczyszczania twarzy przeciw zaskórnikom. Opinie bardzo skrajne - jedni ją pokochali, inni znienawidzili. Postanowiłam sama też ją wypróbować, tym bardziej, że oczyszczanie twarzy to ważna dla mnie sprawa.


Ziaja Ltd, Pasta do głębokiego oczyszczania twarzy przeciw zaskórnikom

Przeznaczenie: Oczyszczanie twarzy i redukcja niedoskonałości skóry.


Zacznę od zapachu... Jest przyjemny, bardzo świeży, intensywny i pobudzający - coś jakby herbata ziołowo-miętowa, niestety dość sztuczny. Sama pasta ma konsystencję pasty do zębów - gęstego białego kremu, w którym znajdują się dość ostre, niebieskawe drobinki. Po nałożeniu na skórę faktycznie wyglądam jakbym się wysmarowała pastą do zębów ;)


Skład: Tuż po wodzie zawiera Hydrated silica czyli uwodnioną krzemionkę, która matuje skórę i jest używana także w pastach do zębów (jako substancja czyszcząca i polerująca). Ponadto pasta zawiera również m.in. glicerynę, SLS, panthenol, illit (minerał z rodziny krzemianów), oczywiście ekstrakt z liści manuka, mocznik.


Opakowanie i cena: Biała, miękka, plastikowa tubka z zamknięciem na "klik" - wygodna i solidna. Pasta stabilnie stoi "na głowie". Cena ok.8zł/75ml.

Moim zdaniem: Pasty nie używam codziennie, tylko co kilka dni (na zmianę z innymi żelami oczyszczającymi), ale chyba najbardziej ją lubię spośród obecnie posiadanych podobnych produktów. Nie używam jej do zmywania makijażu, tym bardziej, że producent wyraźnie zaznacza, aby omijać okolice oczu. Nakładam ją na lekko zwilżoną skórę, po czym delikatniutko pocieram, aby drobinki zrobiły swoje i zmywam zwykłą wodą. Szybko i skutecznie. Buzia jest po takim zabiegu przyjemna w dotyku, miękka, wygładzona, pachnąca i gotowa na wchłonięcie odpowiedniego kremu. Zauważyłam też zmniejszenie ilości zaskórników i niedoskonałości, co jest istotnym atutem, ponieważ utwierdza mnie w przekonaniu, że nie jest to zwyczajny peeling do twarzy. Od kiedy ją stosuję moja cera dużo mniej się świeci i łatwiej matuje, czyli w jakiś sposób reguluje także wydzielanie sebum. Niemniej przez zawartość dość ostrych drobinek na pewno nie jest to produkt odpowiedni dla każdego.


Podsumowanie: Świetny produkt do oczyszczania twarzy - niedrogi, całkiem wydajny, przyjemnie pachnie, łatwo się go używa, szybko się zmywa, a co najważniejsze - oczyszcza, matuje, zapobiega powstawaniu zaskórników i innych niedoskonałości skóry. Przygotowuje skórę do kolejnych etapów pielęgnacji. Niemniej warto pamiętać, że zawiera ostre drobinki, które nie każda cera polubi.

Naturalis - Afrodyzjak, który mnie nie uwiódł

Kosmetyki kupowane w drogeriach internetowych nie zawsze są dla mnie trafione. Czasem spodoba mi się nazwa, producent, przeznaczenie albo cokolwiek innego, a po dostarczeniu paczki jest wielki zawód. Jak było tym razem? Chyba już się domyślacie...


Nawilżanie wrażliwej skóry wokół oczu według dr Eris

Jaki powinien być krem pod oczy? Zależy z czym się borykamy. U mnie są to:
- lekkie cienie pod oczami, czyli bardzo cienka i delikatna skóra;
- pierwsze zmarszczki mimiczne, tzw. kurze łapki (lata śmiechu z byle czego wychodzą);
- dość wrażliwa i sucha skóra. 
A więc wybierając krem pod oczy zwracam uwagę czy nawilży, nie podrażni, zlikwiduje drobne zmarszczki i ukryje cienie. Czy Eris tego dokona?


Dr Irena Eris (Laboratorium Kosmetyczne Dr Irena Eris), Hydrogenic, Krem aktywnie nawilżający pod oczy

Przeznaczenie: Na dzień i na noc. Intensywnie nawilża skórę i tworzy delikatną powłokę chroniącą przed wysuszeniem. Wygładza, uelastycznia i przyczynia się do redukcji sińców oraz worków.

Wygląd i zapach: Biały krem, dość lekki. Bezzapachowy.


Skład: Zawiera m.in. glicerynę, lanolinę, alantoinę, lecytynę, olej z otrąb ryżowych, hydrolizat protein soi, ceramidy. Szczegółowy skład na zdjęciu:


Opakowanie i cena: Krem kupiłam w kartoniku z opaską, na której znajdują się wszystkie informacje i zdjęcie Izabelli Scorupco. Wewnątrz jest krem, tradycyjnie zajmujący 2/3 kartonika. Samo opakowanie jest całkiem ładne, mimo że plastikowe, biało-szare, z perłowym połyskiem. Posiada precyzyjną pompkę. Korek w srebrnym kolorze, który się nie wyciera. Cena ok. 75zł /15ml.


Moim zdaniem: Krem nie podrażnia ani nie uczula. Bardzo podoba mi się porządna pompka, która ułatwia wydobycie idealnej porcji kosmetyku. Wydajność jest świetna, wystarczy niewielka ilość, aby pokryć newralgiczne miejsca wokół oczu. Świetnie sprawdza się na dzień, także pod makijaż oraz oczywiście na noc. Tworzy lekką warstwę, która uelastycznia skórę, chroni przed szkodliwymi czynnikami, wspaniale nawilża i odżywia delikatną skórę. Warstwy praktycznie już po chwili nie czuję, więc mi nie przeszkadza. Nie zauważyłam zmniejszenia sińców pod oczami. Przy regularnym używaniu, najlepiej 2x dziennie skóra wokół oczu wygląda lepiej, jest rozświetlona, gładsza, elastyczna, nawilżona, a zmarszczki wyglądają na płytsze.


Podsumowanie: Wspaniale nawilżający krem, idealny na dzień pod makijaż oraz na noc. Regularnie stosowany uelastyczni skórę pod oczami, ochroni przed szkodliwymi czynnikami i zmniejszy drobne zmarszczki mimiczne. Wygodna pompka ułatwi wydobycie, a całkiem ładne opakowanie ozdobi półeczkę z kosmetykami.Niestety jest dość drogi, ale jeśli ktoś nie żałuje pieniędzy to warto rozważyć jego zakup.

Karmelowy budyń na noc Eveline

Od jakiegoś czasu stawiam na kremy  przeciwzmarszczkowe, póki co tylko na noc, na dzień wciąż potrzebuję nawilżenia i matowienia. Czystym przypadkiem trafiłam na dwa kremy od Eveline (były w jakiejś promocji, więc paluszki świerzbiły, aby kupić, czego zresztą nie żałuję). Pierwszy był to krem z mlekiem kozim i olejem arganowym, który nazwałam budyniem waniliowym - niestety już go zużyłam, więc póki co o nim nie napiszę, ale polecam, bo byłam zachwycona. Drugi, dzisiejszy bohater, to Przeciwzmarszczkowy regenerujący krem na noc z olejkiem arganowym i kwasem hialuronowym, czyli budyń karmelowy.


Orientana, Naturalny peeling do ciała

Dziś będzie o peelingu i to nie byle jakim. Orientana przygotowała dla swoich klientek produkt wyjątkowy, prosto z egzotycznych Indii. Ten konkretny kosmetyk zaskoczył mnie pod wieloma względami, głównie pozytywnie. Lubię naturalne produkty, w których szkodliwa chemia jest użyta w ilościach minimalnych, a najlepiej wcale. Jednakże takie kosmetyki różnią się znacznie od drogeryjnych, do których jesteśmy przyzwyczajone. Można je pokochać albo znienawidzić.



Orientana, Naturalny peeling do ciała z masłem shea Róża japońska i geranium


Przeznaczenie: Wygładzenie skóry. Producent zapewnia pielęgnację, wygładzenie i nawilżenie.

Wygląd i zapach: Różowa, no cóż, maź, w której są zawieszone liczne kryształy soli i cukru. Pod wpływem ciepła dłoni maź się rozpuszcza i staje bardziej lejąca, co ułatwia aplikację na skórę. Zapach jest zaskakujący, ponieważ niewątpliwe wyczuwam w nim różę, ale nie jest to sztuczny zapach, do którego jestem przyzwyczajona. Na opakowaniu wyczytałam, że produkt zawiera olejek z Rosa Rugosa, czyli z róży pomarszczonej, zwanej także japońską - tej samej, którą możecie spotkać na wszelkich skwerach, w parkach, na rondach i przy ulicach w... Polsce. Na pewno ją znacie i być może nawet wąchałyście :) Oprócz róży peeling zawiera jeszcze olejek z Geranium czyli... pelargonii tzw. pachnącej. Połączenie tych dwóch silnych zapachów jest dość zaskakujące i nieoczywiste, trochę trzeba do niego przywyknąć. Dla mnie jest przyjemne, ale potrafię sobie wyobrazić, że może się też nie spodobać.


Skład: Sól, cukier, sól himalajska, masło shea, masło kakaowe, sól gorzka, soda oczyszczona, olejek z róży japońskiej, gliceryna, olejek z oliwek, sok z aloesu, Isopropyl Myristate, olejek geraniowy, olejek jojoba , olejek z kiełków pszenicy, olej z nasion winogron, wit E (spisany z opakowania; co ciekawe na stronie producenta widnieje odrobinkę inny skład). Nie zawiera PEGów, parafiny i parabenów.

Opakowanie i cena: Białe, plastikowe pudełeczko, zabezpieczone folią (mamy pewność, że nikt w nim nie gmerał). Naklejane etykiety są trwałe. Cena 40zł/200g.


Moim zdaniem: Peeling solno-cukrowy to idealne połączenie, które świetnie się sprawdza pod prysznicem. Wystarczy nałożyć produkt na mokre ciało, pomasować i cieszyć się jego niebanalnym zapachem oraz działaniem. Działanie peelingujące jest jak najbardziej wyczuwalne. Niebywałą zaletą produktu jest to, że zostawia na skórze pielęgnującą warstwę, niezbyt tłustą i najzwyczajniej w świecie można sobie spokojnie darować balsam czy mleczko. Po peelingu skóra jest przyjemnie i dość długo pachnąca, silnie nawilżona, miękka w dotyku i po prostu zadbana.

Na zdjęciach poniżej możecie zobaczyć jak peeling rozpuszcza się pod wpływem ciepła dłoni (masło shea) oraz jaką zostawia warstewkę ochronną na skórze (polałam dłoń wodą, stąd te kropelki).


Podsumowanie: Naturalny peeling od Orientany to świetne rozwiązanie polegające na połączeniu  soli i cukru. Przypadł mi do gustu zarówno zapach jak i przyjemnie pachnąca pielęgnacyjna warstewka, którą zostawia na skórze, dzięki czemu mogę ominąć smarowanie się kolejnymi mazidłami. Mimo że nie lubię zazwyczaj takich warstw, tutaj mi nie przeszkadza, ponieważ nie klei się, a jedynie otula skórę. Zapach towarzyszy mi dość długo, co umila wyciszanie się i zasypianie. Skład jest genialny, samo dobro. Skóra po użyciu tego cuda jest mięciutka, milutka, nawilżona, lekko natłuszczona. Wydajność też jest w porządku, nie trzeba go dużo nakładać, aby uzyskać upragniony efekt. Jest wręcz idealny do stosowania zwłaszcza jesienią i zimą, czyli... teraz :)


Znacie Orientanę? Ja już tak i mam ochotę na więcej!

W mandarynkowym raju Bielendy

Była kiedyś taka reklama: "ten zapach za mną chodzi, nie mogę się uwolnić!". Tak właśnie działa na mnie Olejek do kąpieli od Bielendy Aromatherapy z mandarynką i werbeną. Pod prysznicem czuję się zupełnie jakbym była w mandarynkowym ogrodzie. Zapach mnie zniewala, przenosi w zupełnie inną rzeczywistość - tam, gdzie nie ma trosk, nudy czy stresu. Uwielbiam go! Z przykrością patrzę, że powoli widać denko... Bielenda ma klientkę na ten produkt do końca życia :)


Ciasteczkowy potworek Joanny - olejek do twarzy i ciała

Wbrew pozorom tytuł moim zdaniem jest bardzo trafny dla produktu Joanny, którym jest Olejek do twarzy i ciała z olejem migdałowym. Kosmetyk zapowiadał się bardzo interesująco i nie mogłam się doczekać, aby go wypróbować, jednak po pierwszym użyciu mój entuzjazm opadł o połowę, a potem.... potem było już tylko gorzej. Ale do rzeczy:

Joanna (Laboratorium Kosmetyczne Joanna)
Oleje świata
Olejek do twarzy i ciała z olejem migdałowym

Przeznaczenie: Wrażliwa, przesuszona skóra twarzy i ciała.

Wygląd i zapach: Lekko żółty, bardzo tłusty, a jednocześnie bardzo lejący się olejek. Zapach słodki i mdły, bardzo sztuczny, przypominający migdałowy aromat do ciast, intensywny.


Skład: Krótki, głównie to... olej słonecznikowy, później mamy olej migdałowy (nie wiadomo w jakiej ilości), emolient tzw. tłusty (może zapychać), perfumy (bleee), dwa przeciwutleniacze (Tocopheryl Acetate i BHT).
 

Opakowanie i cena: Opakowanie małe, zaledwie 100 ml. Przezroczysta, plastikowa buteleczka ze złotym plastikowym korkiem typu klik. Cena ok. 10-11zł/100ml.


Moim zdaniem: Zapach bardzo, bardzo intensywny i sztuczny, zupełnie jak migdałowy aromat do ciasta. Po użyciu tego cuda czuję się jak tłusta rodzynka w świątecznym cieście, nieprzyjemnie. Sam olejek jest bardzo lejący, trzeba uważać, aby nie uciekł przez palce. Skóra po jego użyciu jest, hmmm, tłusta po prostu. Nie pomaga nawet wytarcie ręcznikiem, pół godziny po jego użyciu nadal przyklejam się do ubrania. Fuj! Można spróbować na wilgotną skórę po prysznicu - wtedy jest ciut lepiej. Po przeanalizowaniu składu ani mi w głowie używać tego do twarzy, ponieważ moją tłustą cerę może zapchać, ale być może osoby z cerą suchą byłyby zadowolone.









Ciasteczkowy potworek to idealna nazwa dla tego produktu. Nie wiem jakie są proporcje olejów w tym kosmetyku, ale ponieważ doskonale znam olej migdałowy mam podejrzenie, że w większości to zwykły olej słonecznikowy, tyle że perfumowany. Biorąc pod uwagę wszystko powyższe stwierdzam, że producent nabił mnie w butelkę i sprzedał coś taniego i niezbyt ciekawego. Nie chcę mieć z nim więcej nic wspólnego i na pewno już nie jestem ciekawa innych wariantów olejków z tej serii..

Zrób to sama: Balsam do ust

Po odżywce do rzęs nabrałam ochoty, aby zrobić także balsam do ust. Zajęło mi to jakieś... 5 minut! 
Mamy już jesień, warto mieć przy sobie dobre mazidło do ust, chroniące wargi przed zimnem i wiatrem, zapobiegające pierzchnięciu i wysychaniu, a do tego odżywcze i nawilżające. Mój balsam wzbogaciłam dodatkowo w olejek rycynowy, dzięki któremu balsam na ustach tworzy ładny połysk.

Jak zrobić własny balsam do ust?


Przepis jest prosty, szybki i przyjemny. Potrzebujemy:
- 5-6g masła (użyłam shea, ale równie dobrze może to być kokosowe lub kakaowe)
- 3-5 ml olejów (użyłam jojoba, winogronowego, migdałowego)
- 5 kropli aromatu do ciast (zaszalałam i użyłam... rumowego)
- kilka kropel oleju rycynowego (nabłyszcza usta, można go pominąć).


Co będzie jeszcze potrzebne:
- miseczka szklana lub plastikowa
- łyżeczka
- miarka np. od syropu na kaszel
- pojemniczek na gotowy balsam (np. po małym kremie).

Przepis na balsam do ust DIY


1. Zbieramy wszystkie składniki w jedno miejsce (na zdjęciu brak oleju rycynowego)




2. Nabieramy jedną łyżeczkę do herbaty masła shea (będzie to ok. 5-6g)


3. Wkładamy miseczkę z masłem shea na 10-15 s do mikrofalówki, aby się rozpuściło.

4. Używając miarki wlewamy dowolne oleje w dowolnej ilości tak, aby maksymalnie było ich razem 5 ml (użyłam migdałowego, z pestek winogron, jojoba oraz kilka kropel rycynowego). Jeżeli mamy ochotę dodajemy kilka kropel olejku zapachowego do ciast (u mnie rumowy, a co mi tam). Mamy więc:


5. Przelewany oleje do rozpuszczonego masła shea i mieszamy dokładnie wszystko łyżeczką, a następnie przelewamy do przygotowanego czystego pojemniczka:

 

6. Gotowy balsam wygląda tak:

 

7. pojemniczek można teraz zamknąć i poczekać, aż balsam zastygnie (zmieni konsystencję na stałą) i będzie wyglądał tak:


8. Używamy zgodnie z własnym widzimisię :)

Balsam pod wpływem ciepła palców łatwo się rozpuszcza i nabiera, ładnie pokrywa wargi. Na ustach wygląda jak delikatny błyszczyk. Nie zjada się zbyt szybko. Mój delikatnie pachnie rumem, bardzo przyjemnie mi się to kojarzy. Kiedy go zużyję na pewno zrobię także wersję waniliową i pomarańczową, a może nawet zaszaleję i połączę oba te zapachy.

Dobrej zabawy!

Zrób to sama: Odżywka do rzęs.

Ostatnio zajrzałam na wspaniały blog Czarszki, który od dawna mnie inspiruje. Zwłaszcza jeśli chodzi o własnoręcznie robione kosmetyki, czyli takie, w których wiemy w 100% co się znajduje i możemy je dobrać idealnie pod siebie.
Zainteresowały mnie szczególnie dwie sprawy: odżywka do rzęs i balsam do ust, głównie z dwóch powodów:
1. Są to produkty, których będę używać i które nie będą mi zalegały (nie będą zrobione jedynie z ciekawości).
2. Łatwo się je robi i mam wszystkie potrzebne składniki.

Tołpa sebio i matujące nawilżanie na jesień

Jesień to nie lato - jest to oczywiste. Z tego powodu używam zupełnie innych kremów do twarzy w różnych porach roku, dostosowuję je do warunków pogodowych, zwłaszcza temperatury. Jesienią stawiam na Matujący krem nawilżający od Tołpy. Krem, który latem się u mnie zupełnie nie sprawdzał teraz pokazuje, co naprawdę potrafi.


Ziaja Med gwarantuje włosy bez łupieżu

Często kupuję i wypróbowuję nowe szampony do włosów. Bywa, że trafiam na takie, które wywołują u mnie łupież, np. te z Avonu. Samo zaprzestanie używania nieodpowiedniego kosmetyku niestety nie powoduje, że łupież magicznie znika. W takich sytuacjach sięgam po produkt od Ziaji Med, a mianowicie Kurację przeciwłupieżową - Szampon z piroktonianem olaminy i cynkiem do każdego rodzaju włosów. Zawsze mam go w swojej łazience, bo nie raz okazał się skuteczny i pomocny.


Arganowe usta z balsamem Delii

Wielkimi krokami zbliża się jesień, więc aura zaczyna dawać nam się we znaki - robi się zimno, wietrznie, deszczowo, buro i nieprzyjemnie. Oczywiście jest to także bardzo kolorowa pora roku - liście zmieniają kolor z zieleni na intensywne pomarańcze, czerwienie i żółcie, a opadając na chodniki tworzą miękki, wzorzysty dywan.
Lubię jesień, ma swój niepowtarzalny urok, jednak w ten czas należy szczególnie zadbać o... usta. Z pomocą mogą przyjść liczne pomadki, balsamy i masła do ust, które ochronią delikatną skórę przed niekorzystną pogodą. Jednym z takich drogocennych produktów jest Balsam od Delii z olejkiem arganowym.



Bloker Ziaji

O blokerze Ziaji czytałam i słyszałam dużo skrajnych opinii, więc aby zaspokoić własną ciekawość zakupiłam, przetestowałam i już wiem! Bloker Ziaji to produkt tani, skuteczny i wydajny. Jednakże pod pewnymi warunkami, o których warto wiedzieć i do których warto się stosować. Ale po kolei:


Marzenie o pięknych rzęsach... czyli test dwóch odżywek.

Chyba każda kobieta marzy o pięknych, długich, gęstych i ciemnych rzęsach..
Niestety wielu z nas natura poskąpiła, więc musimy działać same. Na rynku jest cała masa odżywek do rzęs - od niedrogich do bardzo ceniących się, od polskich po zagraniczne, od naprawdę działających po buble.
Jest to mój pierwszy tego typu test na rzęsach, całkiem nieźle się przy nim bawiłam, ale też i denerwowałam. Chcecie wiedzieć co z tego wynikło?
Do rzeczy. Postawiłam na dwie różne odżywki:
Pierwsza to polska L'Biotica - Aktywne serum do rzęs na dzień - kupiłam w drogerii.
Druga to L'oreal Renewal Lash Serum - Serum do rzęs, które stosowałam na noc, a kupiłam w drogerii internetowej i szczerze mówiąc nie mam pewności czy jest to produkt oryginalny (tak to już jest przy zakupach internetowych - jest ryzyko, jest zabawa).

Kolagenowy żel do higieny intymnej BingoSpa

Żel do higieny intymnej to bardzo ważny kosmetyk dla współczesnej kobiety. Warto wybrać taki, który będzie miał odpowiednie pH, nie będzie podrażniał, a wręcz koił. Czy ten od BingoSpa jest takim kosmetykiem? Zachęcam do czytania :)


Trzy świetne polskie kremy do rąk, które warto poznać!

Krem do rąk to jeden z tych kosmetyków, które kupuję tonami i mam porozkładane w strategicznych miejscach, w których przebywam :) Używałam kremów bardzo różnych marek, różnego przeznaczenia (np. nawilżających, ochronnych), w różnych przedziałach cenowych.
Jest kilka takich kremów, do których wciąż wracam, ponieważ są po prostu dobre, mimo że bardzo lubię testować wciąż nowe i nowe...

Oto trzy wyjątkowe polskie kremy do rąk: 
- Tołpa Planet of Nature Kremowe serum odmładzające do rąk
- Anida Krem do rąk i paznokci odżywczy
- Cztery Pory Roku Zimowy krem do rąk regenerujący.

Moje zdjęcie
CosmetiCosmos
Witaj na CosmetiCosmos.pl! Mam na imię Aneta i od kilku lat interesuję się kosmetykami i ich składami, szczególnie naturalnymi. Szukam prawdziwych perełek, lubię polskie manufaktury, kręcę też własne kremy. Interesują mnie także eko środki czystości. Mam nadzieję, że znajdziesz tu coś ciekawego dla siebie (polecam wyszukiwarkę). Kontakt ze mną: cosmeticosmos@gmail.com

Jestem tutaj