Czysta linia: Peeling do twarzy z pestek moreli
O peelingach pisałam już niejednokrotnie: lubię, robię i nie wyobrażam sobie bez nich mojej pielęgnacji. Nie wszystko jest jednak dla każdego, mało tego - to co dla jednej z nas jest świetne - bo peeling ten dla Anastazji z bloga stazyjka (znacie?) jest ulubieńcem, u mnie może niestety zupełnie się nie sprawdzać.
Peeling kupimy w kartoniku, na którym widnieją napisy w niezrozumiałych dla mnie językach sąsiadów zza wschodniej granicy :) Kolorystyka jest absolutnie cudna - soczysta zieleń i piękne morele, trochę zbyt oczywiste, ale wygląda ślicznie. W Polsce kosztuje ok. 12 zł, choć po przeliczeniu z waluty rosyjskiej powinien kosztować 4-8 zł. Pojemność 50 ml.
Wewnątrz kartonika znajduje się tubka w podobnej kolorystyce. Nakrętka jest wygodna, a nieduża tubka zgrabna i stabilna.
Sam peeling ma barwę beżowo-burą z wyraźnie widocznymi drobinkami z pestek moreli. Pachnie pięknie, ale bardzo delikatnie, co ciekawe całkiem naturalnie, wyczuwam tu soczyste owoce moreli lub brzoskwini. Zapach nie męczy i nie utrzymuje się długo.
Peeling bardzo dobrze się rozsmarowuje i wtedy dokładniej widać, że zawiera naprawdę mnóstwo drobinek ścierających, mniejszych i większych, producent ich nie żałował.
Skład: tuż po wodzie znalazły się rozdrobnione pestki moreli, co jest dużym plusem. Mamy tu także Silica (krzemionka, oczyszcza, poleruje, matuje), Glycereth-2 Cocoate (detergent łagodny dla skóry), Zea Mays Oil (olej z kiełków kukurydzy, uelastycznia, odżywia, łagodzi podrażnienia), Urea (mocznik, nawilża, zmiękcza skórę), ekstrakt z rumianku (działa łagodząco, antybakteryjnie, przeciwzapalnie), olej sojowy (nawilża, odżywia), Kaolin (glinka biała, matuje). Niestety zawiera tez różne emolienty, zagęstniki, wypełniacze, substancje konsystencjotwórcze, konserwanty, składniki kompozycji zapachowych oraz parafinę dość wysoko.
Zmielonych pestek moreli jest w tym peelingu wystarczająco dużo, aby zrobić ze skórą porządek. Ładnie pozbywają się martwego naskórka i zanieczyszczeń, ale nie są ostre ani zbyt duże, więc mimo dokładności są w miarę delikatne. Konsystencja jest wręcz idealna, a pomimo, że tubka nie grzeszy wielkością peeling ma szansę być bardzo wydajny - niewielka już ilość bowiem wystarczy, aby dokładnie wymasować twarz, szyję i dekolt. Trochę długo trzeba go zmywać. Skóra po nim była wygładzona i zmiękczona.
Czemu więc uważam, że nadużył on mojego zaufania?
Otóż zapchał mnie bardzo szybko, ale za to skutecznie i na długo. Załatwił nie tylko pory twarzy, ale i dekolt, który pokryły nieestetyczne krostki i podskórne gule. Czyja to wina? Moja i tylko moja, ponieważ przed użyciem nie przeczytałam nawet składu... Zdążyłam użyć go trzy razy zanim doszłam to tego, że jest on winowajcą licznie pojawiających się zaskórników i tzw. niedoskonałości. W składzie widnieje jak wół jakże niezbędna przecież w peelingu parafina... A parafina lubi zapychać moją tłustą skórę.
Zużyłam go do dłoni, do czego zresztą świetnie się nadaje i nie robi szkód. Oczywiście u Was może się sprawdzić i wcale nie musi Was wysypać, jeśli jednak macie skórę wrażliwą na zapychanie lepiej na niego uważać, tak na wszelki wypadek...
Czasem mam nieuzasadnioną dobrą opinię
o jakimś kosmetyku, którego dotąd nie znałam i o którym nic nie wiem.
Daję mu ogromny kredyt zaufania już na wstępie i szczerze mówiąc /a
raczej pisząc/ rzadko kiedy dobrze na tym wychodzę. Tak było i tym
razem.
Czysta linia
Peeling do twarzy z pestek moreli
Peeling kupimy w kartoniku, na którym widnieją napisy w niezrozumiałych dla mnie językach sąsiadów zza wschodniej granicy :) Kolorystyka jest absolutnie cudna - soczysta zieleń i piękne morele, trochę zbyt oczywiste, ale wygląda ślicznie. W Polsce kosztuje ok. 12 zł, choć po przeliczeniu z waluty rosyjskiej powinien kosztować 4-8 zł. Pojemność 50 ml.
Wewnątrz kartonika znajduje się tubka w podobnej kolorystyce. Nakrętka jest wygodna, a nieduża tubka zgrabna i stabilna.
Sam peeling ma barwę beżowo-burą z wyraźnie widocznymi drobinkami z pestek moreli. Pachnie pięknie, ale bardzo delikatnie, co ciekawe całkiem naturalnie, wyczuwam tu soczyste owoce moreli lub brzoskwini. Zapach nie męczy i nie utrzymuje się długo.
Peeling bardzo dobrze się rozsmarowuje i wtedy dokładniej widać, że zawiera naprawdę mnóstwo drobinek ścierających, mniejszych i większych, producent ich nie żałował.
Skład: tuż po wodzie znalazły się rozdrobnione pestki moreli, co jest dużym plusem. Mamy tu także Silica (krzemionka, oczyszcza, poleruje, matuje), Glycereth-2 Cocoate (detergent łagodny dla skóry), Zea Mays Oil (olej z kiełków kukurydzy, uelastycznia, odżywia, łagodzi podrażnienia), Urea (mocznik, nawilża, zmiękcza skórę), ekstrakt z rumianku (działa łagodząco, antybakteryjnie, przeciwzapalnie), olej sojowy (nawilża, odżywia), Kaolin (glinka biała, matuje). Niestety zawiera tez różne emolienty, zagęstniki, wypełniacze, substancje konsystencjotwórcze, konserwanty, składniki kompozycji zapachowych oraz parafinę dość wysoko.
Zmielonych pestek moreli jest w tym peelingu wystarczająco dużo, aby zrobić ze skórą porządek. Ładnie pozbywają się martwego naskórka i zanieczyszczeń, ale nie są ostre ani zbyt duże, więc mimo dokładności są w miarę delikatne. Konsystencja jest wręcz idealna, a pomimo, że tubka nie grzeszy wielkością peeling ma szansę być bardzo wydajny - niewielka już ilość bowiem wystarczy, aby dokładnie wymasować twarz, szyję i dekolt. Trochę długo trzeba go zmywać. Skóra po nim była wygładzona i zmiękczona.
Czemu więc uważam, że nadużył on mojego zaufania?
Otóż zapchał mnie bardzo szybko, ale za to skutecznie i na długo. Załatwił nie tylko pory twarzy, ale i dekolt, który pokryły nieestetyczne krostki i podskórne gule. Czyja to wina? Moja i tylko moja, ponieważ przed użyciem nie przeczytałam nawet składu... Zdążyłam użyć go trzy razy zanim doszłam to tego, że jest on winowajcą licznie pojawiających się zaskórników i tzw. niedoskonałości. W składzie widnieje jak wół jakże niezbędna przecież w peelingu parafina... A parafina lubi zapychać moją tłustą skórę.
Zużyłam go do dłoni, do czego zresztą świetnie się nadaje i nie robi szkód. Oczywiście u Was może się sprawdzić i wcale nie musi Was wysypać, jeśli jednak macie skórę wrażliwą na zapychanie lepiej na niego uważać, tak na wszelki wypadek...
Wygląda na to, że pozostanę przy peelingu morelowym Soraya, który mi się skończył. Obecnie mam ochotę wysmażyć coś własnego do skóry twarzy, więc w najbliższym czasie może pojawić się post na ten temat :)
Znacie kosmetyki Czystej linii? Gdyby nie ta nieszczęsna parafina i zapychanie mogłoby być bardzo ciekawie, może więc jakieś inne kosmetyki są warte uwagi?
myślałam po opakowaniu kartonowym, że to jakieś suszone owoce :D
OdpowiedzUsuńOpakowanie jest naprawdę śliczne prawda? :D
Usuńszkoda, że zapycha.
OdpowiedzUsuńMnie zapchał niestety :/ i to całkiem konkretnie.
UsuńWyglądem zachęca szkoda że nie działaniem :)
OdpowiedzUsuńZapachem też zachęca, wierz mi :) Można się nim tak odurzyć, że pomimo nawyku czytania składu całkiem się o tym zapomina :D
Usuńnie znam tych kosmetykow ale plus za urocze opakowanie :) chetnie bym powąchała! :)
OdpowiedzUsuńJak masz przypadkiem pod ręką morelę albo brzoskwinię to powąchaj, już będziesz wiedziała jak pachnie ten peeling :D
UsuńPiękne opakowania! :) Ile ma w sobie drobinek :D
OdpowiedzUsuńObserwuję i zapraszam do mnie na rozdanie! :)
Tak, ma mnóstwo drobinek i świetnie pilinguje skórę, miał zadatki na bardzo fajny peeling :) Dziękuję, chętnie zajrzę do Ciebie :D
UsuńNie spotkałam się wcześniej z tym kosmetykiem :)
OdpowiedzUsuńJa też nie, aczkolwiek widziałam, że w sklepach internetowych jest dostępny :)
UsuńHe he. Znam ten cud. Ktos mnie obdarował. Kosmetyki z tej linii pojawily sie w jakimś boxie. To była chyba jakas firma meteoryt- pojawiła sie - chwile poświęciła i zgasła:). Mnie tez ten peeling nie przypadł do gustu. Stoi gdzies zapomniany w szafce.
OdpowiedzUsuńKochana widzę, że Ty lubisz te różne boxy męczyć :D Zużyj do dłoni, mówię Ci, powinnaś być zadowolona :)))
UsuńNie:) nie jestem fanką boxów -dostałam ten peeling od zagorzałej fanki:) Jak wiesz zakupiłam w ataku zaćmienia umysłowego Inspired By:)))))))))))))))) i raczej pasuję:)
UsuńFaktycznie, czarno na białym napisałaś, że dostałaś :) Chyba wyłączyłam na chwilę umiejętność czytania ze zrozumieniem :)))
UsuńPierwszy raz go widzę :)
OdpowiedzUsuńTeż go wcześniej nie widziałam dopóki nie wygrałam u Anastazji :)
UsuńTen skład jak z jakiejś receptury alchemika:) Po Twojej recenzji, raczej podziękuję:)
OdpowiedzUsuńAlchemik maczał w tym palce jak nic ;)
UsuńSzkoda, że nie działa tak jak powinien :(
OdpowiedzUsuńpieknekosmetyki.blogspot.com
Działa jak najbardziej, ale przy okazji potrafi zapchać, a to już jest nie do wybaczenia...
Usuńja mam sproszkowane pestki moreli i jak mam lipny krem do twazy to mieszam i mam podbny peeling do tego:)
OdpowiedzUsuńŚwietny patent, skąd je wytrzasnęłaś??
UsuńPokazuj pokazuj te przepisy. Ja notuję :D. Pierwszy raz na oczy widzę takie cudo, w sumie nie wiem czy bym spróbowała. Miałam jeden rosyjski peeling cukrowy - był świetny ale tani nie był :P
OdpowiedzUsuńJa to jestem dziwna z tymi rosyjskimi kosmetykami, najpierw się zachwycałam, potem po Bioluxe mi przeszło. Teraz znów się zachwycam dzięki Planeta Organica :) Mam krem do stóp i do dłoni i uwielbiam je!
UsuńKurcze a mnie zachwycił! Szkoda, że Cie tak pozapychał :(
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie wiedziałam, sprezentowałabym Ci :) A tak poszedł do dłoni...
UsuńSzkoda ,że ma w składzie parafinę :(
OdpowiedzUsuńTeż żałuję, a jeszcze bardziej żałuję, że nie zauważyłam tego od razu. Za gapowe się płaci ;)
UsuńOpakowanie śliczne :) Myślałam, że to herbata :P
OdpowiedzUsuńHerbatka o smaku morelowym, mogłaby być pyszna :)
UsuńA wydawał się być taki super, szkoda, że zapchał ;/
OdpowiedzUsuńSzkoda, szkoda, ale co poradzić. Nie zmarnował się :D
Usuńszkoda że tak niefajnie Cię urządził...
OdpowiedzUsuńteż wielbię peeling morelowy Soraya, jest rewelacyjny!
Najważniejsze, że świetnie działa i nie zapycha, a duża tuba i niska cena to dodatkowe bonusy :)
UsuńKosmetyki rosyjskie są kontrowersyjne - niby ciekawe, ale często rozczarowują.
OdpowiedzUsuńDokładnie, zgrabnie to ujęłaś :)
UsuńZobaczyłam karton i pomyślałam, że to sok ;d
OdpowiedzUsuńPeelingu nie znam.
Sok, herbata i suszone morele hmmm :)
UsuńByłam pewna, że będziesz pisała o soku :P ja przy mojej cerze trądzikowej używam jedynie peelingów enzymatycznych. Niedobrze jak zapycha ;/
OdpowiedzUsuńHihi opakowanie wyjątkowo mylące :) Peelingi enzymatyczne też bardzo lubię, niedługo o jakimś pewnie napiszę :)
Usuńojej,niedobry z niego gość...zapycha buuu.
OdpowiedzUsuńNiegrzeczny koleżka :D
UsuńSzczerze, to pierwszy raz o nim czytam :)
OdpowiedzUsuńhttp://mikrouszkodzenia.blogspot.com
Ja też go wcześniej nie znałam, ale jest jak najbardziej do kupienia w sklepach internetowych :)
UsuńOj to nie dla mnie, bo mi lubią wskakiwać krostki :/
OdpowiedzUsuńWłaśnie po nim wyskoczyły mi dość licznie, więc lepiej nie ryzykować :)
UsuńPo opakowaniu myślałam, że to jakaś herbatka :D
OdpowiedzUsuń2 do 2 herbatka kontra sok :)
Usuńopakowania świetne :) mega urocze :)
OdpowiedzUsuńTeż mi się podoba, trzeba przyznać, że się postarali :)
UsuńMyślałam, że będzie o soku. :D Uwielbiam peeling z Sylveco. :)
OdpowiedzUsuńOł jeee 3 do 2 dla soku :) Peeling z Sylveco mam na liście chciejstw i na pewno kiedyś kupię :) Póki co testuję różniaste diy :D
Usuńno tak, parafina.. Niestety ;/ u mnie działa tak samo.
OdpowiedzUsuńWięc nie zbliżaj się do niego na krok, zapchanie murowane niestety :)
Usuńale mi sie smutno zrobilo, ze Tobie nie podpasowal(((( mnie parafina nie zapycha, wiec dobrze go sie uzywa i w sumie nawet nie wiedzialam, ze ona tam jest! nastepnym razem bede bardziej uwazac na kosemtyki ktore dobieram do konkursu!
OdpowiedzUsuńAnastazjo, ale ja absolutnie nie mam do Ciebie pretensji. Chyba jeszcze nikt nie wymyślił kosmetyku, który pasowałby wszystkim :) Dziś nawet czytałam, że ktoś psioczył na moją ukochaną pomadkę z peelingiem Sylveco :) To naprawdę fajny peeling, pięknie pachnie i ładnie ściera, ale niestety zawiera parafinę, nic na to nie poradzę, że ona mnie zapycha :(
UsuńMam obecnie kilka peelingów, w tym mój ostatni ulubieniec - peeling enzymatyczny PureDerm, także chwilowo się nie skuszę, ale może kiedyś. Mnie tam parafina nie straszna.
OdpowiedzUsuńTeż bym chciała, bo zauważyłam, że ostatnio jest jej coraz więcej w produktach do twarzy. Tak czy owak peeling jest fajny, mógłby Ci się spodobać :)
Usuń