Alterra, Pomadka do ust z rumiankiem bio

Jestem prawdziwą koneserką balsamów do ust, zużywam ich całe mnóstwo. Nie wyobrażam sobie bez nich pielęgnacji, podobnie jak bez kremu do rąk i twarzy oraz dobrego oczyszczenia skóry. W moim przypadku największy komplement, jaki mogę zaserwować producentowi, to ponowny zakup tego samego produktu. Wśród ogromnej konkurencji nieczęsto się na to decyduję. Balsam ochronny do ust Alterra, jeden z najtańszych produktów z Rossmanna, należy do grona moich ulubieńców!

pomadka-ochronna-do-ust

Alterra, Pomadka do ust z rumiankiem bio z olejem oliwkowym bio

Według opisu na opakowaniu: "Wygładza i delikatnie pielęgnuje usta. Do delikatnej skóry ust".

Za pierwszym razem kupiłam ją zupełnie przypadkiem, zerkając jedynie jednym okiem na skład, a drugim buszując już gdzieś wśród kolorówki. Była na szczęście w promocji, dlatego zwróciłam na nią uwagę. Opakowanie jest tak ascetyczne, że aż niewidoczne wśród innych produktów.  Białawy kartonik, z przodu napisy po niemiecku, delikatny obrazek. Z tyłu maleńkie literki, trzeba naprawdę się wpatrywać, aby coś wyczytać.

Dostępna jest jedynie w Rossmannie - sieci niemieckich drogerii i w tym kraju także produkowana. Cena od 2,99zł (promocja) do 4,99 zł/4,8g. Zawsze widziałam ją na samym dole, ewentualnie drugiej od dołu półce na standzie z balsamami ochronnymi.

dobry-sklad-pomadka-ochronna

Wyjęcie balsamu nie nastręcza trudności, kartonik łatwo się rozrywa, co jest o tyle istotne, że z innymi markami czasem trzeba się siłować (nie lubię tego).
Plastikowe opakowanie pomadki jest bardzo trwałe, samo się nie otwiera, a napisy się nie ścierają. Właściwie wygląda jak nowa, mimo że już prawie się skończyła. Doskonały kosmetyk do damskiej torebki.



Skład: Na pierwszym miejscu jest olej rycynowy (nabłyszcza, chroni przed utratą wody), następnie olej kokosowy (odżywia, pielęgnuje, natłuszcza), wosk pszczeli (zmiękcza, uelastycznia, tworzy odpowiednią konsystencję), olej jojoba (odżywia, pielęgnuje), wosk candelilla (natłuszcza, pielęgnuje, wygładza), kwas palmitynowy (emolient, natłuszcza, wygładza, nabłyszcza), kwas stearynowy (natłuszcza), masło shea (odżywia, nawilża, pielęgnuje), oliwa z oliwek (natłuszcza, nawilża, odżywia, tutaj z rolnictwa eko), Tocopheryl Acetate (wit. E, przeciwutleniacz, nawilża, chroni oleje przed jełczeniem), Aroma (kompozycja zapachowa), olej słonecznikowy (natłuszcza, odżywia), olejek eteryczny z rumianku (łagodzi zaczerwienienie i podrażnienia, działa antyseptycznie i przeciwzapalnie, zwiększa krążenie krwi, neutralizuje toksyny, tutaj z rolnictwa eko), ekstrakt z marchwi (zawiera wit. A i E, regeneruje), karoten (prowitamina A), Tocopherol (wit. E).

Skład jest więc bardzo fajny, szczególnie ze względu na cenę. Balsam Alterra zawiera sporo olei, w tym najwięcej rycynowego. Połączenie ich z woskami sprawia, że balsam jest twardy, a jednocześnie nie znika szybko z ust.

naturalny-sklad-pomadki-alterra
 

Pomadka ma bladożółty kolor i bardzo słabo wyczuwalny zapach rumianku.
Jest dość twarda, ale bez problemu rozsmarowuje się na ustach. Ładnie je pokrywa cienką warstwą bez rolowania się lub ściekania. Wargi błyszczą, przez co wyglądają na pełniejsze. Jednocześnie są miękkie i nawilżone, ale nie nieprzyjemnie oblepione. Nadaje się zarówno na dzień, jak i na noc. Nie zjada się zbyt szybko. Wydajność także jest zadowalająca, ponieważ nie trzeba jej nakładać dużo, aby uzyskać ochronę przed czynnikami zewnętrznymi i komfort. No i ten skład!

Jestem zachwycona! Takich produktów właśnie szukam. Jedynie żałuję, że nie jest to polski produkt, ale cóż! Niech "nasi" producenci się inspirują to może kiedyś...


Co ciekawe czytałam "gdzieś kiedyś" że dziewczyny stosują ją jako odżywkę do rzęs. Wcale się nie dziwię, skład do tego jak najbardziej zachęca, zwłaszcza olej rycynowy na pierwszym miejscu. Czy daje to jakieś efekty, nie wiem, bo dopiero dwa dni w ten sposób jej używam... (wykorzystuję do tego końcówkę pomadki, która zawsze zostaje w opakowaniu, na pewno wiecie o co chodzi, wydłubuję ją paznokciem, nakładam na wierzch dłoni aby od ciepła skóry się rozpuściła i nakładam na rzęsy i linię rzęs palcem - nic nie ścieka, oczy nie pieką, nie są zamglone jak to było w przypadku czystego olejku rycynowego).
Kupiłam już kolejne opakowanie rumiankowej i od razu granatowej do pary :) Żeby im smutno nie było :D

Znacie je? Przyznam, że czasem trzeba na nie zapolować, nie zawsze są łatwo dostępne. Wydaje mi się, że sporo kobiet ich poszukuje. Ja jestem zachwycona, więc dołączam się do polujących w Rossmannie ;)

Sylveco, Lipowy naturalny płyn micelarny

Sylveco odkryłam dopiero w zeszłym roku, dzięki próbkom kremu rokitnikowego. Zakochałam się od razu bez pamięci zarówno w jego działaniu, jak i w składzie. Nie bez znaczenia jest dla mnie również fakt, że to polska firma. Chcę i lubię wspierać rodzimą gospodarkę.Dziś chciałabym przedstawić Wam płyn micelarny, wobec którego miałam ogromne oczekiwania. Czy je spełnił?



Ciemna butelka chroni zawartość przed nadmierną ekspozycją na światło, ale jednocześnie można przez nią zobaczyć ile wewnątrz zostało płynu. Ładna, trwała i matowa etykieta, oprócz podstawowych informacji, zawiera także dokładniejszy opis składników zawartych w produkcie. I tak możemy się dowiedzieć coś niecoś o lipie, proteinach owsa czy aloesie. Do mnie to przemawia. Butelka ma ciemny korek na klik, który porządnie się trzyma, na początku bym rzekła, że nawet za bardzo :)


 Konsystencja jest typowa dla płynów micelarnych, czyli wodnista. Nietypowe jest lekko złote zabarwienie, zapewne naturalne. Praktycznie nie wyczuwam także zapachu.


Skład:  Zaraz po wodzie znalazł się ekstrakt z lipy (nawilża, odżywia, osłania i łagodzi), następnie Decyl Glucoside (łagodny środek myjący), nawilżające trio: gliceryna + panthenol + alantoina, hydrolizowane proteiny owsa (wiążą wodę w skórze, wzmacniają ją i zmiękczają), ekstrakt z aloesu (łagodzi, regeneruje), kwas mlekowy (nawilża, zmiękcza), kwas fitowy (antyoksydant, rozjaśnia przebarwienia, obkurcza naczynka), Benzyl Alcohol (konserwant, imituje zapach jaśminu, ale musi go być naprawdę mało, bo w ogóle nie czuć tego aromatu), Dehydroacetic Acid (konserwant "identyczny z naturalnym").
Skład moim zdaniem na 5!


 Kosztuje od 14 zł/200 ml. Na stronie producenta widnieje cena 18 zł.


Jak na produkt naturalny data przydatności jest zadowalająca, nie ma parcia na szybkie zużywanie. Wydajność jest bardzo dobra, mimo używania dwa razy dziennie dopiero  się kończy (po ok. 7-8 tygodniach).


A teraz najważniejsze! Czyli czy się u mnie sprawdził?

Płyn świetnie radzi sobie z makijażem, nawet z wodoodporną kredką od Golden Rose (zieloną) i złotym cieniem w płynie Rimmela, z którymi mógłby mieć problem. Tusz także zmywa zadowalająco, ale tutaj nadmienię, że nie używam wodoodpornych. Doskonale sobie radzi z podkładami, sprawdzałam to wielokrotnie przecierając potem skórę tonikiem. Nie trzeba trzeć skóry nasączonym płatkiem, wystarczy poczekać kilka sekund, aby płyn miał szansę rozpuścić make up. Dla mnie ważne jest także to, że nawilża, łagodzi i koi podrażnienia, odświeża i nie zostawia żadnej nieprzyjemnej warstwy na skórze.
Leciutko ściąga pory, ale nie jest to nieprzyjemne uczucie wysuszenia.


Test
Możecie zobaczyć jak płyn zmywa zaschnięte na dłoni kredki i linery.


Od lewej do prawej: 1. Przed. 2. Po jednokrotnym przejechaniu nasączonym płatkiem. 3. Dwu - i trzykrotnie przejechanie płatkiem całkowicie usunęło abstrakcyjne bazgroły :)


U mnie doskonale spełnia swoje zadanie: zmywa make up, zanieczyszczenia, a przy tym koi i łagodzi podrażnienia oraz nawilża. Uwielbiam ten produkt i na pewno jeszcze kiedyś go kupię. Skład mnie wręcz zachwyca.

Znacie jakieś inne fajne produkty Sylveco?

Barwa, Szampon żurawinowy zwiększający objętość

Czasami wydaje nam się, że dobry szampon musi być drogi. Czasami myślimy, że jak coś jest tanie to jest do niczego i nie warto nawet zaszczycić takiego produktu swoim spojrzeniem. Ha. Nieraz się już przekonałam jak złudne jest to przekonanie. W drogich produktach często płacimy krocie za reklamę w TV, radio, czasopismach i internecie, gaże znanych aktorów, za sesję zdjęciową, grafików, którzy zaprojektowali wypasione opakowanie i nie wiadomo za co jeszcze. Same produkty czasami są traktowane po macoszemu, a ich skład woła o pomstę do nieba. No cóż, PR robi swoje :)
Dziś przedstawię produkt, który kosztuje kilka złotych, a jest jednym z lepszych szamponów do moich cienkich, łatwo przetłuszczających się włosów. I jaką daje objętość!

Szampon ma przede wszystkim oczyszczać włosy z sebum, złuszczonego naskórka, resztek środków do stylizacji, zanieczyszczeń i przygotować je na dalszą pielęgnację. Oczywiście dobrze, jeśli zawiera substancje kondycjonujące i nawilżające włosy, ale to czy zdążą one zadziałać w kilkanaście sekund pozostaje dla mnie kwestią sporną.
Tak czy owak dziś będzie o:

Barwa
Szampon żurawinowy
zwiększający objętość
z kompleksem witamin

 

Soraya, Peeling morelowy z kompleksem antybakteryjnym

 Peeling to podstawa mojej pielęgnacji, także twarzy. Choćby się waliło i paliło robię go regularnie dwa razy w tygodniu. Czasem stawiam na mechaniczny, a czasem na enzymatyczny.
Peeling Soraya pierwszy raz kupiłam daaawno temu i od tamtej pory zużyłam kilka pokaźnej wielkości tub. Miałam obie wersje, także ten ultra oczyszczający. Moim zdaniem w zasadzie niewiele się one różnią między sobą, więc używam ich naprzemiennie.

Soraya
Peeling morelowy
z kompleksem antybakteryjnym
do skóry tłustej i trądzikowej 
 

Kto tu kogo wykańcza? cz. 1

Miałam nie pisać postów denkowych, bo nie mam cierpliwości do zbierania opakowań, ale to fajne podsumowanie i możliwość wyciągnięcia pewnych wniosków w jednym.
Aha, proszę nie dyskutować na temat słowa "wykończyć", prof. Miodek twierdzi, że się wykańcza i ja mu wierzę ;)
Najbardziej nie lubię zbierać pustych opakowań, następnym razem chyba będę robiła zdjęcia na raty :) Nie są to oczywiście wszystkie zużyte kosmetyki, najwięcej brakuje żeli pod prysznic i mydeł, jakoś zawsze zawzięcie je wyrzucam :)

Wykończeni i wykańczający mnie w ostatnim czasie:
 

Preparaty punktowe: Koncentrat korygujący Tołpa, Antybakteryjne serum Siarkowa Moc Barwa, Aktywny żel S.O.S Under Twenty Eris

Postanowiłam zrobić podsumowanie moich trzech preparatów punktowych. Nie mam dużo niedoskonałości, ale jak już wyskoczą to chcę się ich szybko pozbyć, a przy tłustej cerze potrafią się pojawić... znikąd i nie wiadomo kiedy? Oczywiście najchętniej przed ważnym wyjściem, weselem itp. 
Taka jest ich wredna natura ;) Pasuje do nich chyba określenie Mała Mi ;D


 Posiadam:

Tołpa
Dermo Face Sebio
Punktowy koncentrat korygujący
oraz 
Under Twenty  (Eris)
Anti!  Acne Intense
Aktywny żel punktowy S.O.S
oraz
Siarkowa Moc (Barwa)
Antybakteryjne specjalistyczne serum
do stosowania miejscowego



Lemax, Lakiery do paznokci czyli... kolorowy zawrót głowy

Nie wiem jak u Was, ale u mnie za oknem jest szaro, buro i ponuro.
Lubię zimę, ale tylko białą - kojarzy mi się z czystością i rozliczaniem się ze starym rokiem ;)
Tęsknię już za wiosną, za zielenią traw i młodziutkich liści, za hałasującymi ptakami i kolorowymi krokusami czy tulipanami. Kolorów mi się chce, ot co!

Jeśli się nie ma, co się lubi to... trzeba sobie to załatwić ;)

Zapraszam Was na kolorowy zawrót głowy z:

Lemax Colour
Nail Enamel
Lakier do paznokci
Kwadrat

Mam 13 różnych odcieni, od bladych różów z drobinkami, przez neonowee, aż do ciemnego fioletu (który na zdjęciu wygląda jak granat, musicie mi wierzyć na słowo, że to fioletowy ;).


Zrób to sama: Peeling kawowy do ust i dłoni

Uwielbiam kawę! Ba, jestem zdeklarowaną kawoholiczką. Dzień bez kawy to dzień stracony i inne takie. Najbardziej cenię taką w ziarnach, którą własnoręcznie mielę w młynku (czyżbym miała jakieś sadystyczne skłonności??) - aromatyczną, doskonałą i mocno pobudzającą. Po kawie zostają oczywiście fusy. Zamiast je po prostu wyrzucać, raz na jakiś czas przekładam je do miseczki i wykorzystuję :) Jak? Po co? Robię peeling. Banalnie prosty. Pięknie pachnący. Bardzo skuteczny. Ekologiczny, naturalny, tani. Wiem, że część z Was doskonale go zna: lubi bądź nie lubi, robiło, ma zamiar zrobić lub absolutnie nie jest zainteresowana. Mimo to postanowiłam o nim napisać, bo uważam, że warto. Może kogoś zainspiruję do eksperymentów kuchenno-łazienkowych?




Jak zrobić łatwy peeling kawowy 


Potrzebujemy:
- fusy po kawie mielonej
- dowolny olejek lub olej, ewentualnie żel do mycia twarzy bądź pod prysznic (użyłam olejku Isany)
- czysta łyżeczka i palce ;) 


Fusy przekładamy do dowolnego pojemniczka lub miseczki, dolewamy odrobinę olejku (użyłam słynnego olejku z Rossmanna, ale można również użyć oleju tłoczonego na zimno lub oliwy) lub żelu i mieszamy łyżeczką bądź nawet palcami. 

 

Powinna powstać papka, którą da się nałożyć na usta/dłonie/co tam chcecie. Najlepiej na początek dodać mniej olejku/żelu, a potem ewentualnie dołożyć w razie konieczności kontrolując powstałą konsystencję.


Papkę nakładamy na usta i delikatnie, bądź nie, pocieramy okrężnymi ruchami. Wszystko zależy jak lubicie i ile dacie radę wytrzymać.

Zazwyczaj sporo papki mi zostaje, więc peelinguję nią dłonie - są potem cudownie miękkie, delikatne. Naprawdę warto raz na jakiś czas to zrobić, wiele osób zapomina o dłoniach.



Przed: Moje usta były lekko przesuszone na górnej wardze, gołym okiem widać było suche skórki, więc dość konkretnie je pomęczyłam.

Po: Usta są lekko zaczerwienione, ale wierzcie mi także gładkie, miękkie i nawilżone dzięki olejkowi. Suche skórki zniknęły. Być może różnicy nie widać na zdjęciach, ale w rzeczywistości jest kolosalna!


Po peelingu nakładam najlepszy na świecie naturalny balsam do ust czyli miód.
Miód nie podrażnia, doskonale regeneruje i nawilża na długo. Posiada zdolność przenikania przez skórę, dzięki czemu wspaniale i skutecznie odżywia skórę ust. Ma także działanie kojące, poprawiające ukrwienie i zdolność zatrzymywania wody.


Nigdy w życiu nie kupiłam miodu w sklepie czy markecie, zawsze robię to w sprawdzonej pasiece, bo taki miód jest aromatyczny, pachnący i po prostu prawdziwy.

Miód nakładam na usta na ok. 15 minut, chyba że wytrzymam dłużej, a potem zwyczajnie zlizuję. Nic się nie marnuje ;) Z miodem na ustach wygląda się trochę głuptakowato, na szczęście takie zabiegi robimy w domowym zaciszu.


Efekt: Usta miękkie, nawilżone, odżywione i bez śladu przesuszenia. Wszelkie pomadki doskonale się rozprowadzają. Nic nie piecze i nie swędzi. Portfel nie ucierpiał. 

Widzę same plusy :) Próbowałyście? Może znacie jakieś inne fajne domowe sposoby na piękne usta? Zdradzicie? ;)

Joanna, Oleje Świata, Balsam do suchych miejsc 3w1

Kiedyś nawet lubiłam Joannę, ale po ostatnich doświadczeniach z produktami tej firmy, np.  Olejkiem do twarzy i ciała albo mydłami w płynie o ohydnych, sztucznych zapachach bałam się dotykać do kolejnego produktu. Jednak już wcześniej otworzyłam, swojego palucha wepchnęłam, więc zużyć muszę. Taką mam filozofię... 
Zaraz, zaraz - przecież nie było aż tak źle :) Może chociaż jeden produkt uratuje cześć i honor Joaśki? Dziś o:

Joanna
Oleje Świata
Balsam do suchych miejsc 3w1
Usta, łokcie i paznokcie


Montagne Jeunesse, Maseczka Iced Crystal z mentolem i miętą

 Lubię maseczki. Staram się w miarę regularnie je nakładać co 3-4 dni, choć zdarzają się tygodnie, w których nie udaje się ani razu. Takie życie.
Najczęściej są to produkty oczyszczające lub nawilżające, bo moja cera najbardziej takiego właśnie działania potrzebuje.
Czasami jednak eksperymentuję, bo np. spodoba mi się skład albo obiecywane działanie. Tak było w przypadku:

Montagne Jeunesse
Iced Crystal
Maseczka odświeżająco - złuszczająca z mentolem i miętą


Moje zdjęcie
CosmetiCosmos
Witaj na CosmetiCosmos.pl! Mam na imię Aneta i od kilku lat interesuję się kosmetykami i ich składami, szczególnie naturalnymi. Szukam prawdziwych perełek, lubię polskie manufaktury, kręcę też własne kremy. Interesują mnie także eko środki czystości. Mam nadzieję, że znajdziesz tu coś ciekawego dla siebie (polecam wyszukiwarkę). Kontakt ze mną: cosmeticosmos@gmail.com

Jestem tutaj