Wykończeni w marcu

Jak zwykle trochę się tego nazbierało. Zdjęcia robiłam na raty, bo trzymanie zbędnych pustych opakowań to nie dla mnie. Zachowuję jedynie te, które mogą mi się jeszcze przydać, zwłaszcza szklane.
Bez gry wstępnej przechodzę dalej ;)


Dermedic, Hydrain 3 hialuro, Płyn micelarny

Tłusta skóra jest specyficzna - szybko się odwadnia i wysusza, dlatego nadrabia to produkcją sebum w nadmiarze. Nauczyłam się już, że moją tłustą skórę powinnam PRZEDE WSZYSTKIM nawilżać, jak najczęściej, jak najwięcej i jak najefektywniej. W ten właśnie sposób polubiłam się z kwasem hialuronowym, który zawsze mam w kosmetyczce w postaci żelu. Szukam go także w kosmetykach, ponieważ głęboko nawilża i zupełnie nie zapycha, co jest równie ważną zaletą.
Nauczyłam się także, że nie należy ślepo wierzyć napisom na opakowaniu.
Dlaczego?
Bardzo często tzw. produkty przeznaczone dla tłustej skóry wcale jej nie służą. To znaczy służą - ale jedynie na krótką chwilę, bo efekty długofalowe są opłakane.
O wiele lepiej jest czytać składy, szukać składników, które służą skórze, a unikać szkodliwych.
Tak kupiłam:

Dermedic
Hydrain 3 hialuro
Płyn micelarny H2O


Chusteczki nawilżane wszelakiej maści

Lubię podróżować i dość często to robię. Mniej więcej co drugi weekend jestem w trasie, a czasem uda mi się wyrwać także na tygodniu. Odwiedzam różne zakątki Polski. Najbliższe okolice już dawno "zaliczyłam", więc zostały mi tylko dłuższe wycieczki. Najchętniej wybrałabym się w ukochane góry, ale na to trzeba mieć już co najmniej tydzień wolnego czasu i nadmiar gotówki ;) Często zwiedzam też ruiny zamków, do tej pory z sentymentem wspominam cudowną kilkudniową podróż Szlakiem Orlich Gniazd :)

W podróży, choć nie tylko, bardzo przydają się różne sprytne gadżety. Do takich zaliczam chusteczki nawilżane, które niejednokrotnie okazywały się niezbędne i bardzo pomocne w zupełnie nieprzewidzianych sytuacjach...
Weszłam w błoto? Chusteczka.
Wybrudziłam ręce? Chusteczka.
Ptak narobił mi na kurtkę/karoserię auta? Chusteczka.
Itd...

Mam kilka opakowań różnych chusteczek nawilżanych z różnym przeznaczeniem:
- odświeżające do rąk
- uniwersalne (dla dzieci)
- do higieny intymnej
- do demakijażu.


Babuszka Agafia, Specjalny szampon do włosów "Aktywator wzrostu"

W ogólnym szale na kosmetyki rosyjskie chyba najczęściej przewijają się produkty Babuszki Agafii. Nazwa bardzo swojska, fajnie mi się kojarzy - z babciną apteczką czyli zbieraniem ziół w lecie i suszeniem ich na strychu.
Zaciekawiło mnie kto zacz ta Babuszka Agafia?


Słynna już Babuszka to syberyjska zielarka Agafia Ermakova, która od dzieciństwa zajmowała się ziołami. Swoje receptury otrzymała od matki i babki, były więc one przekazywane z pokolenia na pokolenie i zapewne wielokrotnie sprawdzane, a może nawet i ulepszane.

Ludzie od wieków wiedzieli, że zioła mają różne cenne właściwości. W produkcji kosmetyków Babuszki używane są cenne oleje i ekstrakty roślinne, natomiast brak w nich SLS, silikonów, parabenów, parafiny i innych syntetycznych substancji, które mogłyby być szkodliwe. Produkty posiadają certyfikaty ICEA i ECOCERT, a surowce pochodzą z czystych terenów Syberii i okolic Bajkału. Ponadto surowce w procesie produkcji nie tracą swoich cennych właściwości, ponieważ nie są wystawiane na działanie wysokiej temperatury.
Tyle w teorii. A jak to wygląda w praktyce?

Mając takie informacje nie mogłam się powstrzymać. Kupiłam początkowo tylko szampon i maskę do włosów, jednak od tamtej pory moja kolekcja Babuszki trochę się rozrosła :)

Dziś napiszę o moim pierwszym produkcie od Agafii.


Szampon do włosów Babuszki Agafii przyspieszający porost włosów


Szampon o pojemności 100ml, a więc nie za dużej, można kupić w sklepach zielarskich i internetowych od 3,50zł w górę.

Zdecydowałam się ostatecznie na tą wersję szamponu, ponieważ chciałam wzmocnić i dodatkowo pobudzić do wzrostu nowe, nieśmiałe włoski. Mam sporo włosów, ale są cienkie, więc wcale tej ilości nie widać. W dodatku łatwo je obciążyć i szybko się przetłuszczają.


 Szampon kupujemy w wygodnej dla mnie saszetce z zakręcanym korkiem. Saszetka jest solidna, spokojnie można zabrać ją ze sobą w podróż i nic się nie wyleje. W dodatku jest lekka i niewielka. Początkowo jest stabilna, ale wraz z upływem zawartości trzeba ją opierać lub kłaść, ponieważ się przewraca. 
Kolorystycznie również do mnie przemawia. Rosyjskiego nie znam, ale "100% natural ingredients" oraz angielskie i łacińskie nazwy w składzie przeczytam i zrozumiem ;)


 Szampon jest dość lejący, ma lekko beżowy odcień. Zapach jest bardzo charakterystyczny, trochę ziołowy, trochę jakby suszonych kwiatów i trochę jakby aptekarski (kojarzycie ten aromat po wejściu do apteki?). W sumie nie zachwyca, ale i nie przeszkadza. Na pewno jest delikatny, a na włosach praktycznie już go nie czuć.


Skład: Zaraz po wodzie mamy Sodium Coco Sulfate (detergent, jedynie odrobinę delikatniejszy niż SLS i w zasadzie będący tym samym...), ekstrakt z syberyjskiej kosodrzewiny, łagodny detergent, emolient/emulgator, Sorbitane Caprylate (aprobowany przez ECOCERT, zagęstnik, stabilizator emulsji, wspomaga wydajność konserwantów, dzięki czemu w kosmetyku może być ich mniej, sam konserwantem nie jest), ekstrakt z pięciornika niskiego, ekstrakt z korzenia łopianu większego, organiczny ekstrakt mydlnicy lekarskiej, olej z owoców rokitnika, organiczny ekstrakt z dziurawca zwyczajnego, olej z dzikiego pieprzu, Parfum, trzy konserwanty, regulator pH, Caramel.

Moim zdaniem skład nie jest taki niewinny. Gdzie Babuszka Agafia znalazła SCS nie wiem, ale bardzo wątpię, aby była to receptura jej babki.


Najważniejsze jest jednak działanie, a tego nie można mu odmówić. Szampon przyjemnie myje włosy, choć trzeba uważać, aby nie uciekł z powodu lejącej konsystencji. Dostatecznie się pieni, tworząc stabilną pianę. Łatwo się spłukuje.

Na szczęście nic mnie nie uczula, nie szczypie w oczy i nie podrażnia. Szampon nie wywołuje u mnie łupieżu, czego najbardziej się boję przy nowych produktach tego typu. 

Włosy po umyciu są naprawdę miękkie w dotyku i lejące, dobrze oczyszczone i, co ciekawe, nie przetłuszczają się zbyt szybko. Spokojnie mogę umyć je po dwóch dniach, a nie tak jak zazwyczaj po jednym. Końcówki, które mają skłonność do puszenia się, są nawilżone i wygładzone. Włosy wyglądają ładnie i zdrowo oraz są odbite od nasady. Najlepsze rezultaty uzyskuję po zastosowaniu maski również od Babuszki.

Po nieregularnym stosowaniu stwierdziłam, że zdecydowanie mam więcej nowych bejbików, ale jednocześnie stosowałam także inne preparaty wzmacniające, więc trudno mi określić czyja dokładnie o zasługa. Pewnie stosowania wszystkich na raz :)


Nie dziwię się, że Babuszka zawojowała Polskę. Kosmetyk zawiera sporo roślinnych ekstraktów, co osobiście bardzo mi się podoba, ale nie jest wolny od wad. Wiadomo - do wszystkiego można się przyczepić ;)

Znacie? Co jeszcze polecacie?

Bioluxe, Krem do stóp odżywczy z organicznym ekstraktem z Cedru Syberyjskiego

Być może pamiętacie, jak niedawno pisałam o kremie do rąk Bioluxe. Jeśli nie - TU możecie poczytać. W tym samym czasie kupiłam kilka innych kremów tej marki, w tym także krem do stóp. Nie otwierałam go jednak od razu, bo miałam jeszcze TE. Dopiero kiedy się skończyły rzuciłam się na Bioluxe. Po kilku użyciach (nie bez powodu tak szybko) mam już na jego temat wyrobione zdanie. Zapraszam.

Bioluxe
Krem do stóp
Odżywczy
Z organicznym ekstraktem z Cedru Syberyjskiego


Kremy do rąk: Vitea z kozim mlekiem, Malwa z algami morskimi i Cien (Lidl) nawiżający

Tak, tak, znów kremy do rąk :) Pisałam, że mam na tym punkcie kręćka i jak widać nie kłamałam ;)
 Dzisiaj będą aż trzy, niby różne, niby inne, a jednak gdzieś w sumie podobne.

Vitea
Krem do rąk regenerujący z kozim mlekiem
oraz
Malwa
Krem do rąk i paznokci z algami morskimi
oraz
Cien (z Lidla)
Nawilżający krem do rąk z olejem ze słodkich migdałów i masłem shea


Jak zrobić w domu maseczkę z drożdży

O masce drożdżowej słyszałam już od dawna, ale jakoś niespecjalnie mnie do niej ciągnęło. Powiedzmy sobie szczerze, ten zapach nie należy do moich ulubieńców. Przekonały mnie, podobno świetne, rezultaty, jakie można dzięki niej uzyskać, więc przemogłam niechęć i wzięłam się do roboty. Tym bardziej, że cała maska składa się raptem z trzech składników i robi się ją błyskawicznie.


Drożdżowa maseczka do skóry tłustej


Potrzebujemy:
- drożdże, ok. 1/3 opakowania
- mleko, odrobina
- dowolny olej, najlepiej zimnotłoczony, ja użyłam z nasion truskawek, kilka kropel
- miseczka
- łyżeczka.



Drożdże - znane naszym babciom i prababciom remedium na problemy urodowe; zawierają zwłaszcza witaminy z grupy B, witaminę D oraz całą masę mikroelementów m.in. chrom, selen, lit, cynk, magnez, fosfor, żelazo; regulują wydzielanie sebum, zmniejszają zaskórniki, odżywiają skórę i matują ją.
Mleko - z powodzeniem stosowane w kosmetyce już od czasów starożytnych; zawiera wapń, potas, fosfor, witaminy A, E i z grupy B, białka, lipidy i nienasycone kwasy tłuszczowe; doskonale nawilża, koi i łagodzi zaczerwienienia, matuje, działa przeciwzmarszczkowo, a kwas mlekowy delikatnie złuszcza martwy naskórek i rozjaśnia skórę; świetnie sprawdza się jako tonik.
Olej z nasion truskawek - zawiera nienasycone kwasy tłuszczowe: linolenowy (omega-3), linolowy (omega-6) oraz omega-9, a także mnóstwo witamin i antyoksydantów; nawilża, chroni i odżywia skórę, pozostawiając ją miękką i gładką, posiada także właściwości ściągające i przeciwbakteryjne.

Wykonanie:
Pokruszyć drożdże i dodać odrobinę mleka, wymieszać aż do uzyskania pożądanej konsystencji papki, która nie będzie spływała z twarzy.


Dodać kilka kropel oleju, znów wymieszać.
Olej z nasion truskawki jest zielony i fajnie pachnie - nie, nie truskawką, raczej świeżością, młodymi roślinami i wiosną :) 


Mniej więcej tak powinna wyglądać maska - chodzi o to, żeby trzymała się sama skóry i  nie spływała. 


Papką smarujemy twarz, a jeśli nam jej wystarczy - także dekolt i szyję.
Trzymamy 15-20 minut, po czym zmywamy letnią wodą.

Maska, cóż, śmierdzi drożdżami, ale da się wytrzymać ;)
Po nałożeniu przyjemnie chłodzi skórę, w końcu wszystkie składniki pochodzą z lodówki.


 W masce wygląda się średnio atrakcyjnie, dla zgrywy można postraszyć listonosza albo sąsiada ;)

Rezultaty:
Maska lekko wysusza i lekko ściąga skórę oraz widocznie zmniejsza pory. Delikatnie zmniejsza też zaczerwienienia i wypryski, które łatwiej i szybciej się goją.
Zachwyciło mnie wręcz to, że maseczka matuje skórę skutecznie i na długo!
Przy okazji reguluje wydzielanie sebum, skóra przez długi czas nie śmie się błyszczeć! W międzyczasie regeneruje, nawilża, wygładza skórę oraz oczyszcza z zaskórników, łagodzi przy tym podrażnienia i koi.

Jestem nią oczarowana, bo działa i to w widoczny sposób!

Maseczka z drożdży jest więc wręcz idealna do tłustej cery, jaką posiadam. Myślę, że nadaje się również do każdego innego typu skóry, do suchej także (tylko dodałabym więcej oleju). Jest śmiesznie tania, łatwa w przygotowaniu i skuteczna.

Znacie? Stosujecie? Może macie inne doświadczenia kosmetyczne z drożdżami?

Facelle, Płyn do higieny intymnej Fresh

Kiedyś będąc w Rossmannie natknęłam się na promocję tego płynu. Wcześniej jakoś go nawet nie widziałam, pewnie sto razy przechodziłam obok nieświadoma jego istnienia... Tak czy owak - była promocja, płyn trafił do mojego koszyka, a następnie do domu. Teraz już się kończy, więc czas na recenzję.

Facelle
Płyn do higieny intymnej
Fresh


Maybelline, New Dream Pure BB, Krem BB 8w1

W zeszłą wiosnę, czyli już rok temu, kupiłam swój pierwszy z życiu krem BB (a raczej jego imitację, bo z Azji to on nie pochodzi). Nie spodziewałam się niczego konkretnego, chciałam jedynie, aby był lżejszy niż podkład (w tamtym okresie moja cera bardzo się poprawiła i nie chciałam jej zbytnio obciążać w ciepłe dni). Oczekiwałam lekkiego krycia i właściwości pielęgnujących. Co mnie podkusiło, aby kupić ten konkretny produkt? Do tej pory nie wiem. To jedna z tych decyzji "na szybko", bo skoro i tak nie mam porównania to wszystkie są tak samo dobre (lub złe). Od czegoś trzeba było zacząć. Wybór padł na:

Maybelline
New Dream Pure BB
Krem BB 8w1
2% Salicylic Acid
For Oily Skin
LIGHT
SPF 15


Ziaja, Maska intensywna odbudowa do włosów zniszczonych

Jak już pisałam nie lubię się specjalnie rozczulać nad moimi włosami. Od 3 do 5 minut z maską na głowie wytrzymam, więc postanowiłam nabyć produkt Ziaji. Zainteresowało mnie przeznaczenie maski do włosów zniszczonych, a akurat takiego produktu szukałam po farbowaniu włosów.

Ziaja
Maska intensywna odbudowa
Do włosów zniszczonych
Z ceramidami


Radical, Mgiełka wzmacniająca do włosów zniszczonych i wypadających

Lubię produkty do włosów, nad którymi nie trzeba się zbytnio wysilać i robić stu denerwujących rzeczy jak owijanie folią lub ręcznikiem czy płukanie milion razy tym i tamtym itp. Lubię łatwe rozwiązania do włosów i podziwiam dziewczyny, które potrafią siedzieć pod baldachimami z olejów, masek czy odżywek godzinę albo i dłużej :) Wszelkie mgiełki i spraye mile widziane, choć ich działanie wzmacniające czasem trudno jest ocenić.

Radical, Mgiełka wzmacniająca do włosów zniszczonych i wypadających


Opakowanie jest standardowe, widać ile produktu zostało wewnątrz. Na bardzo trwałej etykiecie mamy wszelkie informacje dotyczące kosmetyku. Spryskiwacz ładnie rozpyla produkt na włosy i nigdy się nie zaciął. 200 ml kosztuje 5-10 zł (zapłaciłam 8 zł).


Mgiełka jest niesamowicie wydajna, mam ją bardzo długo, choć może to dlatego, że nie używam jej po każdym myciu włosów. Zawsze aplikuję na wilgotne włosy, ponieważ moje "delikatesy" na sucho potrafi obciążyć i skleić. Przyjemny zapach ziół nie jest nachalny i szybko się ulatnia, a na włosach właściwie już go nie czuję.


Skład: No cóż, już na drugim miejscu zawiera alkohol, który może wysuszać włosy, z moimi na szczęście tego nie robi. Zawiera także m.in. środek antystatyczny, wyciąg ze skrzypu polnego, ekstrakt z zielonej herbaty, panthenol, inulinę (łagodzi, nawilża, nadaje blask, chroni naturalną florę bakteryjną skóry głowy). Szczegółowy skład na focie.


Mgiełka zdecydowanie ułatwia rozczesywanie i przeciwdziała elektryzowaniu się włosów, chociaż nie na taką skalę jak maska keratynowa Kallosa (która u mnie nic innego dobrego w sumie nie robiła). Podoba mi się, że widocznie nabłyszcza włosy i sprawia, że są one miękkie, a jednocześnie odporne na czynniki zewnętrzne. Uznałam, że warto spróbować także na skórę głowy, więc raz w tygodniu po umyciu włosów spryskuję skórę i delikatnie wcieram preparat opuszkami palców. Mam wrażenie, że dzięki w miarę regularnemu stosowaniu mgiełka wzmocniła i zagęściła moje włosy oraz sprawiła, że rośnie jeszcze więcej "bejbików" - choć z tym akurat specjalnie problemów nie miałam. Wygładza także włosy, zwłaszcza moje, skłonne do puszenia się. Wydaje mi się, że na takie delikatne włosy jak moje działa trochę jak lakier, zwłaszcza na sucho - utrwala i niestety lekko skleja. Podoba mi się, że jest polskiej produkcji i w niskiej cenie.


Znacie tą mgiełkę? Może polecacie jakieś inne "łatwe w obsłudze" i skuteczne produkty do czupryny?
Moje zdjęcie
CosmetiCosmos
Witaj na CosmetiCosmos.pl! Mam na imię Aneta i od kilku lat interesuję się kosmetykami i ich składami, szczególnie naturalnymi. Szukam prawdziwych perełek, lubię polskie manufaktury, kręcę też własne kremy. Interesują mnie także eko środki czystości. Mam nadzieję, że znajdziesz tu coś ciekawego dla siebie (polecam wyszukiwarkę). Kontakt ze mną: cosmeticosmos@gmail.com

Jestem tutaj