Naturalne żele pod prysznic bez SLS/SLES: Alterra, Biolove, Organic Shop, Iceveda - recenzja, opinie
Idealny żel pod prysznic czyli jaki?
Od żelu pod prysznic nie wymagam (chyba) wiele. Oczekuję przyjemnego zapachu, najlepiej naturalnego, bez chemicznej nutki, od której odwykłam. Zdecydowanie w składzie mile widziane delikatniejsze detergenty, po których nie swędzi mnie skóra i nie mam uczucia nieprzyjemnego ściągnięcia i suchości (kiedyś myłam się żelami Ziaji i Isany, jednak od dłuższego czasu moja skóra szybciej się przesusza i stała się wrażliwsza). Ważne, aby formuła żelu dobrze myła skórę, odświeżała ją i nie podrażniała. Oczywiście im niższa cena tym lepiej. Ot i tyle! Jak widzicie nie oczekuję mocnego pienienia się, ponieważ poza wmawianym w każdej reklamie efektem psychologicznym nic mi ona nie daje, a najczęściej wiąże się z zawartością silnych detergentów, które właśnie przesuszają (u mnie zostało to stwierdzone organoleptycznie, u siebie musicie sprawdzić sami). Ok, fajnie jak żel tworzy puszystą piankę, otulającą ciało, ale jeśli w zamian dostaję konieczność kolejnej kąpieli w balsamie i dwie godziny drapania to dziękuję, postoję. Wolę bez ;) Zresztą teraz coraz więcej osób szuka łagodniejszych czy naturalnych żeli pod prysznic i dla nich jest ten post.
Żele bez SLS znajdziesz także na: https://horex.pl/mezczyzna/prysznic_i_kapiel/zele_pod_prysznic.html
Biolove, Naturalne pachnące żele pod prysznic z Kontigo
Biolove to marka własna drogerii Kontigo, której producentem jest ta sama firma, która tworzy kosmetyki Nacomi - na pewno znacie. To co lubię w Biolove to niskie ceny i naprawdę częste promocje - przy odrobinie cierpliwości można kupić żele nawet za 5 zł (jak ja poniższe; standardowa cena 14,99 zł/250 ml). Do wyboru mamy ok. 11 owocowych zapachów (oferta stale się powiększa), z których moimi faworytami jest:
- Malina - zapach gumy Mamby, trochę sztuczny, ale słodki i radosny, niezbyt trwały, pod prysznicem lekko pachnie, na skórze bardzo delikatnie i po chwili znika,
- Brzoskwinia - zapach dżemu brzoskwiniowego czy morelowego, lekko kwaskowy, bardzo nietrwały, pod prysznicem trochę pachnie, na skórze wcale,
- Kiwi - trochę przypomina kiwi, a trochę jabłuszko, pachnie najdelikatniej i jest bardzo nietrwały,
- Borówka - bardziej przypomina mi jagody, owocowy, dość nietrwały zapach (na skórze go nie czuję),
- Brownie z pomarańczą - zapach pomarańczowej czekolady, dość ulotny, słodki i 'jadalny' (o całej serii pisałam tutaj: Biolove, Kosmetyki o zapachu brownie z pomarańczą).
Wszystkie żele Biolove mają skład oparty na kokamidopropylobetainie (łagodna substancja myjąca z kokosa) i Lauryl Glucoside (bardzo łagodna dla skóry substancja myjąca i emulgator). Następnie gliceryna i panthenol (nawilżają, łagodzą podrażnienia), Coco-Glucoside (glukozyd kokosowy, łagodna substancja myjąca, emulgator), Glyceryl Oleate (bezpieczny emolient tłusty, emulgator, substancja zwilżająca, ułatwiająca usuwanie zanieczyszczeń), bezpieczne konserwanty oraz w zależności od zapachu odpowiednie kompozycje zapachowe (tu uwaga, kompozycje zapachowe mogą uczulać!). Podsumowując skład jest naprawdę delikatny i o ile nie mamy alergii na któryś z popularnych składników kompozycji zapachowej nie powinien podrażniać nawet wrażliwej skóry. To ogromny plus tych żeli - są najłagodniejsze ze wszystkich marek z tego posta, a cena w promocji jest wręcz śmieszna.
Przechodzimy do działania - żele robią dokładnie to co powinny, czyli myją skórę :) Nie ma w tym większej filozofii, ale uwaga - nie pienią się praktycznie wcale! Po zmieszaniu z wodą tworzą coś w rodzaju lepkiej mazi, która dobrze radzi sobie z zabrudzeniami i szybko się spłukuje, ale piany nie oczekujcie. Żele pozostawiają za to skórę miękką i nie wysuszają. Nie powodują, że skóra swędzi, nawet podrażniona nie piecze. Jak wspomniałam po wyjściu spod prysznica zapachy szybko się ulatniają, co akurat dla mnie jest zaletą - aromat nie miesza się z zapachem balsamu lub perfumami. Nie są jednak idealne - poprzez dość lejącą konsystencję mogą być niewydajne, szczególnie jeśli mamy wrażenie, że przez brak pienienia trzeba nałożyć ich więcej na skórę. Opakowania są całkiem wygodne, korek na klik się nie zacina, a dzięki smukłej butli zmieści się na każdej półce pod prysznicem. Etykiety są papierowe, więc z czasem wyglądają brzydko. W promocji kupuję je masowo, widziałam, że teraz wszedł nowy zapach owoców leśnych.
Alterra, Naturalne żele pod prysznic z Rossmanna
Do rossmannowskiej marki mam sentyment - to jedne z pierwszych kosmetyków o naturalnych składach, jakie poznałam. Do tej pory uwielbiam Rumiankowy balsam do ust, którego zużyłam chyba już z 50 opakowań (żałuję, że wycofali wersję z granatem, która miała równie fajny skład, a pachniała słodko i owocowo). Teraz już wiem, że szampony Alterra nie są dla mnie (po wypróbowaniu kilku wersji okazało się, że SCS, na którym oparte są formuły szamponów powoduje u mnie - i nie tylko u mnie - łupież, podrażnia skórę głowy i przesusza). Dezodorant (na alkoholu) też się u mnie nie sprawdził - zupełnie nie chronił mnie przed zapachem potu, wręcz czułam się po nim jeszcze bardziej niekomfortowo niż beż żadnej ochrony. Podobnie nie byłam zadowolona z toniku (na alkoholu) i płynu micelarnego. Pozostałam jednak wierna żelom, które także zawierają SCS, ale akurat skóra ciała na tym bardzo nie cierpi. Oczywiście najczęściej kupuję je w promocji ;)
Przeczytaj też:
Standardowa cena ok. 7 zł/250 ml jest naprawdę przyjemna, dodajmy do tego różne drogeryjne promocje i wiadomo co nam wyjdzie - zapasy kosmetyczne ;) Wyobraźcie sobie, że w pewnym momencie nazbierałam chyba z 10 tych żeli w różnych wersjach zapachowych. Na szczęście to produkt, którego używamy codziennie, więc znika dość regularnie. Moje ulubione zapachy żeli Alterra to:
- Limonka Bio i Agawa Bio - delikatny cytrusowy zapach z kremową nutą, utrzymuje się na skórze przez krótki czas, na lato idealny;
- Pomarańcza z wanilią - bardzo kremowy zapach, przypomina budyń lub koktajl pomarańczowy z mleczną nutą, lekko otulający, ale nie jest słodki, raczej cierpki;
- Rokitnik Bio i Olejek arganowy Bio - pachnie owocowo, nawet bym powiedziała, że lekko pomarańczowo, posiada białą, kremową konsystencję;
- Róża chyba najmniej przypadła mi do gustu, jest słodka, dość sztuczna.
Bywają jeszcze inne wersje zapachowe, w tym limitowane. Jest jeszcze wersja żel i szampon Sensitive w jednym oraz olejek pod prysznic (bez SCS).
Składy żeli Alterra różnią się w zależności od konsystencji. Te kremowe nie zawierają SCS (rokitnik oraz pomarańcza z wanilią). Te przezroczyste oparte są właśnie o SCS (limonka i róża). Musicie sprawdzać. Dlaczego o tym piszę?
Sodium Coco Sulfate jest detergentem naturalnym (z kokosa), jednak "mocnym", silnie odtłuszczającym, niedaleko mu do SLS/SLES. Jeśli Wasza skóra jest wrażliwa albo szybko się wysusza może się okazać, że SCS jest dla niej nieodpowiedni, zbyt agresywny (mimo, że nadal przecież naturalny, dopuszczany także przez ECOCERT).
Poza tym składy są w pełni naturalne, zawierają naturalne zagęstniki, substancje nawilżające, oleje, ekstrakty roślinne, alkohol (jako naturalny konserwant) oraz oczywiście kompozycję zapachową, która może uczulać (to kwestia indywidualna). Szczegółowy skład na zdjęciu:
Kremowe żele pienią się zdecydowanie słabiej (rokitnik, pomarańcza) niż przezroczyste (na SCS, limonka, róża), więc jeśli piana jest dla Was ważna, a mocniejszy detergent nie wysusza skóry - śmiało polecam. Osobiście wolę jednak wersje kremowe, łagodniejsze dla skóry, po których nic mnie nie swędzi ;) Kremowe wersje absolutnie nie wysuszają skóry, nawet nie czuję konieczności natychmiastowego balsamowania. Żałuję, że podobnych wrażeń nie mam po wersji limonkowej, której zapach uwielbiam - tutaj masło do ciała to obowiązek (wszystko zależy od skóry, przy normalnej może wcale nie być konieczne). Żele są średnio wydajne, tak naprawdę wszystko zależy od Was i tego ile produktu zużywacie przy jednym myciu. Dla mnie wydajność jest zadowalająca, szczególnie ze względu na cenę i dostępność. Skóra po umyciu pachnie delikatnie i krótko - dla mnie to kolejny plus. Dobrze odświeżają, zmywają zanieczyszczenia, czyli spełniają swoje podstawowe zadanie. Opakowania są trwałe, jedynie naklejona z tyłu papierowa etykieta może z czasem się brzydko zdzierać.
Organic Shop, Żel pod prysznic Organic Passion Fruit & Cocoa
Marka Organic Shop jest pewnie Wam dobrze znana ze względu na cukrowe scruby do ciała. Osobiście miałam ich kilka i faktycznie są świetne, pachną obłędnie i mają przyjemny skład. Niestety z kolei figowa maska do włosów nie zrobiła na mnie dobrego wrażenia, jest zbyt delikatna (może być za to idealna do włosów niskoporowatych). Żel natomiast zdobył moje serce zapachem i wydajnością - nie chciał się skończyć! Ogromny plus za opakowanie z pompką, które było bardzo wygodne pod prysznicem. Żel kosztował ok. 8 zł/280 ml (troszkę większa pojemność niż standardowo).
- Zobacz też: Organic Shop, Cukrowy peeling do ciała Papaya
Skład żelu Organic Shop oparty został także o Sodium Coco Sulfate (pamiętacie, naturalny detergent z kokosa, ale dość mocny w działaniu) oraz łagodniejszych środkach myjących. Co ciekawe, pomimo takiej bazy zwykle nie swędziała mnie po nim skóra (lub inaczej - swędziała bardzo rzadko), co doskonale obrazuje moje podejście do INCI - nie znając dokładnego składu procentowego poszczególnych składników nie jesteśmy w stanie określić dokładnie "mocy" detergentów. Tutaj prawdopodobnie SCS wcale nie ma tak dużo jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka i proporcje pomiędzy detergentami dobrze się uzupełniają z substancjami nawilżającymi i łagodzącymi podrażnienia. W składzie mamy też masło kakaowe (po konsystencji wnioskuję, że w minimalnej ilości) oraz ekstrakty z marakui i pomarańczy gorzkiej (akurat ekstrakty są zwykle skoncentrowane i nie powinno ich być dużo w składzie). Do tego sól (pewnie w roli zagęstnika), bezpieczne detergenty i składniki kompozycji zapachowej (uważać muszą na nie alergicy).
Żel dobrze się pienił, był przezroczysty i dość gęsty. Zapach to poezja - owocowy, z nutą cierpkości, ale nadal słodki, przypominał egzotyczne owoce w koktajlu i był intensywny. Jeśli lubicie mocne zapachy, do tego długo utrzymujące się na skórze i pianę to może być propozycja dla Was. Żel nie wysusza skóry, choć oczywiście także i nie nawilża. Minusem jest nieprzezroczysta butelka - naprawdę dobra wydajność produktu sprawia, że się do niego przyzwyczajamy, a tu siup i pewnego dnia bez ostrzeżenia się kończy.
Iceveda, Najbardziej śmierdzące żele pod prysznic
Na koniec ciekawostka - zwykle w moich postach czytacie, że niestraszny mi hydrolat z czystka czy lawendy, że jestem dość odporna na różne zapachy i tolerancyjna dla "naturalnych" nut zapachowych. Odwołuję te słowa, tfu tfu! Po poznaniu tych żeli stwierdziłam, że wszystko to banialuki i bajki dla dzieci! Czystek czy kocanka przy tych aromatycznych potworkach z Icevedy to najpiękniejsze zapachy świata. Ceny wahają się między 7 a nawet 14 zł/280 ml.
Staram się nie hejtować, ale na samo wspomnienie tych produktów przechodzą mnie ciarki, choć ze względów ekonomiczno-ideologicznych zużyłam je do ostatniej kropelki, żeby nie wyrzucać (nie, nikt nie chciał ich ode mnie wziąć).
Dość Wam wiedzieć, że:
- Iceveda żel fioletowy - jałowiec grenlandzki i olej arganowy, oczyszczający ziołowy żel pod prysznic dla wszystkich typów skóry
Zawiera ekstrakty z jałowca, lilii wodnej, olej arganowy, olejek z trawy cytrynowej, olejek z drzewka herbacianego. Ta kompozycja zapachowa to jakaś pomyłka - zapach wypisz wymaluj ziołowej kostki toaletowej, do tego intensywny tak bardzo, że aż kręci w nosie. Spod prysznica wyskakiwałam w tempie błyskawicy, byle się już tylko wytrzeć i wysmarować czymś innym. Dodam, że zapach jest niezwykle intensywny pod prysznicem i dłuższą chwilę utrzymuje się na skórze. Barwa miodowo-przezroczysta.
- Iceveda żel turkusowy - brzoza północna i miodla himalajska, relaksujący ziołowy żel pod prysznic dla wszystkich typów skóry
Najdziwniejszy zapach kosmetyku ever. Nie przypomina mi niczego konkretnego, więc trudno go porównać. Wyobraźcie sobie połączenie świeżych liści brzozy, rumianku, lawendy i olejku ylang-ylang, a do tego miodły (olej neem)? To nie mogło po prostu wypalić! To są zupełnie niepasujące do siebie nuty zapachowe, chaos dla nosa, a do tego zaostrzony przez olej neem, który sam w sobie test już "ostry" i kontrowersyjny.
- Iceveda żel jasnozielony - płucnica islandzka i amla indyjska, odświeżający ziołowy żel pod prysznic do wszystkich typów skóry
Zawiera ekstrakty z płucnicy islandzkiej, amli indyjskiej, olejki eteryczne z rozmarynu, cytryny i palczatki cytrynowej. To najznośniejszy zapach z tych trzech, ale nie chcę zmylić Waszej czujności - nadal średnio przyjemny. Lubię ziołowe zapachy, im naturalniejsze tym lepiej, ale tutaj po prostu coś "nie gra", jakby podczas tworzenia kompozycji nie sprawdzono jak to wszystko pachnie razem. Do tego zapachy są intensywne, może nawet "podbite" sztuczną kompozycją zapachową.Przezroczyste opakowania z pompką to duży plus żeli Iceveda. Dzięki nim wygodnie się ich używa pod prysznicem i zawsze wiemy, ile produktu zostało jeszcze w środku (czytaj: kiedy to się wreszcie skończy??). Etykieta jest trwała, nie zmywa się z czasem. Na szczęście żele średnio się pienią, przez co miałam wymówkę, aby nabierać ich więcej i szybciej zużyć. Z tego też względu były mało wydajne. Nie wysuszały skóry, ale i nie nawilżały. Często swędziały mnie po nich łydki (nie wiem dlaczego akurat nogi, może słabiej się zmywały?).
Skład żelu turkusowego Iceveda: Składniki INCI: Aqua, Sodium Coco-Sulfate, Lauryl Glucoside, Cocamidopropyl Betaine, Sodium Chloride, Coco-Glucoside, Glyceryl Oleate, Azadirachta Indica Seed Oil, Betula Alba Juice*, Lavandula Angustifolia Oil*, Cananga Odorata Flower Oil*, Chamomilla Recutita Flower Water*, Parfum, Benzyl Alcohol, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Citric Acid, Caramel, CI 19140, CI 42090, CI 42051, Hexyl Cinnamal, Butylphenyl Methylpropional, Linalool, Citronellol.
(*) - składniki organiczne pochodzące z upraw ekologicznych
Jak widzicie składy oparte są o mocny SCS i jeszcze kilka innych detergentów. Zagęszczająca formułę sól jest dość wysoko w INCI. Dalej mamy oleje, ekstrakty roślinne, olejki eteryczne, bezpieczne konserwanty. Sporo kompozycji zapachowej i UWAGA syntetyczne barwniki (nie wiem po co w żelu barwniki, jestem na nie, nawet mimo tego, że niektóre z nich są "jakości" spożywczej).
Gdybym miała Wam przedstawić swój subiektywny ranking tych żeli wyglądałby on następująco:
- Żele Biolove - bardzo łagodne, nie wysuszały i nie powodowały swędzenia skóry, przyjemnie pachniały (choć bardzo delikatnie i krótko), nie pieniły się. Można je naprawdę tanio kupić w promocjach (tylko w Kontigo).
- Żel Organic Shop - za obłędny owocowy zapach, dość delikatną formułę (mimo SCS), pienienie, niską cenę i pompkę. Skuszę się także na inne wersje zapachowe!
- Żele Alterra, szczególnie te w wersji kremowej za delikatność, łagodność dla skóry, brak swędzenia, dobrą dostępność (Rossmann), niską cenę i promocje.
- I tyle. Żele Iceveda trafiają na listę "do zapomnienia" i nigdy więcej nie spojrzę nawet w stronę tej marki. To moje bardzo subiektywne wrażenia, ale jeśli Wy też nie lubicie mocno ziołowych, dziwnych kompozycji zapachowych nie radzę się nawet do nich zbliżać :D
A Wy jakie żele pod prysznic lubicie? Aktualnie wykończyłam wszystkie te powyższe kosmetyki i stosuję serię marki White Flowers (do kupienia w Rossmannie). Będzie o nich osobny post.
Nie miałam żadnego z powyższych. Jakoś nigdy nie zwracałam uwagi na składy jeśli chodzi o żele pod prysznic ;) Kiedyś kupowałam w drogerii La Petis Marseillais. Odkąd pracuję w Bath and Body Works mam tylko stamtąd produkty do mycia. Zawierają SLS-y, ale przepięknie pachną i długo utrzymują się na skórze.
OdpowiedzUsuńNajważniejsze żeby Tobie odpowiadały. Jeśli nie masz po nich nieprzyjemności to super :)
UsuńObecnie używam limonkowej Alterry, ale jakoś nie porwała mnie :D Biolove jeszcze nie próbowałam
OdpowiedzUsuńA tych kremowych Alterra próbowałaś? One są inne :)
UsuńOrganic Shop lubiłam, choć dawno nie sięgałam po rosyjskie kosmetyki. Biolove czasami kupuję, po nowy zapach się wybiorę. Lubię też bardzo Yope :)
OdpowiedzUsuńMam w planach wszystkie zapachy Biolove poznać :)
UsuńMiałam jakiś żel z Biolove ale jakoś szczególnie nie kojarzę moich wrażeń, więc myślę, że nie było ani w jedną ani w druga stronę jakichś szczególnych wrażeń.
OdpowiedzUsuńIceveda nie znałam, ale i chyba poznać wcale nie chcę :)
Iceveda dostarcza wrażeń, ale raczej niemiłych :)
UsuńZnam żele Biolove i bardzo lubię. :)
OdpowiedzUsuńSuper, cieszę się bardzo :)
UsuńNajbardziej lubię Yope i to ich żele mam zwykle w łazience, ale Biolove też są spoko. Czasem dla odmiany kupuję werbenowe Sylveco.
OdpowiedzUsuńZa Alterrą nie przepadam, w żadnym wydaniu.
Yope mają fajne zapachy, szczególnie figa mi przypadła do gustu, ale mam pecha do ich opakowań, które się rozwalają :(
UsuńTen kokosowy żel pod prysznic z organic shop mam i kocham go miloscia bezgraniczną <3
OdpowiedzUsuńAlterra moje ulubione
OdpowiedzUsuńWiesz, że nie miałam żeli żadnej z tych marek? Ale Organic Shop chętnie przetestuję, choć akurat w przypadku myjadeł bardziej zwracam uwagę na pienienie się i na zapach niż na składy :).
OdpowiedzUsuńŻeli pod prysznic tych marek nie miałam.
OdpowiedzUsuńOrganic shop kocham :) zresztą biolove również a jeszcze jak wiesz otworzyli mi kontigo więc pokusa jest większa :)
OdpowiedzUsuńCiekawe produkty, nie powiem:)
OdpowiedzUsuń