Meet Beauty Conference

W sobotę 24.10.2015r. odbyła się w Warszawie pierwsza edycja konferencji dla blogerek i vlogerek urodowych - Meet Beauty. Miałam przyjemność, wraz z 249 innymi pięknymi paniami (i kilkoma rodzynkami), w niej uczestniczyć. Muszę przyznać, że cała konferencja była bardzo dobrze zorganizowana, a do samego miejsca spotkania był dobry dojazd praktycznie z każdej części Warszawy. To, co uwiodło mnie najbardziej to atmosfera, która była wspaniała, pozytywna, energetyczna. Wszyscy uczestnicy byli uśmiechnięci, rozmowni, otwarci i entuzjastyczni, a co chwila rozbrzmiewały teksty typu "A, to Ty! Czytam Cię!". Genialnie było zobaczyć tyle twarzy znanych mi dotychczas jedynie z maleńkiego obrazka, krążącego gdzieś w internecie, poznać żywe osoby, które niejednokrotnie okazywały się np. niższe lub szczuplejsze niż sobie to wyobrażałam. Tym bardziej, że do tej pory nie znałam żadnej blogerki osobiście, a na konferencję pojechałam sama jak palec :) Cóż, teraz już z wieloma rozmawiałam, z wieloma się pośmiałam i jest to dla mnie największa atrakcja tego spotkania! Jesteście wspaniałe dziewczyny!


Plan konferencji był dość bogaty, ale jednocześnie luźny. W głównej sali przez cały czas odbywały się inspirujące panele związane z prowadzeniem bloga. Dowiedziałyśmy się m.in. o roli kolorystyki bloga, grafik, logo, znaczeniu social media w kontaktach z czytelnikami, SEO (niestety te akurat przegapiłam, a podobno były najciekawsze, takie już moje szczęście). 


W różnych wydzielonych salach odbywały się "warsztaty" tematyczne z konkretnymi markami. Osobiście udało mi się dostać jedynie na makijażowe warsztaty z marką Pierre Rene. Wyglądało to trochę jak reklama i przybliżenie nam nowości marki, dość ciekawe, ale jednak liczyłam na coś innego. W innych salach można było uczestniczyć w warsztatach paznokciowych z NeoNail oraz włosowych z Remington. Najciekawsze były jednak warsztaty fotograficzne z Olympus, związane z robieniem zdjęć na bloga. Niestety, zapisy na nie rozeszły się bardzo szybko, a miejsc było jedynie 30.
 



Na dole znajdowały się stoiska marek sponsorujących spotkanie. Największym powodzeniem cieszyła się marka Pilomax, oferująca nam badanie trychologiczne (sprawdzenie stanu skóry głowy i włosów specjalną mikrokamerą w 200-krotnym powiększeniu). Tak oto, po odstaniu swojego w kolejce,  dowiedziałam się, że włosy mam cienkie, liczne, pojedyncze, z mnóstwem "baby hair", a skóra głowy jest naczynkowa i bez łupieżu. Fajnie zobaczyć swoją skórę w takim powiększeniu na komputerze :) Specjalnie dla każdej z nas zostały dobrane odpowiednie kosmetyki do pielęgnacji. Ja dostałam Łagodny szampon do włosów ciemnych oraz Regenerującą maskę do farbowanych włosów jasnych. Mam delikatne ombre i stąd różnica w doborze produktów.


Przy stoisku NeoNail można było porozmawiać na temat paznokci hybrydowych oraz oddać swoje dłonie w ręce doświadczonej kosmetyczki. Szkoda trochę, że istniała jedynie opcja zrobienia dwóch paznokci (ja wybrałam serdeczne) na przetestowanie lakierów tej marki. Zdecydowałam się na śliczny odcień kawy z mlekiem, bo w biurze na pewno taki "przejdzie", choć kusiły mnie granaty i fiolety, oj kusiły! Zobaczymy jak pójdzie mi zmywanie hybryd acetonem, choć raz już udało mi się to zrobić bez szkody dla paznokci.



Stoisko Golden Rose oferowało zarówno makijaż jak i manicure produktami marki i również cieszyło się powodzeniem. Nieopodal można było porozmawiać na temat nowości marki. Niestety ja trafiłam na zły moment i niczego się nie dowiedziałam, ponieważ akurat przedstawicielki biegły na rozdanie nagród za udział w ich konkursie. Dostałam za to na szybko dwa lakiery "biurowe" do wypróbowania, które na pewno przetestuję :)





Pierre Rene również miało swoje stoisko z kosmetykami, które można było obejrzeć, wypróbować, pooglądać z każdej strony. Wyglądało to jak sklep z cukierkami, kusząco :)


Zdjęcia, które towarzyszą temu postowi zrobiłam aparatem Olympus, biorąc udział w jedynym konkursie, na jaki się odważyłam. Reszta konkursów była typowo makijażowa, więc ja je odpuściłam. Sam aparat bardzo mi się spodobał, ma wiele funkcji umożliwiających szybkie zrobienie ciekawych ujęć, mnóstwo opcji, gadżetów, dotykowy ekran i dobry obiektyw. Szkoda tylko, że w wynajętym budynku było dość ciemno, więc zdjęcia wychodziły takie sobie. Mimo wszystko udało mi się jakimś cudem dostać wyróżnienie w konkursie za to zdjęcie:


W trakcie całej konferencji można było częstować się przepyszną kawą, herbatą czy wodą, było nawet kobiece piwo Karmi, ale chyba szybko zniknęło. Do tego przepięknie zaprezentowane babeczki i serniczki, od których nie mogłam oderwać oczu, a skusiłam się tylko na jedną. W trakcie przerwy lunchowej można było skosztować mnóstwa różnych przekąsek, roladek, pasztecików czy kanapeczek, przy czym ja dorwałam się do ulubionych pomidorków z mozzarellą i bazylią oraz roladek z łososiem i rukolą. Wiem, że sporo dziewczyn narzekało, ale dla mnie jedzenie było smaczne i wcale nie liczyłam na syty obiad, po którym pewnie nie mogłabym się ruszać.



Wyrażam nadzieję, że druga edycja Meet Beauty odbędzie się również w Warszawie. 
Wyrażam chęci pojawienia się na niej także i poczucia tej wspaniałej atmosfery, pogadania z blogerkami i pośmiania się :)
Wyrażam potrzebę wzięcia sobie przez organizatorów do serca naszych uwag z wypełnionych ankiet. Ja napisałam, że chciałabym więcej pielęgnacji, której nie było praktycznie w ogóle oraz żeby warsztaty były bardziej praktyczne, a mniej reklamowe.


Ogólne wrażenie pozostało mi bardzo pozytywne. Moim zdaniem konferencja jak na pierwszy raz była udana, dobrze zorganizowana i ciekawa. Poprawiłabym jedynie warsztaty tematyczne oraz zorganizowała ich więcej, tak aby każda z nas mogła się zapisać choć na jeden. Dostałyśmy także mnóstwo kosmetyków do przetestowania lub oddania, ale o tym napiszę innym razem :)

Pomysł jest świetny i było do niesamowite przeżycie, które chętnie powtórzę!

Skin Chemists, Retinol Moisturiser, Krem nawilżający z retinolem

Jak wiecie mam już trzydziestkę na karku i zaczyna być to widoczne. Całe lata zaniedbań, imprez do rana (alkohol, papierosy) oraz unikania tłustych kremów z filtrem nie wyszły mi na dobre. Pierwsze zmarszczki, cieńsza, poszarzała skóra, popękane naczynka to tylko niektóre pamiątki z interesującej młodości. Grunt to wreszcie zmądrzeć...
 
Jakiś czas temu na blogu Dobre dla urody była akcja testowania z marką Skin Chemists. Jest to marka brytyjska, która szczyci się tworzeniem kosmetyków bezpiecznych, stanowiących skuteczną alternatywę dla inwazyjnych zabiegów medycyny estetycznej. Zainteresował mnie szczególnie silnie nawilżający krem z retinolem.

Producent Retinol Moisturiser obiecuje:
"zdumiewające efekty nawilżające, wygładzające i regeneracyjne. To kosmetyk, który Twoja skóra pokocha".



Kosmetyk przyszedł pięknie opakowany, przewiązany granatową wstążeczką. Już samo to utrwaliło we mnie przekonanie, że mam do czynienia z firmą luksusową, dbającą o swoje klientki. Krem nie kosztuje mało, bo na stronie producenta widnieje kwota 250 zł/50 ml, do kupienia tutaj KLIK.


Dzięki porządnemu zabezpieczeniu krem przyszedł w idealnym stanie, a warto wspomnieć, że opakowanie jest szklane. Na kartoniku podane są bardzo podstawowe informacje na temat produktu, jak nazwa, sposób użycia, skład, pojemność. Samo opakowanie jest minimalistyczne, eleganckie i bardzo mi się podoba. Widnieje tu także informacja, że krem zawiera retinol. A co to takiego?


Retinol (zwany witaminą A) to alkohol należący do karotenoidów. Posiada właściwości stymulujące odnowę komórek, dzięki czemu skóra się odmładza, pogrubia i wygładza. Działa normalizująco na dojrzewanie komórek naskórka, więc przyczynia się do spłycenia warstwy rogowej skóry, a tym samym pogrubienia warstwy żywej. Ma także zdolności odnowy włókien elastyny i kolagenu, co pozytywnie wpływa na teksturę i jakość skóry. Powoduje to spłycenie zmarszczek i wygładzenie cery, dlatego składnik ten polecany jest szczególnie skórze dojrzałej, ze zmarszczkami, zniszczonej, wymagającej regeneracji, także uszkodzonej przez fotostarzenie, zwłaszcza że posiada on zdolność rozjaśniania plam pigmentacyjnych różnego pochodzenia.
Ale to nie wszystko. Retinol świetnie radzi sobie z trądzikiem. Zwęża pory, oczyszcza je z nagromadzonego sebum i martwego naskórka oraz pozytywnie wpływa na już istniejące wypryski.
Dzięki swojej zdolności pogrubienia skóry jest idealnym składnikiem kremów pod oczy, mających za zadanie zniwelowanie cieni.
Na początku kuracji warto przyglądać się swojej skórze, bowiem retinol może ją przesuszyć, spowodować widoczne łuszczenie się naskórka, a czasem nawet podrażnić. Warto odpowiednio do swoich potrzeb dostosować częstotliwość stosowania serum czy kremu z retinolem: przy braku negatywnych skutków można używać ich codziennie, natomiast w przypadku cery wrażliwej lepiej robić przerwy, nawet trzydniowe, by przyzwyczaić skórę do tego składnika. Bardzo ważne jest także stosowanie odpowiedniej ochrony przeciwsłonecznej, najlepiej z wysokim filtrem, nawet SPF50 oraz w miarę możliwości unikanie słońca.


Mamy jesień, idealny czas na krem z retinolem, choć warto zadbać także o filtry, których dostarczają mi obecnie azjatyckie kremy BB (jestem nimi absolutnie zachwycona!).

W pudełeczku znajduje się krem w szklanym opakowaniu oraz ulotka na temat pompki airless. Nie jest to dla mnie nowością, a bardzo higienicznym i praktycznym rozwiązaniem. Przed pierwszym użyciem trzeba kilkakrotnie przycisnąć pompkę, aby następnie krem wychodził już bez problemu.


Szklane opakowanie jest prześliczne, minimalistyczne, a mimo to zwraca na siebie uwagę. Nawet mój mąż (a mężczyźni znani są ze swojej spostrzegawczości czyż nie?) zauważył je na półeczce z moimi kosmetykami jeszcze tego samego dnia, w którym tam stanęło. Srebrne części nie wycierają się, właściwie po kilku tygodniach regularnego używania całość wygląda jak nowa.


Pompka jest bardzo wygodna, nie zacina się. Już za pierwszym razem wydobywa idealną ilość produktu do pokrycia całej twarzy i jeszcze zostaje odrobina na szyję. Dzięki temu krem jest wydajny, w miesiąc zużyłam 1/3 opakowania, czyli powinien wystarczyć na 3 miesiące codziennej kuracji.


Skład: woda, Glyceryl Stearate SE (emulgator i emolient, wygładza, zmiękcza skórę), Cetearyl Alcohol (emolient, tworzy film, wpływa na lepkość), Stearic Acid (emulgator, odbudowuje barierę lipidową skóry), Cocos Nucifera Oil (Olej Kokosowy; łagodzi stany zapalne, zmiękcza, natłuszcza, odżywia, głęboko nawilża, uelastycznia, wygładza, zwalcza trądzik), Phenoxyethanol (konserwant), Benzyl Alcohol (konserwant, imituje zapach jaśminu), Hydroxypropyl Cyclodextrin (odżywia skórę, stabilizuje emulsję, chroni krem przed utlenianiem, bezpieczny dla skóry), Allantoin (alantoina; łagodzi podraznienia, wspomaga regenerację, przyspiesza gojenie, nawilża), Carbomer (karbomer, zagęstnik), Caprylic/Capric Trigliceryde (emolient, tworzy film), Sodium Hyaluronate (kwas hialuronowy, silnie nawilża), Disodium EDTA (stabilizator, konserwant), Parfum (kompozycja zapachowa), Retinol (0,15%, odmładza, wspomaga regenerację komórek skóry oraz odbudowę kolagenu, zmniejsza zmarszczki i zmiany pigmentacyjne) , Ethylhexylglycerin (naturalny konserwant, bezpieczny), Dehydroacetic Acid (konserwant identyczny z naturalnym, bezpieczny), Silica (krzemionka, matuje, poprawia właściwości aplikacyjne kremu, stabilizuje emulsję), Gardenia Tahitensis Flower Extract (Olej Monoi; nawilża, wygładza, zmiękcza, regeneruje, działa przeciwzapalnie i łagodząco, przyspiesza gojenie ran, działa antyseptycznie i przeciwgrzybiczo), Tocopherol (witamina E, chroni przed starzeniem, antyoksydant, nawilża, wzmacnia naczynia krwionośne), Benzyl Salicylate (zapach, może alergizować), Citral (zapach cytryny, może alergizować), Citronellol (zapach róży, może alergizować), Geraniol (zapach geranium,może alergizować), Hexyl Cinnamal (zapach jaśminu, może alergizować), Limonene (zapach skórki cytrynowej, może alergizować), Linalool (zapach konwalii, może alergizować), Mica (pigment mineralny, rozświetla cerę, nadaje kremowi perłowy wygląd), CI 77891 (dwutlenek tytanu, mineralny filtr UV, biały pigment).


Konsystencja kremu jest lekka, ale treściwa. Ma barwę białej perły, przepięknie mieni się w słońcu. Zapach jest interesujący, pierwszy raz się z podobnym spotykam. Wyczuwam w nim perfumy i letnie kwiaty, na szczęście nie jest zbyt nachalny, raczej otulający. Na twarzy chwilę go jeszcze czuję, po czym znika.


Bardzo ładnie wygląda po rozsmarowaniu, cieszy oko. Gładko sunie po skórze, choć potrafi czasem zostawiać białe smugi, które jednak można szybko wklepać. Już po chwili wnika wgłąb skóry.


Krem nie matuje, bo wcale nam tego nie obiecywał, ale i nie wzmaga świecenia. Mimo, że nie wchłania się do całkowitego, tzw. płaskiego matu, pokochałam go za lekkie rozświetlenie, jakie daje mojej twarzy. Nie należy mylić tego z błyszczeniem tłustej skóry, której przecież jestem posiadaczką. Natychmiast po aplikacji skóra odczuwa niewiarygodną ulgę i nawilżenie. Przez kilka tygodni nie zauważyłam zapychania czy podrażnienia (nie licząc pierwszego tygodnia, o czym za chwilę), ale nie wiem czy z taką ilością sztucznych zapachów nadaje się dla cery wrażliwej. Przed każdym pierwszym użyciem nowego kosmetyku polecam testy alergiczne. 


Początkowo moja broda źle zareagowała na retinol. Pojawiły się drobne wypryski i niewielkie suche placki, które zniknęły po około tygodniu. Jest to jak najbardziej normalna reakcja i nie należy się nią denerwować. Po tym czasie było już tylko lepiej, więc warto przetrwać ten początkowy etap.

Moja skóra już po miesiącu odzyskała utracony koloryt, pogrubiła się, a naczynka zostały wzmocnione, co objawia się zmniejszeniem nieprzyjemnej tendencji do zaczerwienienia (juuupi!). Najbardziej jednak zachwycił mnie wpływ na strukturę skóry, która stała się jakby zwarta, ujędrniona i wygładzona, pory się zmniejszyły i wyrównały, przez co cera stała się gładka w dotyku (widać to także patrząc pod światło). W dodatku kolejne drobne zmarszczki znikają jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki. Dostałam mnóstwo komplementów na temat stanu swojej skóry, nabrałam pewności siebie i jestem bardzo zadowolona z tego stanu rzeczy. Każdego wieczora zastanawiam się jak mogłam dotąd funkcjonować bez mojego kremu?


Retinol Moisturiser to część mojego własnego, choć profesjonalnego gabinetu kosmetycznego. Bez igieł, podskórnych nici, laserów, ale z podobną skutecznością. Nie rozumiem po co katować swoją skórę, skoro można w przyjemny sposób wpłynąć na jej gęstość, wygładzenie i ogólny dobry wygląd. Codzienne wklepywanie kremu i towarzyszący temu przyjemny zapach stało się moim miłym, porannym rytuałem, z którego na pewno nie zrezygnuję!

Znacie kosmetyki marki Skin Chemists? Czy u Was kremy z retinolem działają równie skutecznie?

Ulubione zdrowe przekąski: Żurawina Premium Aura Herbals

Większość ludzi lubi jeść i rozkoszować się konsystencją, wyglądem i oczywiście smakiem jedzenia. Nie jestem tutaj wyjątkiem, choć przyznaję się, że z regularnością jest u mnie kiepsko. Potrafię przez pół dnia niczego nie tknąć, by potem rzucić się na lodówkę po odczuciu nagłego ssania w żołądku. Niestety wszystko to wychodzi mi potem w boczkach i biodrach... Odkąd chodzę na siłownię, czyli ponad trzy miesiące, staram się nie głodować, a co za tym idzie mieć pod ręką różne przekąski. Nie, nie, nie mam tu na myśli chipsów, paluszków i mlecznych kanapek. W takim razie co? Przede wszystkim warzywa, które na szczęście uwielbiam. Szpinak? Proszę bardzo, najlepszy jest świeży do sałatek i do posypania pizzy (próbowaliście? pycha!). Marchewka? No jasne, obrana i pokrojona w paski często gości na moim talerzu. Owoców także nie unikam, bo choć zawierają sporo kalorii (cukry), to przecież są napakowane także błonnikiem, pektynami, minerałami i witaminami. Należy jedynie pamiętać o umiarze. 


Przykładowo w tym momencie mam pod ręką kolorowe papryki, pomidory, sałatę, jedną (trochę już zdechłą) marchewkę, pól cukinii. Zawsze mam także cebulę i czosnek, których oczywiście nie jem w formie przegryzek, ale dodaję je praktycznie codziennie do obiadu i zdradzę Wam coś: bardzo, ale to bardzo rzadko choruję! Z owoców mam dzisiaj ukochaną pomarańczę, jabłka, gruszki i banany. Oto część moich zapasów:


Poza warzywami i owocami uwielbiam wcinać bakalie, orzechy i nasiona. Dostarczają one kalorii, a i owszem, ale także mnóstwa witamin i minerałów, które są bardzo cenne dla organizmu, zwłaszcza jesienią. Na pierwszy ogień polecam żurawinę.


Żurawina Premium, Aura Herbals to najlepsza żurawina, jaką w życiu jadłam. Przede wszystkim na szczególną uwagę zasługuje fakt, że w składzie mamy tylko i wyłącznie suszone owoce żurawiny wielkoowocowej, pochodzącej z Kanady. Nie ma żadnych olejów, syropu glukozowego i nie wiadomo czego jeszcze, bo i nie jest to do niczego żurawinie potrzebne. Duże opakowanie, 500 g wystarcza na wiele dni podniebnych rozkoszy, a kosztuje ok. 20 zł. Czy to dużo? Wcale nie, bowiem słabej jakości, napakowana chemią miniaturowa żurawina na wagę w markecie potrafi kosztować tyle samo! Żurawina Premium natomiast ma duże, mięsiste owoce, pozbawione dziwnego nalotu, nie licząc naturalnych cukrów. Pachnie niebiańsko, naturalnie, owocowo i tak jak powinna, bez chemii. Jak smakuje? Idealnie, kwaskowo i słodko jednocześnie, wyraźnie czuć smak żurawiny. Uwielbiam ją podgryzać w ciągu dnia. Ale nie tylko walory smakowe posiada to cudo. Przede wszystkim jest to prawdziwe bogactwo witamin, głównie witaminy C, ale także wit. B1, B2, D, E, kwasu foliowego, niacyny; minerałów m.in. potasu, żelaza, wapnia, magnezu, fosforu, sodu; błonnika i kwasów organicznych np. kwas cytrynowy i jabłkowy.


W dodatku jest to idealna przekąska dla nas, kobiet. Wiadomo, że jesteśmy bardziej narażone niż mężczyźni na różne infekcje dróg moczowych, ale żurawina pomoże w tej walce. Infekcje najczęściej wywołują bakterie E. coli, które osadzając się w drogach moczowych powodują stan zapalny. Żurawina ma zdolność do zmniejszania przyczepności tych bakterii, co przyczynia się do ich wypłukiwania z organizmu i zmniejszenia ilości w drogach moczowych. Im jest ich mniej tym mniejsze szkody wywołają. Z tego powodu żurawina często jest także polecana osobom z założonym cewnikiem lub mającym problemy z całkowitym opróżnieniem pęcherza, np. po udarze. 

Żurawina doskonale nadaje się także dla osób dbających o serce czy wątrobę, ponieważ w tych niepozornych owocach znajdują się w wysokim stężeniu proantocyjanidyny. Obniżają one poziom glukozy we krwi, działają antybakteryjnie, antyoksydacyjnie, antywirusowo, a nawet przeciwrakowo. Możemy je znaleźć także m.in. w zielonej herbacie, winogronach, kakao, winie, owocach róży, borówce, kwiatach lipy.


Ponadto żurawina chroni przed wrzodami żołądka oraz zmniejsza ryzyko chorób serca (zapobiega zakrzepom i zapychaniu się naczyń krwionośnych). Co ciekawe czerwone owoce, o których mowa, wykazują działanie przeciwgrzybiczne i antybakteryjne, co powoduje, że są doskonałych dodatkiem nie tylko do dań, ale także do kosmetyków, zwłaszcza do skóry suchej, trądzikowej i dojrzałej. Doskonale wpływają również na stan jamy ustnej, gdzie niwelując przyleganie bakterii do szkliwa i dziąseł zmniejszają tempo narastania płytki nazębnej, chroniąc przed próchnicą i stanami zapalnymi dziąseł.

Żurawina oczyszcza organizm z toksyn i stymuluje przemianę materii. Dzięki ogromowi antyoksydantów, głównie wit. C i E, spowalniają starzenie się komórek oraz pobudzają syntezę kolagenu i elastyny, dzięki temu poprawia się ujędrnienie, nawilżenie i sprężystość skóry. Taki sam wpływ żurawina ma na mózg: spowalnia procesy starzenia się mózgu, przez co dłużej pozostaje on w doskonałej formie. Potrafi nawet zahamować lub spowolnić rozwój chorób Parkinsona i Alzheimera. 

Niestety żurawiny powinny unikać osoby z kamicą nerkową i osteoporozą, ponieważ zawarte w owocach szczawiany wiążą wapń, hamując jego wchłanianie.

Jesteście zainteresowane serią takich postów? Wiem, że ten jest dość obszerny, ale ja osobiście jestem zachwycona żurawiną premium, jej smakiem i działaniem na cały organizm, w tym także na skórę. Dajcie znać w komentarzu.
proantocyjanidyny

http://www.poradnikzdrowie.pl/zdrowie/medycyna-niekonwencjonalna/zurawina-na-pecherz-wrzody-i-serce_33955.html
proantocyjanidyny

http://www.poradnikzdrowie.pl/zdrowie/medycyna-niekonwencjonalna/zurawina-na-pecherz-wrzody-i-serce_33955.html
proantocyjanidyny

http://www.poradnikzdrowie.pl/zdrowie/medycyna-niekonwencjonalna/zurawina-na-pecherz-wrzody-i-serce_33955.html
proantocyjanidyny

http://www.poradnikzdrowie.pl/zdrowie/medycyna-niekonwencjonalna/zurawina-na-pecherz-wrzody-i-serce_33955.html

Bentley Organic, Delikatny żel do higieny intymnej

Marka Bentley Organic produkuje artykuły przyjazne naturze i przystępne cenowo dla odbiorców ceniących ekologiczny styl życia. Wszystkie kosmetyki są certyfikowane przez Soil Association, co gwarantuje, że produkcja oparta jest na bazie organicznych składników. Obecnie Bentley Organic jest jedną z największych brytyjskich firm specjalizujących się w produkcji kosmetyków ekologicznych.

Kosmetyki naturalne nie mają definicji prawnej, jednak przyjmuje się, że powinny się one składać w większości z surowców pochodzenia roślinnego, odzwierzęcego lub minerałów. Niestety wiele firm wykorzystuje ten brak dokładnej definicji i swoje produkty niesłusznie oraz bezpodstawnie nazywa naturalnymi.

Kosmetyki organiczne znacząco różnią się od naturalnych. Surowce użyte do ich produkcji pochodzą w większości z gospodarstw ekologicznych, natomiast ich uprawa i proces przetwarzania jest ściśle określony przez organizacje certyfikujące, m.in. do uprawy nie wolno stosować sztucznych nawozów czy GMO. Dzięki temu jakość organicznych kosmetyków jest zdecydowanie lepsza niż ich drogeryjnych kuzynów. Z zaostrzonych warunków upraw korzysta także sama natura, gdyż unikanie chemicznych, szkodliwych środków ochrony roślin wpływa pozytywnie na jakość gleby, wód gruntowych oraz zwierzęta. Takie działania mają na celu bezpieczeństwo i zdrowie konsumentów oraz środowiska naturalnego.


Delikatny żel do higieny intymnej Bentley Organic to nowość na polskim rynku. Żel w tym momencie jeszcze nawet nie istnieje na oficjalnej, polskiej stronie producenta, a moje opakowanie nie posiada polskich napisów. Jednak to co najważniejsze, czyli skład i jakość, jak najbardziej zawiera.


Opakowanie to okrągła w przekroju, plastikowa butla z korkiem na klik. Etykieta utrzymana jest w iście kobiecym stylu, choć ja nie jestem fanką różu. Z przodu mamy logo brytyjskiego certyfikatu Soil Association Organic oraz informację, że produkt był testowany ginekologicznie.  


Płyn dość dobrze wydobywa się z butli, choć można ją lekko ścisnąć, aby przyspieszyć spływanie. Korek otwiera się bez problemu nawet mokrymi rękoma. Po zamknięciu solidnie trzyma, na pewno nic się samo nie wyleje np. podczas podróży. Butelka o pojemności 250 ml w Wielkiej Brytanii kosztuje 6 funtów, niedługo dowiemy się za ile producent będzie sprzedawał go w Polsce.


Skład:
Aqua (Woda),
Lauryl Betaine (Laurylobetaina; delikatna substancja powierzchniowo czynna, łagodny detergent, usuwa zanieczyszczenia z powierzchni skóry; emulgator, substancja pianotwórcza oraz poprawiająca konsystencję),
Decyl Glucoside (Glukozyd decylowy; łagodny i nietoksyczny środek myjący, stabilizuje pianę, emulgator, zapobiega rozwarstwianiu się kosmetyku),
Betaine (Betaina; substancja naturalna pozyskiwana z melasy buraka cukrowego; nawilża, redukuje utratę wody oraz łagodzi podrażnienia),
Xanthan Gum (Guma Ksantanowa; naturalny zagęstnik, zwiększa lepkość produktu),
Aloe Barbadensis (Aloe Vera) Leaf Juice Powder* (sproszkowany sok z liści Aloesu zwyczajnego, pochodzącego z upraw ekologicznych; zawiera naturalny kwas salicylowy, mleczan magnezowy, fenole, kwas cynamonowy, lupeol, związki siarkowe; posiada właściwości przeciwzapalne, antybakteryjne, przyspiesza gojenie ran i oparzeń, pobudza procesy regeneracyjne skóry, zmiękcza naskórek),
Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Peel Oil* (Olejek eteryczny pomarańczowy, organiczny; działa antyseptycznie, łagodząco, odświeżająco, odkażająco),
Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil* (Olej słonecznikowy organiczny; bogate źródło nienasyconych kwasów tłuszczowych i witaminy E; regeneruje naskórek, goi podrażnienia, natłuszcza, chroni przed utratą wilgoci),
Chamomilla Recutita (Matricaria) Flower Extract* (Ekstrakt z Rumianku pospolitego organiczny; bogactwo wit. C; działa antyoksydacyjnie, przeciwzapalnie, wzmacnia naczynia krwionośne, regeneruje, łagodzi i koi podrażnienia),
Anthemis Nobilis (Chamomile) Flower Oil* (Olejek eteryczny z Rumianu rzymskiego, organiczny; działa przeciwzapalnie, wzmacniająco na naczynia krwionośne, wspomaga krążenie krwi; niezalecany w pierwszych miesiącach ciąży),
Citrus Grandis (Grapefruit) Peel Oil* (Olejek eteryczny grejpfrutowy, organiczny; działa tonizująco i antyseptycznie, bakteriobójczo, pobudza krążenie krwi i usuwa toksyny z organizmu),
Citrus Medica Limonum (Lemon) Peel Oil* (Olejek eteryczny cytrynowy, organiczny; posiada działanie ściągające, antyseptyczne i antybakteryjne, działa rozjaśniająco i tonizująco na skórę),
Pelargonium Graveolens (Rose Geranium) Flower Oil* (Olejek eteryczny geraniowy, organiczny; działa antybakteryjnie i przeciwwirusowo, wzmacnia naczynia krwionośne, reguluje gospodarkę wodno-tłuszczową, działą antyseptycznie),
Lavandula Angustifolia (Lavender) Oil* (Olejek eteryczny lawendowy, organiczny; działa antyseptycznie i przeciwzapalnie, reguluje gospodarkę płynami, niezalecany w pierwszych miesiącach ciąży),
Citrus Aurantium Amara (Bitter Orange) Extract (Ekstrakt neroli; działa bakteriobójczo i wzmacnia naczynia włosowate, łagodzi podrażnienia),
Levulinic Acid (Kwas Lewulinowy; pozyskuje się go z fruktozy; stabilizator pH),
Potassium Sorbate (Sorbinian Potasu; konserwant),
Citric Acid (Kwas Cytrynowy; kwas AHA, złuszcza, rozjaśnia skórę; regulator pH, stabilizator),
Limonene* (Limonen; składnik kompozycji zapachowej, organiczny, imituje zapach skórki cytrynowej, może uczulać),
Linalool* (Linalol; składnik kompozycji zapachowej, organiczny, imituje zapach konwalii, może uczulać),
Parfum (Fragrance)* (Kompozycja Zapachowa, pochodzi w upraw kontrolowanych).


Skład jest więc bardzo łagodny dla skóry i błon śluzowych, ma działanie antyseptyczne, łagodzące, wzmacniające i antybakteryjne. Wiele surowców pochodzi z upraw kontrolowanych, dzięki czemu kosmetyk uzyskał certyfikat.


Sam żel jest przezroczysty i zawiera trochę pęcherzyków powietrza. Zapach mnie oczarował, ponieważ mimo że jest bardzo delikatny i nienachalny, wyraźnie wyczuwam w nim moje ukochane cytrusy. Nic w tym dziwnego skoro płyn napakowany jest olejkami eterycznymi. Nie ma jednak obawy, nie jest to zapach mdlący czy drażniący, a jedynie subtelny dodatek do działania.


Konsystencja nie jest zbyt gęsta, ale i nie lejąca. Moim zdaniem jest w sam raz. Lekko spływa z dłoni, ale dopiero po dłuższej chwili, natomiast jeśli od razu go używamy można tego nawet nie zauważyć.


Po roztarciu w dłoniach żel lekko się pieni i dokładnie myje skórę. Tworzy niską, dość gęstą pianę, w zupełności wystarczającą. Nie podrażnia, nie powoduje szczypania delikatnych okolic, nie piecze. Jest bardzo łagodny, a przy tym skuteczny. Przyjemnie odświeża okolice intymne, delikatnie je nawilżając, wzmacniając barierę ochronną skóry i nie drażni przy tym śluzówki. Żel regeneruje uszkodzony naskórek i ma działanie antyseptyczne, czyli niszczy bakterie, zapobiegając w ten sposób zakażeniom. Przyjemny zapach umila aplikację. Może być także używany do mycia całego ciała, a nawet włosów, zwłaszcza ze skłonnością do łupieżu.


Używam go z prawdziwą przyjemnością i z niecierpliwością czekam, aż będzie bezproblemowo dostępny w Polsce. Jest to mój pierwszy kosmetyk marki Bentley Organic, ale chętnie poznam kolejne.

Jest to post w ramach akcji "Zadbaj o siebie, naturalnie!". Coraz bardziej akcja mi się podoba :)

Znacie produkty tej marki? Mam kilka próbek żeli i szamponów, w najbliższym czasie zamierzam je bliżej poznać, bo doświadczenia z powyższym płynem nastrajają mnie optymistycznie.

Sylveco, Oczyszczający peeling do twarzy

Sylveco to nasza rodzima, polska marka z Rzeszowa, bazująca na naturalnych półproduktach, w tym betulinie pochodzącej z brzozy. To marka, z której jestem dumna, ponieważ pokazuje, że da się wyprodukować dobre i tanie kosmetyki! Poznałam już kilka produktów Sylveco i Biolaven, o których oczywiście napisałam i wszystkie jak dotąd świetnie się u mnie sprawdziły. Dzisiaj zapraszam na recenzję oczyszczającego peelingu do twarzy.


Sylveco, Oczyszczający peeling do twarzy kupimy w kartoniku, który jak zwykle bardzo mi się spodobał. Jest napakowany informacjami odnośnie składników zawartych w produkcie, w tym przypadku możemy poszerzyć wiedzę na temat skrzypu polnego. Jak widać nie przypadkiem ta właśnie roślina znalazła się w produkcie. Kartonik od góry zabezpieczony jest przezroczystą taśmą klejącą. Kosztuje 15-20 zł/75 ml.


Osobiście bardzo lubię skrzyp polny, kupuję go w formie suszonej w sklepie zielarskim albo ze zdrową żywnością i robię z niego płukanki lub wcierki do włosów, a także napary do przemywania skóry twarzy. Łatwo można go zebrać samemu, ale trzeba mieć sprawdzone miejsce, wolne od zanieczyszczeń, nawozów czy środków ochrony roślin.
Skrzyp zawiera mnóstwo potasu i krzemu, odpowiedzialnych za wzrost włosów i paznokci, magnezu, glinu oraz flawonoidy, saponiny, kwasy organiczne. Wykazuje działanie antybakteryjne, regenerujące, remineralizujące, ujędrniające, wygładzające. Polecany do zmęczonej, poszarzałej, starzejącej się, dojrzałej, trądzikowej i naczynkowej.
Skrzyp polny znany jest każdej włosomaniaczce, a jego mieszanka z pokrzywą, zwana skrzypokrzywa polecana jest do picia w celu upiększenia czupryny, czyli przyspieszenia wzrostu włosów oraz polepszenia ich jakości, przede wszystkim wzmacniając i dodając im blasku. Dobrze wpływa także na cerę i paznokcie. Osobiście brałam przez jakiś czas skrzyp polny z pokrzywą (marki Ambio) i zauważyłam znaczną poprawę paznokci, które się wzmocniły, przestały rozdwajać i były twarde jak kamień (nie, nie przesadzam!)Włosy natomiast znacznie się wzmocniły, a skóra wygładziła i dużo rzadziej występowały wypryski.
Jest niestety jedna, ale za to ważna zasada przyjmowania skrzypu, ponieważ może się on przyczynić do niedoboru witaminy B1. Zalecane są przerwy w przyjmowaniu suplementów czy naparów ze skrzypem (co najmniej miesięczne), tak by organizm miał czas uzupełnić niedobory, a w trakcie kuracji suplementacja witamin z grupy B.
Skrzyp polny ma o wiele większy wpływ na ludzki organizm niż tylko wymieniony wyżej. Dzięki zawartości dużej ilości flawonoidów działa moczopędnie oraz uszczelnia ściany naczyń krwionośnych (dlatego polecany jest m.in. osobom z cerą naczynkową). Picie skrzypu zaleca się także osobom cierpiącym na nadpotliwość stóp, ponieważ usuwa z moczem nadmiar wody z organizmu, więc mniej wydostaje się jej na powierzchnię skóry.
Ma on także działanie uspokajające i przeciwdrgawkowe oraz wspomagające przy obfitych miesiączkach i hemoroidach.
W formie okładów często stosuje się go zewnętrznie na skórę w przypadku oparzeń, uszkodzeń skóry, trądziku, wysypki, łuszczycy czy stanach zapalnych. Picie i wdychanie oparów skrzypu łagodzi przekrwienia błony śluzowej, zapalenie oskrzeli oraz stany zapalne jamy ustnej. Ponadto odtruwa organizm i uzupełnia niedobór minerałów.

uszczelnia ściany naczyń krwionośnych. Poza tym stosuje się go w kamicy moczowej, w gośćcu i skazie moczanowej.

http://www.poradnikzdrowie.pl/zdrowie/domowa-apteczka/skrzyp-polny-wlasciwosci-i-zastosowanie_39856.html
uszczelnia ściany naczyń krwionośnych. Poza tym stosuje się go w kamicy moczowej, w gośćcu i skazie moczanowej.

http://www.poradnikzdrowie.pl/zdrowie/domowa-apteczka/skrzyp-polny-wlasciwosci-i-zastosowanie_39856.html

Producent Oczyszczającego peelingu Sylveco, zawierającego wspaniały skrzyp polny, zapewnia nas, że:
"Hypoalergiczny, kremowy peeling z korundem przeznaczony do oczyszczania skóry ze skłonnością do przetłuszczania, z rozszerzonymi porami. Drobinki ścierające są mocne i doskonale złuszczają martwy naskórek. Peeling zawiera ekstrakt ze skrzypu polnego o działaniu normalizującym pracę gruczołów łojowych, łagodzącym podrażnienia i przyspieszającym regenerację. Stosowany systematycznie dotlenia skórę, poprawia jej ogólny stan, zmniejsza pory i reguluje wydzielanie sebum."


Skład
woda
korund (Alumina, tlenek glinu, kryształ, organiczny związek chemiczny, jeden z najmocniejszych materiałów ściernych, złuszcza naskórek),  
olej sojowy (Glycine Soya Oil, zawiera m.in. nienasycone kwasy tłuszczowe, flawonoidy, lecytynę, fitosterole, wit. E; przywraca właściwie nawilżenie skóry, odbudowuje naturalną barierę ochronną skóry, wygładza, uelastycznia, łagodzi stany zapalne skóry, reguluje sebum, zmniejsza pory, działa antyutleniająco; dobrze się wchłania),  
masło shea (Butyrospermum Parkii Butter, zawiera kwasy tłuszczowe, wit. A, E, D, F, lateks; uelastycznia, zmiękcza skórę, goi, zapobiega pękaniu skóry, natłuszcza, jest naturalnym filtrem UVA i UVB),  
gliceryna (Glycerin; humektant; nawilża, posiada zdolności penetracyjne, więc zwiększa transport składników aktywnych wgłąb skóry; zwiększa zdolność wiązania i zatrzymywania wody w naskórku), 
trójglicerydy kwasu kaprylowego i kaprynowego (Caprylic/Capric Triglycerides; zmiękczają i wzmacniają naskórek, uelastyczniają),  
Stearynian glicerolu (Glyceryl Stearate; pochodzenia roślinnego; emulgator i emolient, tworzy film),  
Sorbitan Srearate & Sucrose Cocoate (naturalny emulgator z oleju kokosowego, dobrze tolerowany przez skórę),  
olej z pestek winogron (Vitis Vinifera Seed Oil; dobre źródło nienasyconych kwasów tłuszczowych - powyżej 90% - oraz wit. E, zwanej witaminą młodości, flawonoidów, wit. A i B6, resweratrolu, minerałów i lecytyny; całkowicie wchłaniany przez skórę, nie pozostawia na niej tłustej warstwy; koi i łagodzi podrażnienia, przyspiesza regenerację, wygładza, nawilża, rozświetla cerę, natłuszcza, tonizuje, ujędrnia, zapobiega powstawaniu zaskórników, wzmacnia naturalną barierę ochronną skóry, hamuje starzenie skóry, działa antyrodnikowo), 
ekstrakt ze skrzypu polnego (Equisetum Arvense Extract; bogate źródło krzemu, potasu i innych minerałów, saponin, flawonoidów, działa remineralizująco, odżywczo, uelastycznia i normalizuje skórę),  
wosk pszczeli (Cera Alba; zawiera estry kwasów tłuszczowych, alkohole woskowe, sterole i karotenoidy; uelastycznia, wygładza i zmiękcza skórę, działa bakteriobójczo, natłuszcza, zapobiega wysuszaniu skóry),  
alkohol cetylowy (Cetyl Alcohol; emulgator, stabilizator emulsji; zmiękcza naskórek, ogranicza transepidermalną utratę wody z naskórka (TEWL), przyspiesza wchłanianie innych składników, tworzy film),  
alkohol benzylowy (Benzyl Alcohol; konserwant dopuszczony przez instytucje certyfikujące kosmetyki naturalne, rozpuszczalnik innych substancji hydrofilowych zawartych w kosmetyku, regulator lepkości),  
guma ksantanowa (Xanthan Gum; polisacharyd otrzymywany w procesie fermentacji cukrów; zagęstnik, zwiększa lepkość preparatu),  
kwas dehydrooctowy (Dehydroacetic Acid; konserwant dopuszczony do stosowania w kosmetykach naturalnych),  
olejek z drzewa herbacianego (Melaleuca Alternifolia Leaf Oil; posiada właściwości bakteriobójcze, grzybobójcze i wirusobójcze, może być stosowany bezpośrednio na skórę, skuteczny przy zmianach trądzikowych).

 

W kartoniku znajdziemy okrągły, plastikowy pojemnik z aluminiowym wieczkiem. Z boku i od dołu pojemnik jest półprzezroczysty. Na górze znajduje się etykieta z nazwą produktu, na spodzie mała naklejka z datą  ważności. Pod aluminiowym wieczkiem znajdziemy kolejne zabezpieczenie, tym razem w postaci plastikowego, białego krążka. Myślę, ze jest ono jak najbardziej przydatne ze względu na konsystencję kosmetyku, inaczej wszystko byłoby wybrudzone i wyglądałoby nieestetycznie.




Peeling Sylveco jest jasnobeżowy i na pierwszy rzut oka nie widać w nim żadnych drobinek. Niech to jednak nikogo nie zwiedzie, korund jest bardzo drobnym proszkiem (znam go z półproduktów) i być może dlatego pozostaje niewidoczny, natomiast na pewno jest wyczuwalny. Kosmetyk posiada konsystencję średnio gęstego kremu, który z dłoni nie spływa, ale w pojemniku po przechyleniu potrafi się wylać. Trzeba na niego trochę uważać, dlatego ja zostawiłam sobie biały krążek.


Zapach w moim odczuciu jest przyjemny, roślinny. Zdecydowanie wyczuwam tu bardzo charakterystyczny ziołowy aromat skrzypu i olejów, natomiast olejek z drzewa herbacianego pozostaje mocno w tle, co chyba będzie dobrą wiadomością dla osób, którym on nie odpowiada. Warto zwrócić uwagę, że w składzie nie ma sztucznej kompozycji zapachowej, która mogłaby uczulić lub podrażnić skórę.


Początkowo miałam problem z dobraniem odpowiedniej ilości peelingu. Nakładałam go zbyt dużo, więc podczas masażu twarzy ześlizgiwał się ze skóry i znikał w odpływie. Bezsensowne marnotrawstwo. O wiele lepiej nabrać go mniej i ewentualnie dobrać podczas używania. W tym miejscu nadmienię także, że otwarcie mokrymi rękoma aluminiowej nakrętki graniczy z wyczynami Pudziana, a korund, który dostaje się pod gwint nie ułatwia sprawy. Rozwiązuję ten problem otwierając go przed odkręceniem prysznica, nie mam bowiem ochoty na wieczorne zapasy, a relaks.


Peeling oczyszczający Sylveco faktycznie doskonale złuszcza martwy naskórek. Drobinki korundu są wyczuwalne i mocno masują skórę, choć wiele zależy od użytej siły. Myślę, że spodoba się zarówno fankom mocniejszych zdzieraków jak i tych delikatniejszych, wiele bowiem zależy od nas samych, ilości produktu i siły nacisku.


Podczas masażu towarzyszy mi lekki, ziołowy zapaszek, który jest zdecydowanie delikatniejszy na skórze niż w opakowaniu. Producent zaleca stosowanie peelingu 1-2 razy w tygodniu, tak właśnie najczęściej je stosuję jako posiadaczka cery tłustej i z rozszerzonymi porami. Na zmianę używam dzisiejszego Sylveco i enzymatycznego z e-naturalnie, o którym pisałam TUTAJ. Moja skóra jest doskonale oczyszczona, pory zdecydowanie są zmniejszone i, co najciekawsze, zarejestrowałam znaczne obniżenie błyszczenia skóry. Oczywiście w pewnym stopniu jest to związane ze zmianą pogody, ale rok temu nie widziałam aż tak dużej różnicy. Przypadek? Nie sądzę.
Skóra nabrała też zdrowszego kolorytu, a mam tendencje do poszarzałej cery. Obecnie wygląda zdrowiej, nie ma suchych skórek (mimo ogrzewania), jest gładka, dotleniona, miękka w dotyku i elastyczna. Peeling nie spowodował u mnie najmniejszego podrażnienia czy zaczerwienienia, nie odnotowałam szczypania czy pieczenia skóry.
Wydajność zależy od używanej ilości, ale moim zdaniem jest bardzo dobra, opakowanie wystarczy na wiele zabiegów. Dla mnie jest to bardzo dobry i wartościowy peeling.


Jest to post w ramach akcji "Zadbaj o siebie, naturalnie", dlatego postarałam się bardziej niż ostatnio przybliżyć składniki produktu. Warto zwracać uwagę na to, co wklepujemy i wcieramy w naszą skórę. Zgadzacie się?

Znacie peelingi Sylveco? A może jesteście zachwycone innymi produktami tej marki? Na mnie mimo wszystko kolosalne wrażenie zrobił Lipowy płun micelarny i ukochana już Pomadka z peelingiem.
Moje zdjęcie
CosmetiCosmos
Witaj na CosmetiCosmos.pl! Mam na imię Aneta i od kilku lat interesuję się kosmetykami i ich składami, szczególnie naturalnymi. Szukam prawdziwych perełek, lubię polskie manufaktury, kręcę też własne kremy. Interesują mnie także eko środki czystości. Mam nadzieję, że znajdziesz tu coś ciekawego dla siebie (polecam wyszukiwarkę). Kontakt ze mną: cosmeticosmos@gmail.com

Jestem tutaj