Przegląd niedrogich maskar do rzęs
Tusz do rzęs i puder matujący to dla wielu kobiet absolutne minimum makijażu. Z rzęsami ciągle prowadzę wojnę, chcąc je wzmocnić, wydłużyć i przyciemnić, a one za często, jak na mój gust, dezerterują :) Bez przerwy stosuję jakieś sera, odżywki i inne cuda, z różnym skutkiem. Na co dzień jednak wszelkie niedoskonałości ukrywam pod warstwą lub dwoma warstwami tuszu. Różnie z maskarami bywa, mam swoich faworytów, choć ulubieńca jeszcze nie zdarzyło mi się poznać... wciąż pozostaje on w sferze marzeń i poszukiwań... Zapraszam na przegląd moich ostatnich tuszy do rzęs.
Maybelline, The Colossal Volum' 100% Black
Tusz do kupienia dosłownie wszędzie, w każdej drogerii, za ok. 25 zł. Żółte opakowanie rzuca się w oczy, choć nie jest to mój ulubiony kolor. Szczoteczka jest dokładnie taka jak lubię: duża, niesilikonowa, z odpowiednio ułożonymi włoskami, nie za gęsto i nie za rzadko. Myślę, że całkiem łatwo można pobrudzić sobie nim powieki, ale odrobina wprawy pomaga uniknąć takich atrakcji. Konsystencja tuszu jest idealna. Tusz nie tworzy na rzęsach grudek, czasami lekko skleja włoski, zwłaszcza pod koniec, kiedy trochę gęstnieje pod wpływem powietrza wtłaczanego do pojemniczka podczas używania. Ładnie unosi rzęsy od samej nasady, lekko podkręca i wydłuża. Trzyma się idealnie calutki dzień i nie rozmazuje. Kolor ma faktycznie czarny. Jeden z moich ulubionych, choć jeszcze nie ideał. Bardzo długo jest świeży i właściwie nie zdarzyło mi się, abym musiała go szybko wyrzucać. Jest to moje zużyte 3-4 opakowanie.
T'e'N, Bronzing 10, Summer Wonderlashes
Tusz, który dostałam podczas targów kosmetycznych od włoskiej marki T'e'N (Alfaparf). Posiada ciekawą szczoteczkę ze skręconym włosiem, wyprofilowaną. Włoski są dosyć krótkie i może dlatego słabo łapią rzęsy. Konsystencja tuszu jest bardzo gęsta, dlatego tworzy on grudki, skleja rzęsy i wymusza malowanie ich kilkoma warstwami. Być może taki efekt spowodowany jest tym, że tusz swoje przeleżał zanim do mnie dotarł. Nie zauważyłam uniesienia ani pogrubienia, jedynie nadanie ciemnego koloru. Opakowanie ma ładne, minimalistyczne, ale łatwo się brudzi. Nie mam pojęcia ile kosztuje i gdzie można go kupić. Dość szybko wysechł.
Miss Sporty, Curve it! Pump Up Booster
Tusz jest bardzo tani, kosztuje ok. 15 zł i niesamowicie mnie zaskoczył. Nie spodziewałam się po nim niczego konkretnego, kupiłam go właściwie w ciemno. Ma szczoteczkę taką jak lubię, trochę grubszą niż Maybelline i przy końcówce uniesioną do góry. Bardzo ładnie rozdziela rzęsy pokrywając je jednolitą warstwą tuszu. Unosi je przy tym i podkręca. Jedyne, co zwróciło moją szczególną uwagę to fakt, że szczoteczka zbiera odrobinę zbyt dużo tuszu, warto go trochę z niej zetrzeć przed nakładaniem na rzęsy, inaczej może tworzyć grudki. Tutaj jeszcze łatwiej pomalować sobie powieki, ale szybko nabrałam wprawy i niczego nie rozmazywałam. Bardzo długo jest świeży.
Bourjois, Mascara Effect Push Up, Volume Glamour
Tusz przywędrował do mnie w ramach testowania dla portalu ibeauty.pl. Opakowanie ma bardzo solidne, czarne, w ciekawym kształcie klepsydry. Kosztuje ok. 40 zł, do kupienia np. w Rossmannie. Szczoteczka nie jest silikonowa, ładnie pokrywa rzęsy od samej nasady, mimo dość krótkich włosków. Idealnie rozdziela rzęsy, nadając im bardzo naturalny wygląd. Nie zauważyłam szczególnego efektu "push up", choć rzęsy faktycznie były delikatnie uniesione i troszkę podkręcone. Szybko się zorientowałam, że lepiej nie kombinować przy nim z wieloma warstwami, bo łatwo można przesadzić. Nadaje koloru głębokiej czerni. Idealny tusz na co dzień. Wysycha standardowo, nie za szybko, choć pod koniec gęstnieje i lubi zbierać się na końcówce szczoteczki.
Wibo, XXL Lift Lash Volume
Najchętniej pozostawiłabym go bez komentarza. Kupiony w ciemno, bardzo tani (ok. 8 zł), w Rossmannie. Ma beznadziejną, wąską i podkręconą szczoteczkę, która nie wiadomo co ma sobą reprezentować. Nabiera bardzo dużo tuszu, który ma tak gęstą konsystencję, że woli siedzieć na swojej szczoteczce niż grzecznie przejść na moje rzęsy. Bardzo trudno pomalować nim rzęsy, lubi sklejać i brudzić. U mnie zupełnie się nie sprawdził. ZUO! Bardzo szybko wysechł (mam podejrzenia, że ktoś otwierał go milion lat przed moim zakupem w drogerii, ależ mnie to wkurza!).
Lovely, Intense Green Color Mascara
Czasem lubię kolorowe rzęsy, zwłaszcza latem, w końcu wszystko jest dla ludzi. Ten tusz kupiłam w jakiejś promocji, także w ciemno, bodajże za 5 zł. Posiada niestety silikonową szczoteczkę, o czym dowiedziałam się w domu, jako że nie otwieram kosmetyków w drogerii. Nie lubię takich szczoteczek, u mnie się nie sprawdzają. Tym tuszem zupełnie nie ma u mnie sensu malować rzęs bez ówczesnego podkładu z czarnej maskary. Mam zbyt jasne rzęsy, aby było widać jakiś efekt, nawet pod światło. Kolor jest raczej turkusowy niż zielony, bardzo słabo napigmentowany. Po pomalowaniu rzęs maźniętych wcześniej jedną warstwą czerni uzyskuję efekt muśnięcia turkusem, na pewno nie jest to dokładne wytuszowanie, bo szczoteczka nie dociera do nasady, maluje jedynie końcówki. Trzeba się z nią trochę pobawić i ją "wyczuć", gdyż rozprowadza maskarę bardzo nierównomiernie, potrafi tworzyć różne zgrubienia i grudki. Nie odnotowałam uniesienia czy podkręcenia. Chciałam kupić także inne kolory, ale sobie daruję. Wysycha dość szybko, szybko gęstnieje.
Yves Rocher, Sexy Pulp
Opakowanie ma trwałe, ale napisy bardzo szybko się starły. Miałam tusz w kolorze brązowym, dostałam go jako gratis za wyrobienie karty do sklepów YR, bez promocji kosztuje 57 zł. Szczoteczka nie jest silikonowa, bardzo dobrze wyprofilowana, w środku posiada lekkie wgłębienie. Nabiera idealną ilość tuszu do pomalowania rzęs jedną warstwą. Przepięknie rozdziela każdą rzęsę z osobna, pokrywając ją tuszem równomiernie, bez grudek i sklejania. Jednocześnie delikatnie unosi i podkręca rzęsy. Łatwo można stopniować efekt, jaki chcemy uzyskać, bez nerwów i poprawek. Uwielbiałam nim malować rzęsy, zwłaszcza na co dzień, gdy się spieszyłam. Bardzo długo miał idealną konsystencję, praktycznie rok. Ta maskara jest bliska mojemu ideałowi.
Manhattan, Supersize False Lash Look Mascara
Różowe opakowanie jest solidne, napisy się nie ścierają. Kosztuje ok. 25 zł. Ogromna szczota, którą nawet ja, przyzwyczajona do takich rozmiarów, potrafiłam sobie ubabrać powieki. Mimo to tusz wart jest uwagi, bo niesamowicie wydłużał moje rzęsy i lekko je podkręcał, dzięki czemu faktycznie były widoczne. Początkowo był dla mnie zbyt rzadki, zmieniło się to dopiero do mniej więcej dwóch tygodniach używania. Po tym czasie nabiera idealnej konsystencji, która niestety także przemija, staje się natomiast dość gęsty. Nie warto wtedy nakładać więcej niż dwie warstwy, bo zwyczajnie potrafi sklejać rzęsy. Bardzo długo pozostaje świeży.
Na koniec pomarudzę: proszę Was bardzo, nie otwierajmy kosmetyków w drogerii, zwłaszcza kolorówki. Otwierając je, skracamy im życie i narażamy siebie i inne konsumentki na zakup kosmetyków z krótszą datą przydatności niż sugeruje producent (a więc na koszty) i na kosmetyki skażone bakteriami. Testery zazwyczaj są w drogeriach nie bez powodu, a jeśli nie ma, trzeba o nie zapytać. Wielokrotnie zdarzyło mi się, że kosmetyki otwierała przy mnie sama ekspedientka, w takim przypadku uciekam gdzie pieprz rośnie. Dziękuję za uwagę.
A Wy jakie tusze lubicie? Macie swojego ulubieńca?
Hehehe jesteś czyli totalnym przeciwieństwem mnie :D nie cierpię klasycznych szczoteczek a kocham silikonowe, choć muszę przyznać, że sexy pulp ( strasznie głupiaa ta nazwa :D też przypadła mi do gustu, a ma klasyczną szczoteczkę :D
OdpowiedzUsuńTak, widocznie mamy zupełnie inne preferencje w tym temacie :) Nazwa jest bezdennie głupia, ale muszę przyznać, że łatwa do zapamiętania w porównaniu np. z Mascara Effect Push Up, Volume Glamour ;)
UsuńNigdy nie otwieram kosmetyków w drogerii:) Ja mam swojego ulubieńca- maskarę z Bourjois
OdpowiedzUsuńI to się chwali :)
UsuńZnam z tego tylko Colossala, akurat dzisiaj pisałam jego recenzję :) Skusiłaś mnie tym Sexy Pulp, choć nie lubię tuszów z YR. Może jak się odgruzuję z maskarowych zapasów to go sobie sprawię :)
OdpowiedzUsuńAle trafiłam :D Lecę czytać!
UsuńOdkąd mam So Couture L'Oreala i Pump Up Lovely to nawet nie ciekawią mnie inne tusze do rzęs.
OdpowiedzUsuńLovely muszę sobie zapamiętać i zobaczyć jak wygląda szczoteczka :)
UsuńMoże Ci się nie spodobać, jest silikonowa :)
UsuńBuuu. Mój entuzjazm rąbnął o podłogę z głośnym hukiem :)
UsuńMiałam tą żółtą z Maybelline i była całkiem ok ;) Długi czas moim ulubieńcem był Rimmel Wonder'full, ale kupiłam wersję Extreme Black i już jej nie cierpię. Dosłownie. Robi ze mnie pandę :(
OdpowiedzUsuńTo nieciekawie :( Czasem zmieniają formuły i powiedzmy sobie szczerze, najczęściej na niekorzyść...
UsuńNie miałam ani jednej z Twojej gromadki. Ciekawa jest ta pomarańczowa z Miss Sporty (choć szczotka nie do końca mnie przekonuje) oraz ten z Maybelline.
OdpowiedzUsuńMnie nawet trochę szczotka MS przeraziła :D A Maybelline polecam, bardzo uniwersalny tusz :)
UsuńOdnoszę wrażenie, że Maybelline ma sporo ciekawych tuszy. Właśnie otworzyłam nową maskarę z Eveline, może następnym razem skuszę się na coś nie polskiego. Kto wie?
UsuńMascar Eveline jeszcze nie znam, ale duuużo dobrego już słyszałam :)
UsuńMam sexy pulp I jest super! bardzo zaciekawily mnie tusze z Miss Sporty oraz burzujek:)
OdpowiedzUsuńJa rowniez uwielbiam klasyczne duze szczoty.dla moich rzes sa idealne!
Dobrze wiedzieć :) Sexy Pulp rządzi!
UsuńUwielbiam tę z Colossal ;)) Moja też już się trzyma około dwóch lat i za nic nie chce wyschnąć, a w kolejce czeka YR ;))
OdpowiedzUsuńTa trwałość jest niesamowita :)
Usuńspory arsenał :)
OdpowiedzUsuńChwilę je zbierałam, wszystkich naraz nie używam ;)
UsuńTeż lubię klasyczne szczoteczki i również polubiłam żółty Maybelline i Bourjois z ibeauty. :) Ale najbardziej lubię False Lash Effect Max Factor i niedrogi Extra Super Lash Rimmel.
OdpowiedzUsuńMuszę o nich poczytać, może dla mnie też okażą się dobre? :)
UsuńThe Colossal znam i lubię, pozostałych nie miałam :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że jest całkiem popularny :)
Usuńkiedyś w drogerii grzecznie zwróciłam jednej dziewczynie uwagę, by nie otwierała kosmetyków, bo są testery, to w odpowiedzi usłyszałam 'spier*alaj, będę robić co chcę"...
OdpowiedzUsuńO matko, to się określiła dziewczyna! Kiedyś trafi na zepsuty produkt, raz, drugi, trzeci, może się nauczy. Niektórzy nie potrafią myśleć logicznie, nic na to nie poradzimy :/
UsuńHean, Gigant Shock - zaden się z nim nie równa! <3
OdpowiedzUsuńNigdy nie miałam maskary tej marki :) Chyba o nim czytałam u Ciebie :)
Usuńmialam zolty maybelline ;) teraz najbardziej lubie loreal so cuture:)
OdpowiedzUsuńLoreali jakoś dotąd nigdy nie miałam, choć sporo dobrego o nich słyszałam :)
UsuńNie miałam okazji testować wymienionych przez Ciebie tuszy.
OdpowiedzUsuńA jaki najbardziej lubisz?
UsuńObecnie używam ten żółty tusz z Maybelline i mam takie samo zdanie co Ty :)
OdpowiedzUsuńCzyli się zgadzamy ;)
UsuńJa uwielbiam tusze od Loreal - moim zdaniem ceny są adekwatne do jakości produktu ! Obecnie używam maskary Too Faced Better Than Sex a ta maskara od Bourjois i YR bardzo mnie zaciekawiły :)
OdpowiedzUsuńYR bardzo pozytywnie zaskakuje!
Usuńja z tanich tuszy polecam Wibo Growing Lashes koło 10 zł kosztuje a działa super
OdpowiedzUsuńChyba mam go w zapasach, jeśli to ten zielony ;)
UsuńI ja lubię klasyczne szczoteczki :); Kobieto grzech otwierać tyle tuszy jednocześnie :D
OdpowiedzUsuńHaha, sprostuję, że tusze trochę zbierałam do tego posta :) Nie używałam wszystkich jednocześnie :D
UsuńPoruszyłaś przy końcu swojego postu ważną sprawę, a mianowicie otwieranie produktów w sklepach. Nigdy tego nie robię i przeraża mnie widok jak widzę dziewczyny robiące to po sklepach. Zdarzyło mi się również, że pani sprzedająca odkręcała produkty pełnowymiarowe i dawała do wąchania klientce. Zdarzenie miało miejsce w jednym z lepszych sklepików w Krakowie z naturalnymi produktami. Od tego czasu nie robię tam zakupów. Podobnie nie jestem za sprzedawaniem kosmetyków używanych przez blogerki robiące wyprzedaże. Jest to moje zdanie, którego nie zmienię. Jednak spotkałam się z komentarzami w tej sprawie, "że to nic strasznego odsprzedawać używane kosmetyki"...
OdpowiedzUsuńTak, ekspedientki otwierające kosmetyki to już gruuuba przesada. Co do blogowych wyprzedaży to przynajmniej dziewczyny kupujące takie kosmetyki wiedzą, że są używane. Każdy ma prawo podejmować swoje świadome decyzje w zgodzie z własnymi przekonaniami :) Natomiast idąc do drogerii chcę kupić nowy, świeży produkt, tym bardziej, że płacę za niego pełną cenę.
UsuńZnam tylko ten tusz z YR - lubiłam go ;)
OdpowiedzUsuńWcale mnie to nie dziwi :)
UsuńMój ulubiony to z ori :)
OdpowiedzUsuńNie znam, zapisuję do "poczytania" :)
UsuńMiałam tą mascarę z Bourjois i była całkiem ok :)
OdpowiedzUsuńJest w porządku, choć u mnie obyło się bez efektu "wow" :)
UsuńKolekcję masz prawie tak wielką jak i ja :D
OdpowiedzUsuńKolekcja zbierana przez jakiś czas ;)
UsuńUlubieńca jeszcze nie mam, ale ostatnio tusze z Eveline u mnie się spisują :)
OdpowiedzUsuńO Eveline też sporo dobrego już słyszałam, za jakiś czas wypróbuję na bank :)
UsuńNie znam żadnego z nich, ale uwielbiam tuszę Bourjois.
OdpowiedzUsuńMiałam tylko ten jeden, więc nie mam z nimi zbyt dużego doświadczenia :)
UsuńColossala kiedyś bardzo lubiłam, ale ostatnio wydaje mi się za słaby.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nie gmerali w formule, bo mój egzemplarz kupiłam ponad rok temu i jest świetny :)
UsuńSo Couture L'Oreala najlepszy tusz jak dla mnie;)
OdpowiedzUsuńNo proszę, też chciałabym taki ideał znaleźć dla siebie :)
UsuńHej Kochana listonosz dotarł:) dzieki wielkie:) jutro sie biore za testy :) a na blogu sie pochwale tez niebawem:)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wreszcie dotarła :) Mam nadzieję, że Ci się wszystko przyda ;)
UsuńBardzo lubię SuperShock MAXz Avonu:)
OdpowiedzUsuńCo do otwierania. Zgodzę się. Ostatnio w Naturze dziewczyna z namiętnością otwierała tusze i do tego góra-dół, góra-dół szczoteczką przy każdym z taką ekspresją, że trudno było nie zauważyć... Brrrr, obok stała ekspedientka;/ Od jakiegoś czasu gdy kupuję tusz delikatnie otwieram i sprawdzam czy już ktoś z nim nie działał. Gdy widzę zaschnięte resztki odkładam, gdy wszystko ok - biorę. Niestety, trzeba sobie radzić:(
Pięknie, potem ktoś kupi taki napowietrzony tusz i będzie trzeba go wyrzucić :/ Jest to jakiś sposób z tym sprawdzaniem, jeśli jesteś zdecydowana na zakup :)
UsuńJa zawsze standardowo kupuję Maybelline, dla mnie ma świetne tusze. Mam właśnie ten z Twojego postu. :-)
OdpowiedzUsuńNajczęściej je kupuję, bo są sprawdzone :)
UsuńZnam tylko ten pierwszy z Maybelline, ale też go lubię :) Wolę co prawda tusze Rimmel i Max Factor, ale ten spisywał się bardzo przyzwoicie :)
OdpowiedzUsuńRimmelów kilka miałam, są ok, zależy od szczoteczki ;) Max Factor chyba nie miałam (albo nie pamiętam) ;)
UsuńZnam tylko Maybelline i Yves Rocher Sexy Pulp. Obie bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńTo tak jak i ja :)
UsuńU mnie stale na pierwszym miejscu Rimmel Extra WOW Lash. Ale znam też Maybelline.
OdpowiedzUsuńRimmel dobrze mi się kojarzy, choć nie pamiętam, czy ten konkretny tusz miałam :)
UsuńTusz to kosmetyk, ktory generalnie mam w piecie. Rzęsy mam krotkie i gęste. Cudów żaden tusz tu nie zrobi. Wymagań przeto szczególnych nie mam, poza jednym- zeby mi nie robił pieczątek pod okiem, bo tego znieść moja łagodna dusza nie potrafi;)
OdpowiedzUsuńTusz i artystyczne cienie w jednym :D
UsuńRocher mnie tu zaciekawił :)
OdpowiedzUsuńJest świetny i ma zasłużone grono fanek :)
UsuńMiałam Collosal Volume i całkiem dobrze się sprawdzał. Teraz mam ten z Wibo i przyznaję, jest dramatyczny. Suchy, w ogóle nie wydłuża rzęs, lekko je pogrubia i ładnie rozczesuje, ale wymaga sporo czasu :(
OdpowiedzUsuńJa nie mam do niego zupełnie cierpliwości :)
UsuńAż wstyd przyznać, że nie znam żadnego :P U mnie sprawdza się klasyk Max Factor 2000 Calorie i nieco tańszy Lovely Curling Pump Up Mascara oraz oczywiście tuż z L'Oreala Mega Volume Collagene 24h ;)
OdpowiedzUsuńTen ostatni brzmi zachęcająco, chętnie o nim poczytam ;)
UsuńMiałam dwa kolory do wyboru i zdecydowałam się na brąz. Bardzo go lubię :)
OdpowiedzUsuńZupełnie ich nie znam ;) Ja bardzo lubię Max Factor Masterpiece Max, efekt na rzęsach jest świetny, jest niesamowicie czarny i pomimo że nie jest wodoodporny ciężko go zmyć ;)
OdpowiedzUsuńNie miałam go nigdy, muszę zerknąć jaką ma szczoteczkę :)
UsuńNiezła kolekcja ! Żadnego z nich nie mialam ale juz wiem ze z Twoim poradnikiem wybiore sie na zakupy :-)
OdpowiedzUsuńJeśli lubisz klasyczne szczoteczki to może Ci się przydać :)
UsuńChyba tylko collosalem dysponowalam patrzac na Twoja kolekcje tuszy xd Ogolnie nie lubie grubych szczot, z tego wzgledu, ze ja preferuje efekt długich i rozdzielonych rzęs. Posiadam w swojej kosmetyczce trzy tusze - pierwszy to Loreal Telescopic ktory serdecznie polecam jest bardzo efektowny, przy drugiej warstwie juz mozna spokojnie mowic o efekcie "wow", chuda szczoteczka pozwala na precyzyjną aplikację, ułatwiając rozdzielenie i wydluzenie, a także "czystą" aplikację produktu na dolne rzęski. Cena jest dosc wysoka, ale opłaca się bo nie wyschnęła i dumnie wywijała moje rzęsy ponad rok (!) czasu. Druga maskara Mac Sculpt Lash... (nazwa dosc dluga) jest dziwna... na poczatku grzebyk tylko z jednej strony mnie zaintrygował, z tego względu zakupiłam tą nietanią (70zl) maskare, ale moge smialo powiedziec, ze szalu nie ma, delikatne podkreslenie kazdej rzeski bez efektu sklejania, nie wiem czy to jest warte ceny 70zl, zas trzecią maskare zakupilam w angielskim Debenhamsie Better than sex mascara z Too faced jako,że opinie na jej temat to same pozytywy, bardzo dobrze wypromowana to ją kupilam (kosztowala mnie rowno 19 funtów) i szczerze moge powiedziec, ze producent nie klamie a maskara sprawdza sie rewelacyjnie, fajnie wydłuża, pogrubia i podkręca rzęsy dajac efekt troche takich sztucznych, niestety ma jedną wade lubi sklejac ! Za to ja juz sobie wypracowałam plan rozdzielając rzesy szczoteczka z loteala i efekt super :) Naprawde polecam :)
OdpowiedzUsuńNo proszę, zaintrygowałaś mnie tym Lorealem :) Mac mnie nie kusi, a do Too faced nie mam dostępu raczej :)
Usuńmiałam już sporo tuszy, ale nic z tej serii :D ja swojego ulubieńca nie mam, bo lubię testować nowe ;) ostatnio bardzo polubiłam się z ogórkiem z Rimmela ;p
OdpowiedzUsuńTen ogórek też mnie niesamowicie ciekawi :)
UsuńSię ma ten dar :D
OdpowiedzUsuńMój faworyt to zdecydowanie 1:) ale lubię jak troszkę się "zestarzeje" bo na początku jest troszkę za rzadki ale po ok 2 tygodniach jest w sam raz:D
OdpowiedzUsuńMoże tak być, czasem obserwuję w różnych tuszach taką zmianę konsystencji na plus :)
Usuń100% black bardzo lubię :) Sexy pulmp u mnie powodował dyskomfort.
OdpowiedzUsuńGosiu jaki dyskomfort masz na myśli? Podrażnienie oczu?
UsuńNie znam żadnego z nich :)
OdpowiedzUsuńTyle jest maskar na rynku, że nawet się nie dziwię :D
UsuńJa preferuję wyłącznie szczoteczki silikonowe i bardzo lubię L`Oreal, Volume Million Lashes. :)
OdpowiedzUsuńCzyli ten tusz ma silikonową szczoteczkę? W takim razie raczej go nie kupię :)
UsuńMaybelline jest jednym z tych, które lubię :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńColossal najlepszy jak dla mnie :D
OdpowiedzUsuńNormalnie fanklub trzeba założyć :D
UsuńBardzo lubię tusze Maybelline :)
OdpowiedzUsuńSą bardzo dobre i stosunkowo tanie :)
UsuńIle ja bym dała żeby mieć idealny tusz i nie musieć już szukać ;D A że maluję się rzadko jak już kupię tusz to mam go dość długo i jak jest kiepski to szkoda wyrzucać a zużyć to męka ;D
OdpowiedzUsuńSkąd ja znam to "szkoda wyrzucać" ;)
UsuńŻółty z Maybelline mam w swoich zapasach :) Obecnie używam z Clinique :)
OdpowiedzUsuńCiekawe jak się sprawuje Clinique?
UsuńYves Rocher Sexy Pulp to mój ulubieniec życia! Jak tylko ogarnę źródło dochodu to go kupię znów:D A rzęski też zawsze miałam liche, ale gdzieś od roku zmywam tusz wyłącznie olejkiem rycynowym i to je znacznie wzmocniło. Są dłuższe, ciemniejsze i nie wypadają prawie. Czasem też robiłam sobie kurację pomadką Alterra (ta do ust ale stosowana na rzęsy) i efekt był niezły :)
OdpowiedzUsuńYR jest świetny :) Też tak używałam pomadki Alterra, nawet o tym pisałam :)
UsuńA ja zachęcę Cię do skorzystania z tuszu MEDIC Mascara - w ogóle polecam każdej dziewczynie noszącej soczewki, cierpiącej na łzawienie i wszystko inne. A wtrącam się z tym, bo widzę że testowałaś głównie takie 'popularne' tusze z drogerii, tymczasem takie cuda są też w aptekach i nie muszą być drogie (patrz wapteka.pl - niecałe 20 zł :) http://www.wapteka.pl/medic-mascara-tusz-do-rzes-z-witaminami-12ml-13104,p )
OdpowiedzUsuńW aptece faktycznie maskar nie szukałam :) Dobrze wiedzieć :)
UsuńAno właśnie! :)
Usuń:)
UsuńMaybelline to moj ideal zawsze do niego wracam, chociaz bardzo tez pokochalam sexy pulp od YR, ale po nim jakims cudem rzesy mi wypadaly mocno ;/
OdpowiedzUsuńOj, u siebie niczego takiego nie zaobserwowałam, wtedy - choćby był najcudowniejszy - bym z niego zrezygnowała... bo w końcu nie byłoby co malować! Szkoda, że na Ciebie tak działa :(
UsuńDla mnie żółty tusz z Maybelline dość kiepski niestety.. :( uwielbiam za to Loreal Volume Million Lashes oraz Eveline Volumix Fiberlast. :)
OdpowiedzUsuńMuszę w końcu kupić jakiś tusz Eveline, tyle dziewczyn je chwali :)
UsuńSpora kolekcja :) Uwielbiam tusze, które posiadają silikonowe szczoteczki.
OdpowiedzUsuń:*
To się nie dogadamy w tym temacie :D
UsuńJa jestem zakochana w BOURJOIS Twist Up The Volume. Wydłuża, pogrubia i nie skleja! Czego chcieć więcej :D
OdpowiedzUsuńTusz idealny :) Może żeby się jeszcze nie rozmazywał i łatwo zmywał? ;)
Usuńznam ten pierwszy z Maybelline, ale dla mnie był taki sobie.. ostatnio jestem ogromną fanką tuszu Lambre - nigdy nie miałam czegoś tak fajnego :D
OdpowiedzUsuńLambre znam od strony pielęgnacji... póki co :)
UsuńMam ten tusz z Miss Sporty Pump up brooster jak na swoją cenę jest bardzo świetny:)
OdpowiedzUsuńJa też go bardzo lubię :)
UsuńMam bardzo dużo tuszy, ale ani jednego z tych, które pokazałaś :)
OdpowiedzUsuńPoczekaj na kolejny wpis tego typu ;)
UsuńWypróbuj Wibo Growing Lashes, nie powinnaś się zawieść :) Kiedyś używałam żółtego Maybelline i pamiętam, że dobrze się u mnie sprawdzał.
OdpowiedzUsuńHaha akurat mam ten tusz teraz, oczywiście między innymi :)
Usuń